W kończącym się już roku 2024 obchodzono stulecie polskiego żeglarstwa. Jego dzieje przypomnieli 27 listopada w szczecińskiej Książnicy Pomorskiej znani żeglarze: Krzysztof Dokowski i Maciej Krzeptowski. Ich prezentacje były impulsem do przywołania wspomnień przez innych uczestników wieczoru żeglarskiego. Organizatorzy spotkania to: Książnica Pomorska, Rotary Club Szczecin i Rotariańska Flota Pomerania.
Spotkanie poprowadził prezydent RCS Lubomir Synak. Głos zabrał także Dieter Ambrosius, komandor Floty Pomerania. Na wstępie przybliżono działalność charytatywną RCS, w tym pomoc dla Ukrainy, oraz jego związki z żeglarstwem
Później stuletnią historię polskiego żeglarstwa przedstawił – chronologicznie – Krzysztof Dokowski.
– Zaczęło się trochę wcześniej niż sto lat temu, bo w roku 1918 została już utworzona Liga Morska, a także Sekcja Żeglarska AZS Warszawa – zauważył prelegent. – W marcu 1922 roku Otton Weiland założył Chojnicki Klub Żeglarski, a w lipcu powstał w Gdańsku Pierwszy Polski Klub Yachtowy. W 1923 powstała Sekcja Żeglarska Wojskowego Klubu Wioślarskiego w Warszawie, przekształcona potem w Yacht Klub Polski RP. Te cztery organizmy 11 maja 1924 r. w Tczewie utworzyły Polski Związek Żeglarski. To umożliwiło nam wysłanie pierwszego zawodnika na igrzyska olimpijskie, która się odbyły w Paryżu w 1924 r.. Był to Edward Edward Bryzemejster.
Z czasem żeglarze coraz liczniej reprezentowali Polskę na kolejnych igrzyskach olimpijskich.
W 1929 roku pierwsza polska załoga weszła na „Dar Pomorza”.
– Żaglowiec był przeznaczony dla marynarzy, a nie dla żeglarzy, ale stanowił symbol, który pobudzał nasze marzenia – mówił K. Dokowski.
Przypomniał, że w latach 30. Polacy wypłynęli na szerokie wody. Od lipca 1932 do lipca 1939 r. Władysław Wagner na jachtach „Zjawa”, „Zjawa II” i „Zjawa III” opływał świat. Powstawały następne organizacje żeglarskie.
– W 1934 r. z inicjatywy Witolda Bublewskiego Związek Harcerstwa Polskiego zakupił szkuner, który został statkiem szkolnym „Zawiszą Czarnym” – powiedział prelegent. – Na nim generał Mariusz Zaruski prowadził rejsy szkoleniowe zarówno dla harcerzy, jak i adeptów Ligi Morskiej i Kolonialnej.
W okresie międzywojennym systematycznie organizowane były regaty. Co ciekawe, nawet w czasie wojny (w lipcu 1943 r.) udało się YKP konspiracyjnie przeprowadzić takie zawody na Wiśle w Warszawie.
W 1947 roku do Szczecina przeniosły się Warsztaty Szkutnicze z Nowego Warpna. Dwa lata później postawiono banderę na „Zewie Morza”. Początek lat 50. źle się zapisał w historii, zlikwidowano też Polski Związek Żeglarski i utworzono Sekcję Żeglarską przy Głównym Komitecie Kultury Fizycznej. W 1952 roku PTTK zorganizował Komisję Turystyki Żeglarskiej, a Warsztaty Szkutnicze w Szczecinie przekształcono w Szczecińską Stocznię Jachtową.
– W 1955 roku na Jeziorze Kierskim rozpoczął działalność turystyczny klub żeglarski Wagabunda, a w 1957 Andrzej Urbańczyk na tratwie „Nord” odpłynął do Szwecji – wymieniał Krzysztof Dokowski. – Pływaliśmy na tratwach, bo jachty były trudno dostępne. W 1957 roku również przywrócono Klub Morski AZS na Politechnice Gdańskiej, a 9 listopada reaktywowano PZŻ. Dzisiaj składa się on z wielu okręgowych związków, które powstawały już w późniejszych czasach – szczeciński w latach 60.
