Portowcy zasłużenie wysoko przegrali, bo rozegrali najgorszy mecz w tym sezonie, ze słabym bramkarzem i dziurawą obroną, a Kamil Grosicki i Efthymis Koulouris, którzy w poprzednim sezonie decydowali o obliczu drużyny i brali udział niemal we wszystkich akcjach zakończonych golami, tym razem byli cieniami zawodników z wiosny, a za udział w atakach pochwalić można jedynie Musę Juwarę...
Piłkarska ekstraklasa: Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 0:3 (0:0); 0:1 Sondre Liseth (59), 0:2 Erik Janža (66), 0:3 Ousmane Sow (69).
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru - 28. Linus Wahlqvist, 22. Danijel Lončar, 2. Marian Huja (79, 6. Jan Biegański), 4. Léo Borges - 7. Musa Juwara, 8. Fredrik Ulvestad (71, 61. Kacper Smoliński), 10. Adrian Przyborek (64, 18. Paul Mukairu), 14. José Pozo, 11. Kamil Grosicki (71, 32. Leonárdo Koútris) - 9. Efthýmis Kouloúris (64, 99. Kacper Kostorz)
Górnik: 1. Marcel Łubik - 5. Kryspin Szcześniak (90, 27. Dominik Szala), 26. Rafał Janicki, 20. Josema, 64. Erik Janža - 14. Jarosław Kubicki, 15. Roberto Massimo (46, 30. Ousmane Sow), 18. Lukáš Ambros, 8. Patrik Hellebrand (86, 28. Bastien Donio), 11. Taofeek Ismaheel (86, 22. Abbati Abdullahi) - 23. Sondre Liseth (88, 74. Thodorís Tsirigótis).
Żółte kartki: Juwara i Wahlqvist. Sędziował: Jarosław Przybył z Kluczborka. Widzów 19 810.
Przed meczem obejrzeliśmy występ zespołu tańca ludowego „Szczecinianie", a po wysłuchaniu hymnu Pogoni, a z okazji piątkowego święta Wojska Polskiego (w Uroczystość Wniebowzięcia Matki Boskiej, czyli Matki Boskiej Zielnej i w rocznicę Cudu nad Wisłą i pobicia wojsk sowieckich pod Warszawą), odśpiewano 4 zwrotki Mazurka Dąbrowskiego (dwie pierwsze intonowali wspomniani „Szczecinianie", a pozostałe kibice odśpiewali a cappella, zaś najlepiej słyszalni byli szalikowcy z młyna).
Spotkanie już przed pierwszym gwizdkiem rozpoczęło się pechowo dla granatowo-bordowych, bo przegrali losowanie i musieli pierwszą połowę grać pod słońca (które po przerwie zeszło niżej i już nie przeszkadzało zabrzanom. Pierwsze minuty stały pod znakiem przewagi górników, którzy seryjnie egzekwowali rzuty rożne, a w 12. minucie groźnie zza pola karnego strzelał Ismaheel, zaś chwilę później niemal z tego samego miejsca uderzał Hellebrand. Portowcy obudzili się dopiero w 24. minucie po dryblingu, Juwara oddał niesygnalizowany strzał z 18 metrów i trafił w słupek, a chwilę później po dośrodkowaniu Borgesa, Wahlqvist główkował w poprzeczkę. Następnie w dobrej okazji był Pozo, a w kolejnym ataku, gdy szczecinianie po pressingu odebrali rywalom piłkę, strzał Juwary został zblokowany na korner. W 27. minucie po główce z bliska Huji, piłkę z linii bramkowej wybił Janicki. Po chwili golkiper przyjezdnych Łubik staranował w wyskoku Ulvestada i szczecińska ławka rezerwowych domagała się jedenastki, ale po krótkiej VAR-owej przerwie arbiter nakazał grać dalej. W 33. minucie Juwara dośrodkował do Koulourisa, który po przyjęciu piłki i zwodzie strzelił z bliska, lecz uderzenie zostało zblokowane na rzut rożny. Po chwili Juwara posłał bardzo mocną piłkę wzdłuż linii bramkowej, ale nikt z jego kolegów nie wykorzystał tej okazji i na tym zakończył się krótki fragment bardzo dobrej gry Pogoni. Przed przerwą przecisnęli zabrzanie i najpierw po kontrze Ambrosa, Huja zablokował piłkę i skończyło się tylko kornerem, następnie Liseth uderzył z bliska z ostrego kąta w boczną siatkę, a na koniec Ambros strzelił nad poprzeczką.
