Guzikowiec zachodni, kielichowiec wonny, kalina koralowa, pęcherznica kalinolistna, perukowiec podolski – taki zestaw ozdobnych roślin rzadko się spotyka w arboretach, a co dopiero w przydomowych ogrodach. Tym większe zaskoczenie, że cieszą oko w jednym z Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Wyspy Puckiej”.
Wiele tłumaczy fakt, że jego właściciele – Ewa i Jacek Kochańczuk – są stałymi bywalcami ogrodów botanicznych, m.in. w Glinnej i Przelewicach, renomowanych ogrodów – jak Hortulus, a także najbardziej znanych i cenionych zielonych targów i wystaw Pomorza Zachodniego – od Barzkowic po Wały Chrobrego.
– Weszliśmy w podmokły grząski grunt – pani Ewa wspomina rok pierwszy, sprzed niemal dwóch dekad, kiedy zaczęli pisać własną „ogrodową bajkę” na działce nr 48. – Pamiętam palikami i sznurkiem wyznaczony teren, porośnięty wybujałymi chaszczami po niebo i mnóstwem samosiejek wierzby. Byliśmy optymistami pełnymi entuzjazmu, nadziei i zapału, więc postanowiliśmy pracą rąk własnych przygotować działkę pod trawnik. Choć zapewne rozsądniej byłoby sięgnąć po napalm. Największą radochę miała z tego córka, wówczas dziesięciolatka, po czubek włosów taplająca się w tutejszym błocku – co mamy uwiecznione na zdjęciach. Nasza wojna z nieposkromioną naturą trwała bodaj dwa tygodnie, a zakończyła pełną kapitulacją. Wynajęliśmy rolnika, który pługiem wszystko przeorał.
Pozbyli się złudzeń. Ale na pewno nie entuzjazmu i zapału w aranżacji ogrodowej przestrzeni. Czego najlepszym dowodem jej obecny stan – przemyślana kompozycja i budzący szacunek dobór oryginalnych roślin do nasadzeń.
– Uzgodniliśmy, że działka będzie dla nas miejscem rodzinnego wypoczynku i rekreacji. Chcieliśmy, aby stała się swoistym azylem przed codziennym zabieganiem i troskami. Miała przynosić ukojenie, dawać oddech, sprawiać przyjemność. I tak ją urządziliśmy: spełnia nasze oczekiwanie na sto procent! – stwierdza p. Ewa.
Zaczynali od wielkiej połaci trawnika, na której postawili małą przyczepę kempingową. Z roku na rok darń ustępowała miejsca kolejnym klombom barwnych kwiatów, ozdobnym trawom oraz owocowym drzewom. Natomiast przyczepę przeobrazili – jak mawiają ich znajomi – w istny „domek dla lalek”. Jej plastikowa skorupa zniknęła pod płytami OSB i rigipsami, za warstwami farby, lamperiami i tapetami kolejno dostawianych ścian kuchni, pomieszczenia gospodarczego oraz tarasu, za warstwami stylowo i z czułością dobieranych dekoracji.
– Nie chcieliśmy, żeby to miejsce zastępowało nam dom. Choć w altanie mamy urządzony pokój, który z powodzeniem mógłby spełniać funkcję jadalni, sypialni i tzw. stołowego, choć są w niej meble, w pełni urządzona kuchnia, nawet telewizor… Nie zostajemy tu na cały sezon. Natomiast z przyjemnością wypoczywamy po „robocie w polu”, jak żartujemy z codziennych prac w ogrodzie. I przyjmujemy gości. O czym dobrze wiedzą nie tylko nasi fantastyczni sąsiedzi z działek – przekonuje p. Ewa.
Tylko granice i miejsce posadowienia altany w historii tego rodzinnego ogrodu są niezmienne. Poza tym – jak mawiał Heraklit z Efezu – wszystko płynie. W szczególności kwiatowe rabaty, jakie p. Ewa aranżuje w kształty rombów, kręgów, owali i łezek. Łączy na nich rośliny jednoroczne z wieloletnimi, okazy rzadkie i botaniczne z popularnymi floksami, daliami, cyniami, margaretkami, rudbekiami, begoniami, werbenami patagońskimi i różnorodnymi hortensjami (każdy krzew to inna odmiana – przyp. aut.). Natomiast przetyka ulubionymi trawami ozdobnymi, m.in. prosem rózgowatym, trzęślicą modrą, turzycą japońską i trawą pampasową. Kwiaty z klombów już dawno wspięły się nie tylko na schody i balustrady altany, na jej parapety, ale również zawisły w amplach. Stanowią barwną przeciwwagę dla zimozielonych laurowiśni czy żywotników formowanych w stylu bonsai.
– Teraz w ogrodzie dominują kwiaty jesieni, wciąż pięknie wyglądają np. krwawnice. Choć przecież ogród jest w rozkwicie już od wczesnej wiosny, zachwycający m.in. tulipanami, rododendronami, liliami i liliowcami, irysami, piwoniami. Teraz widać mnóstwo rajskich jabłuszek, a nawet zdjęcia nie oddają efektu „wow”, gdy drzewo jest obsypane pachnącym wiosennym kwieciem – mówi p. Ewa. – Tym bardziej cieszy, że mamy swój skrawek ziemi, na którym możemy podpatrywać nieuchronną i zachwycającą zmienność natury.
Ta pewność, że każda zmiana przynosi coś dobrego, dodaje otuchy. ©℗
* * *
Honorowym patronem konkursu jest Prezydent Szczecina, a partnerami: Miasto Szczecin, Szczecińska Agencja Artystyczna, Rajski Ogród, Fabryka Zieleni, Polferries Polska Żegluga Bałtycka SA oraz Polski Związek Działkowców Okręg w Szczecinie.
Arleta NALEWAJKO