Prelegent mówił o najistotniejszych dla polskiego żeglarstwa kolejnych wydarzeniach, ciekawych rejsach, regatach i wyczynach żeglarzy. Trudno je tu wszystkie przytoczyć. Były to m.in. wyprawy „Zewu Morza” i „Mariusza Zaruskiego” ze Szczecina do Narwiku (1957 r.), pierwsze Regaty o Puchar Gryfa Pomorskiego (1958), rejs jachtu „Śmiały” z kpt. Bolesławem Kowalskim wokół Ameryki Południowej (1965 – 66), rejs jachtu „Swarożyc” z kpt. Wacławem Liskiewiczem do Spitsbergenu (1967), rejs jachtu „Opty” z Leonidem Teligą dookoła świata (1968 – 69). W 1969 r. ustanowiono nagrodę Rejs Roku i już w latach 70. jako pierwszy otrzymał ją Andrzej Rościszewski za rejs „Śmiałym” dookoła Islandii.
– Od 1972 roku nasze działania w ramach międzynarodowych regat nabrały wyrazistości – dodał Dokowski. – Krzysztof Baranowski, Zbigniew Puchalski, Teresa Remiszewska startowali w regatach OSTAR, odpowiednio na jachtach „Polonez”, „Miranda” i „Komodor”. Pani Teresa Remiszewska była drugą kobietą w historii, która ukończyła te regaty.
W 1973 roku (23 lutego) pierwszy polski żeglarz samotnie trawersował Przylądek Horn, był to Krzysztof Baranowski na „Polonezie”. Cztery dni później pojawił się tam już drugi polski jacht „Euros”, a 23 marca trzeci – „Konstanty Maciejewicz”. W następnym roku, w ramach udziału w regatach Whitbread Round The World Race, jachty „Copernicus” i „Otago” również opłynęły Horn. W efekcie utworzono Bractwo Kaphornowców, w którego skład wchodzili członkowie załóg tych pięciu jachtów. W 1973 roku swój rejs dookoła świata na jachcie „Maria” rozpoczął Ludomir Mączka. W 1976 odbyły się kolejne regaty OSTAR, w których brali udział Kuba Jaworski na jachcie „Spaniel” (zajął trzecie miejsce) i Zbigniew Puchalski na jachcie „Miranda”.
– Puchalski ruszył wtedy w rejs dookoła świata, jak również pani kpt. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, która jako pierwsza kobieta, na jachcie „Mazurek”, opłynęła świat – przypomniał prelegent. – Od 1979 roku do początku 1980 Henryk Jaskuła na „Darze Przemyśla” jako trzecia osoba opłynął świat non-stop.
W 1982 r. „Dar Pomorza” ustąpił miejsca „Darowi Młodzieży”. Od 1983 do 1984 roku Andrzej Urbańczyk jako szósty Polak opłynął samotnie świat na jachcie „Nord IV”. W latach 90. kpt. Jerzy Wąsowicz przekształcił kuter rybacki na jacht „Antica” i odbył rejs dookoła świata. Między 1995 a 1998 rokiem Ryszard Rewucki na jachcie „Free Poland” jako siódmy Polak opłynął świat. W latach 2000. kapitan Roman Paszke w wokółziemskich regatach na jachcie „Polpharma-Warta” zajął 4. miejsce. Od 2008 do 2009 r. jacht „Mantra Asia” z Joanną Pajkowską opłynął świat.
– Od 2017 r. mamy Żeglarską Nagrodę Szczecina – dodał K. Dokowski.
Poinformował też, że w Polsce jest obecnie 4 mln 300 tys. żeglarzy.
– Miałem tę przyjemność i jestem z tego strasznie zadowolony, że Polski Związek Żeglarski, po rozmowach, zaproponował mi wykonanie pamiątek z okazji 100-lecia żeglarstwa polskiego – powiedział Marian Preiss ze Stargardu, który jest autorem m.in. okolicznościowego medalu.
Kolejnym punktem wieczoru była prezentacja Macieja Krzeptowskiego.
– Ogromnie się cieszę, że to magiczne hasło „Sto lat polskiego żeglarstwa” zgromadziło tyle osób, które tym się interesują i te sto lat jest dla tych osób ważne – zaznaczył. – Od Mariusza Zaruskiego się zaczęło nasze żeglowanie po morzu, ale też znamienna sprawa: generał, wspaniały człowiek, wspaniały żeglarz, zaczynał swoje żeglarstwo w carskiej Rosji, później przyszedł Związek Radziecki i w 1941 roku, w czasie wojny Mariusz Zaruski zmarł w więzieniu NKWD w Odessie. Od tego czasu upłynęło ileś lat, Związek Radziecki przekształcił się w Rosję i znów Rosja tradycyjnie wywarła jakiś wpływ na to, jak żyjemy. Mamy tu młodzież ukraińską, która w naszych rejsach od trzech lat uczestniczy, właśnie dlatego, że mamy takiego sąsiada.
Kapitan Krzeptowski podkreślił, że zwraca uwagę na to, co łączy ludzi morza.
– Dlatego jedną nogą jestem żeglarzem, a druga część mojego morskiego życia to jest rybołówstwo dalekomorskie – wyjaśnił. – Ono mnie, można powiedzieć, w dużej mierze ukształtowało. Dlatego ważne są dla nas żeglarzy spotkania ze statkami rybackimi czy handlowymi, jakie mieliśmy w dalekich portach.
Opowiedział o kilku takich historiach. Pokazał m.in ilustrację ze spotkania (chyba ostatniego tego rodzaju) jachtu „Maria” ze statkiem rybackim w 2000 r. w Montevideo.
– Czasami były spotkania, o których się nie mówiło – dodał, podając przykład trawlera rybackiego „Korwin” i jachtu „Miranda”, który brał udział w regatach transatlantyckich, samotnych.
Maciej Krzeptowski powiedział, że wiele statków udzielało pomocy jachtom. Jedna z pierwszych znanych sytuacji dotyczyła maleńkiego „Little One” podniesionego na pokład polskiego trawlera „Belona”.
– Takim ratownikiem statkowym jest kpt. ż.w. Włodzimierz Grycner, który trzy jachty uratował – podkreślił żeglarz.
Mówił też o ciekawym fragmencie polskiego żeglarstwa, jakim są jachty, które wcześniej były rybackimi kutrami. Wspomniał ponadto o badaniach naukowych, czasem szalonych ekspedycjach, prowadzonych na pokładach jachtów.
Wśród opowieści, jakimi się podzielił ze słuchaczami, była historia butelki z listem wrzuconej przy Przylądku Dobrej Nadziei. Po ośmiu latach trafiła ona na Tobago. Została znaleziona przez dziewczynę, która nawiązała korespondencję z autorem listu.
– Rozmawiamy już od dłuższego czasu z Morskim Centrum Nauki, żeby ten przypadek prądów na Oceanie Atlantyckim pokazać w MCN – przekazał prelegent.
Opowiedział następnie o innych wyprawach naukowych i jachtach prowadzących badania. Poruszył też aspekt żeglowania, jakim jest pomaganie innym. Nawiązał przy tym do organizowanych w ostatnim czasie rejsów polsko-ukraińskich dla młodzieży.
Na koniec omówił wątek historii i pamięci. Za przykład podał inicjatywę szczecińskich żeglarzy, którzy „Darem Szczecina” popłynęli do duńskiego portu Hanstholm, gdzie w 1975 r. zatonął trawler „Brda”. Zawieźli tam i umieścili tablicę upamiętniającą zaginionych w tej katastrofie rybaków. Byli też na „Starym” w Narwiku, skąd przywieźli ziemię z pola bitwy dla Sanktuarium Maryjnego na Krzeptówkach w Zakopanem.
Jak zauważył M. Krzeptowski, w różny sposób można pamiętać o żeglarzach, mają oni np. swoje aleje w Nowym Warpnie, w Szczecinie, w Gdyni, ale są też Nagrody Żeglarskie Szczecina.
– Staramy się przez te nagrody wyłowić ludzi, o których warto pamiętać – tłumaczył.
Krótkimi wspomnieniami podzielili się uczestnicy spotkania. Były prezydent Rotary Club Szczecin Marek Niedbał opowiedział o kapitanie Kazimierzu Hasce, z którym mieszkał po sąsiedzku. Z kolei Stanisław Kołpaczyński, komandor Klubu Motorowodnego „Ślizg” i żeglarz, wspominał kpt. Ludomira Mączkę.
– Nie lubił pływać sam – mówił S. Kołpaczyński. – Był człowiekiem zakochanym w morzu i w tym, co robił.
Inny uczestnik przypomniał o konstruktorze Andrzeju Armińskim.
Głos zabrała również Ukrainka Ilona Tokareva, która była kierowniczką polsko-ukraińskiego obozu żeglarskiego.
– Ten obóz był naprawdę czymś niesamowitym i młodzież się zakochała w żeglarstwie – powiedziała. – Jestem bardzo wdzięczna panu Maciejowi za to, że nas wspierał.
Maciej Krzeptowski po spotkaniu podpisywał chętnym swoją książkę pt. „Trzymam się morza”. ©℗
Tekst i fot. Elżbieta KUBOWSKA