Druga połowa rozpoczęła się od ładnej kontry gospodarzy i z podania Juwary strzelał Grosicki, lecz Łubik wybił piłkę na korner. W 53. minucie po błędzie jednego ze szczecinian, w świetnej sytuacji znalazł się Sow, lecz dogonił go Przyborek i wybił mu piłkę, a w kolejnej akcji Sow strzelił tuż obok słupka. Następnie oglądaliśmy uderzenie nad bramką Ambrosa, a strzał Ismaheela, Huja wybił na rzut rożny. Napór Górnika trwał i w 59. minucie gdy ostro atakowany Borges stracił piłkę, po podaniu Ambrosa, Liseth technicznym strzałem z bliska koło słupka dał swej drużynie prowadzenie. Sędzia czekał jeszcze chwilę na sygnał VAR-u, czy szczecinianin nie był faulowany, ale ostatecznie uznał gola. Po pięciu minutach trener Robert Kolendowicz dokonał dwóch zmian, zdejmując z boiska mało aktywnych Koulourisa i Przyborka, a już po chwili Janża uderzeniem z 40 metrów niemal spod linii autowej w krótki róg podwyższył prowadzenie i był to niewątpliwie błąd bramkarza. W tej sytuacji też chwilę trwała konsultacja z VAR-em, ale gol został uznany. Trzy minuty później, po kontrataku, w sytuacji sam na sam znalazł się Sow i mijając Cojocaru, posłał piłkę do pustej siatki, ustalając końcowy wynik. Po trzech straconych golach szczecińscy szalikowcy odpalili fajerwerki („aby bawić się na całego!" - tak śpiewali, a dodajmy, że głośno pozdrawiali też Wisłę Kraków, najbliższego rywala Widzew Łódź i Elanę Toruń, a na płocie wywiesili transparent Dynama Berlin), a po kilkuminutowej przerwie w grze portowcy już nie potrafili się odnaleźć pomimo kolejnych zmian w składzie, a jedyną okazję na honorowe trafienie mieli po główce Loncara, zakończonej rzutem rożnym. Górnik miał zaś okazje do podwyższenia rezultatu, lecz strzał Ismaheela został obroniony, a Tsirigótis po ładnej akcji i świetnym zwodzie, podał niecelnie w znakomitej sytuacji.
Po zakończeniu meczu było sporo gwizdów na trybunach, które wielu widzów opuściło jeszcze w trakcie zawodów, a gdy szczecinianie podeszli do swych najwierniejszych fanów podziękować za doping, najpierw usłyszeli optymistyczną przyśpiewkę: „Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham cię, bo najlepsza w Polsce jest, Pogoń Szczecin MKS!", ale później szalikowcy w twardych wojskowych słowach dodali, że piłkarze z Twardowskiego muszą zaczęć grać!
Zawodnicy Dumy Pomorza przegrali już trzeci pojedynek w tym sezonie (przy jednym zwycięstwie i jednym remisie), a organizatorzy meczu też zanotowali wpadkę, montując drugą bandę z wyświetlanymi reklamami. Otóż połowa reklam nowej bandy była niewidoczna, a ponadto zasłonięta została połowa reklam na płocie. Tak to przynajmniej wyglądało z miejsc dla dziennikarzy...©℗
(mij)