Niedziela, 24 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Bawią się i uczą polskiego

Data publikacji: 28 czerwca 2018 r. 11:04
Ostatnia aktualizacja: 28 czerwca 2018 r. 11:54
Bawią się i uczą polskiego
 

Od sześciu lat współpracuję z jednym z berlińskich VHS-ów, gdzie uczę języka polskiego poprzez gry i zabawy. Zajęcia odbywają się w piątki i soboty, a uczestniczą w nich dzieci z rodzin, w których choćby jedno z rodziców mówi po polsku. Wcześniej pracowałam w szkole w Szczecinie, prowadząc nauczanie początkowe i język polski. Doświadczenia z pracy tu i tam są nieporównywalne.

Osobom mniej obeznanym z pojęciem VHS (to skrót od Volkshochschule) należy się wyjaśnienie. Gdy przed kilkoma laty zetknęłam się w Niemczech z tą nazwą, różnie próbowałam ją tłumaczyć na polski, lecz żadne z naszych określeń nie oddawało istoty tej instytucji. VHS nie jest z pewnością Ludową Szkołą Wyższą, ani Uniwersytetem Ludowym, co może sugerować nazwa. W Polsce, o czym pamiętać mogą tylko osoby starsze, podobne funkcje pełniło niegdyś Towarzystwo Wiedzy Powszechnej, zajmujące się kształceniem ustawicznym. Jednak po przemianach ustrojowych praktycznie całe dokształcanie zostało u nas sprywatyzowane. Chcesz uczyć się języka obcego, korzystasz z usług prywatnej szkoły językowej, chcesz uczyć się tańca ‒ tak samo.

W Niemczech prywatnych palcówek świadczących takie usługi też nie brakuje, lecz są jeszcze Volkshochschule ‒ dosłownie w każdym mieście i dzielnicy dużego miasta. Są to placówki kształcenia ustawicznego o bardzo bogatym programie, w których każdy może znaleźć coś dla siebie. Dość powiedzieć, że oferta znanego mi VHS-u obejmuje ponad 500 różnych kursów dla starszych, młodszych i najmłodszych.

Ciężar finansowy utrzymania VHS-ów, które są jednostkami niekomercyjnymi, spoczywa na samorządach lokalnych. Nic, tylko czerpać z ich oferty pełnymi garściami. Uczestników kursów obowiązuje tzw. współpłacenie. Kwoty nie są wysokie, tym niemniej zachęcają do systematycznego udziału w zajęciach.

Każdy VHS ma swoją stronę internetową, na której można znaleźć pełną ofertę kursów, wybrać odpowiedni, ustalić terminy. Programy wydawane są także drukiem. Polaków, mieszkających w Niemczech, szczególnie nowo przybyłych, zainteresują zapewne kursy języka niemieckiego. W ofercie znajdziemy kursy podstawowe, rozszerzone, dla zaawansowanych, przygotowujące do egzaminów na certyfikaty Instytutu Goethego, są też polsko-niemieckie spotkania konwersacyjne. Kadra, współpracująca z VHS-ami, to przeważnie nauczyciele z długoletnim doświadczeniem.

* * *

Prowadzę zajęcia w grupach zróżnicowanych wiekowo, w przedziale od 3 do 12 lat. Zaczynałam od dwóch grup sześcioosobowych, dziś uczę kilkadziesiąt osób. Widocznie lekcje satysfakcjonują dzieci, skoro rodzice je przywożą i ponoszą częściową opłatę. Chcą, żeby ich dziecko poznało język przodków, albo ‒ skoro już wyniosło go z domu ‒ podtrzymywało z nim kontakt.

Dzieciom nie jest łatwo. W przedszkolach i szkołach mówią z rówieśnikami głównie po niemiecku, tak samo na podwórkach. Możliwość uczenia się polskiego zależy głównie od czasu i woli rodziców. Spotkania w VHS mają te zainteresowania podtrzymywać. 

Wyzwolenie u dzieci zainteresowania językiem, który nie jest przydatny w kontaktach z rówieśnikami, nie jest proste. Skoro mogą z nimi na każdy temat dogadać się po niemiecku, po co zaprzątać sobie głowę słowami, które brzmią inaczej? Jednak z drugiej strony wielość języków, z jakimi na co dzień stykają się mieszkańcy Berlina, może motywować do poznania języka innego niż niemiecki. W przedszkolach i szkołach większość dzieci obraca się w otoczeniu, w którym mówi się nie tylko po niemiecko, lecz także po turecku, angielsku, rosyjsku, rumuńsku, w dziesiątkach innych języków. Skoro Hasan i Aliye dzielą się wrażeniami po turecku, dlaczego Antek i Zosia nie mieliby tego robić po polsku?

* * *

Berlin to 3,6 miliona mieszkańców, wśród których 30 procent ma obywatelstwo innych państw. Tygiel narodowościowy. W Polsce mieszane małżeństwa i związki partnerskie są rzadkością ‒ w Berlinie normą.

Obserwuję rodziny dzieci, uczęszczających na lekcje polskiego. Tylko sporadycznie oboje rodzice są Polakami. Zakładam, że w takich domach mówi się po polsku, stąd i dzieci łatwiej go sobie przyswajają. Jednak częściej spotykam się z rodzinami mieszanymi: polsko- niemieckimi, polsko-słowackimi, polsko-japońskim, polsko-węgierskimi… ‒ długo można by wymieniać. W takich rodzinach mówi się z reguły po niemiecku lub angielsku, a dziecko poznaje polski w kontaktach z jednym z rodziców.

Mobilność współczesnego społeczeństwa, dyktowana z reguły wymogami pracy, powoduje, że na zajęcia przychodzą też dzieci, których rodzice jeszcze rok-dwa lata temu mieszkali a to w Londynie, a to w Nowym Jorku. W Berlinie dzieci zalazły się w nowym otoczeniu, więc uczą się zarówno niemieckiego, jak i polskiego. Dla nich to dodatkowa trudność, jednak w przyszłości będą posługiwać się kilkoma językami.

* * *

Język polski nie jest w VHS-ach uprzywilejowany. W ich ofercie są kursy w dziesiątkach języków, co odpowiada zapotrzebowaniu, wynikającemu z otwartości Niemiec. Bez liku jest też kursów z innych dziedzin. Dzisiejszy rynek pracy wymaga sporej mobilności pracowników, dlatego są ukierunkowane na zdobycie konkretnych umiejętności, certyfikatów, uzupełnienie wykształcenia, zdobycie nowego zawodu. Każdy, kto stracił pracę, kto czuje potrzebę zmian, może dzięki dokształcaniu w VHS podjąć nowe wyzwania.

Anna LEWANDOWSKA

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA