Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

W KURIERZE. U Hitlera w Warthegau albo przypadek Alidy Ampus

Data publikacji: 02 lipca 2017 r. 12:21
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:44
W KURIERZE. U Hitlera w Warthegau albo przypadek Alidy Ampus
 

Poznań

Nareszcie ich nie ma. Tych Niemców. Nareszcie bez obawy można mówić po polsku w Poznaniu. Już dokładnie nie pamiętała, kiedy został zakazany. Ale gdzieś na początku okupacji. Chyba w październiku 1939 roku.

Niemiecki jej towarzyszył od kołyski. W teraz bardzo dalekim Rakwere, gdzie się urodziła w 1881 roku był słyszany na ulicach i w lepszym towarzystwie. Ojciec Karol też się nim biegle posługiwał, jak przychodzili do niego potomkowie zakonu kawalerów mieczowych. Matka Maria z domu Bezczesna, prowadziła dom, ale też potrafiła się w nim odezwać. W gimnazjum dla panien uczyła się oczywiście rosyjskiego, ale też zakuwała francuski. Polskiego to tak na upartego zaczęła używać dopiero po 1920 roku, kiedy wszyscy trafili do Poznania. Wtedy myślała, że na chwilę, że wrócą do siebie. Po 25 latach, wiosną 1945 roku była przekonana, że już nigdzie się stąd nie ruszą.

Zamknęła na klucz mieszkanie przy ulicy Przecznica 6/8. Było słychać strzały na Cytadeli. Jeszcze tam, jakby było im mało rozlewu krwi, bronili się Niemcy. – Boże, jak ja ich nienawidzę – mówiła do siebie. Pewnym jak zawsze krokiem ruszyła na Sołacz. Minęła leżący nieopodal Ogród Botaniczny. Obrzydziła go sobie dokumentnie. Za dużo od 1939 roku widziała w nim mundurów. Ich właściciele, co rusz rechotali, przerywając w ten sposób swoje własne opowieści. Za głośni. Nie, takiego prostactwa nigdy nie trawiła. Podobnie jak tych hożych, rasowo poprawnych dziewoi, które prowadzali pod rękę. W ciągu tych lat przekonała się, że język niemiecki niósł strach i zbrodnie. Nie kulturę, jak uważała do 1939 roku. Przekonanie to wyniosła z estońskiego domu. Okoliczna arystokracja na co dzień właśnie tak mówiła.

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 30 czerwca 2017 r.

Wojciech Lizak

Na zdjęciu: „Wszyscy trafili do Poznania…”

Fot. Wojciech Wybranowski

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Mirek
2017-07-03 09:24:14
Uhm, o Poznaniu w Szczecinie.
M.Dem.
2017-07-02 14:54:14
Napewno niemiecki jezyk i kultura, w opisanej odmianie, sa okropnym wspomnieniem. Nawet masowym. I nie mozna o tym zapomniec. Ale, dla obiektywizmu sprawy, przy ogolnej ocenie "kwestii niemieckiej dla losow ludzkosci (w tym naszej polskosci)" wypada uwzglednic pelny wachlarz okolicznosci sprawczych i sprzyjajacych rozwojowi tego wszystkiego. Kwestia ta jest czescia znacznie szerszego, bardziej masowego i -ponad wszelkie wyobrazenia o tym, jak mozna mordowac- potwornego wyniszczania (eksterminacji) ludzkosci. Preludium rozwoju tej linii politycznej przezyla Europa juz w okresie rozpoczynajacym I wojne swiatowa. Kozaczyzna byla juz pod Berlinem a podparyska biedota poznala co to wylupywanie oczu dzieciom, obcinanie piersi kobietom, etc. To "rosyjski walec" (nazwa za H. Perruchot "Renoir"). To okres nawoływania "na Berlin!". 1914 rok. Na wschodzie Europy jeszcze ciekawiej. Rewolucyjne bohaterstwo: aby zmusić ludzi do kolektywizacji, zrealizowano szatanski plan "wielkiego głodu" z ludozerstwem na milionowa skalę (akcja zniszczyła miliony ludzi). Z oddawaniem dzieci "pod opiekę", z której dziecko już nie wracalo ...Bohater "Milczenie owiec"/"Hannibal", dr Lecter, pamięta gdy zobaczył w kloace ząbki swojej małej siostrzyczki... a rzecz sie działa w rejonie rewolucji wschodnich. Twórczą ideologią są ruchy rewolucyjne. Wiodącymi ideologami Żydzi. Być może uczniowie przerosli mistrzów teorii ideologicznej. Wszechświatowej. Czyli istniejącego do teraz totalitaryzmu. Któremu podlegamy. Który jest walką o władzę nad światem bez eksterminacji ludzi?  

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA