Środa, 24 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Cztery lata w Świnoujściu

Data publikacji: 28 marca 2019 r. 17:27
Ostatnia aktualizacja: 28 marca 2019 r. 23:20
Piłka nożna. Cztery lata w Świnoujściu
 

Trener Petr Nemec już kilkanaście lat pracuje w Polsce. Zaczynał w 2001 roku, prowadząc piłkarzy Śląska Wrocław, obecnie jest szkoleniowcem Warty Poznań. Kiedyś doprowadził drużynę Floty Świnoujście do trzeciego miejsca w pierwszej lidze. Zespół ze Świnoujścia niespodziewanie był blisko ekstraklasy, był wyżej w hierarchii od Pogoni Szczecin.

– Nie sądziłem, że tyle lat tutaj spędzę, ale zawsze było mi blisko do Polski – powiedział czeski szkoleniowiec, który w przeszłości, o czym niewiele osób pamięta, być znanym i cenionym piłkarzem, reprezentantem swojego kraju.

Ze swoim klubem Banikiem Ostrawa był dwukrotnie mistrzem Czechosłowacji, trzy razy wicemistrzem, raz wywalczył puchar kraju. W roku 1979 ze swoim klubem dotarł do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, eliminując po drodze Sporting Lizbonę, Magdeburg, zatrzymując się dopiero na Fortunie Duesseldorf. Nemec zdobywał gole przeciwko drużynom niemieckim.

Dwa lata później Banik z Nemecem w składzie dotarł do ćwierćfinału Pucharu Europy, eliminując między innymi Dynamo Berlin, zatrzymując się dopiero na słynnym Bayernie Monachium, któremu strzelił gola. Banik z Nemecem w składzie to była na przełomie lat 70. i 80. solidna europejska marka.

Mistrz olimpijski z Moskwy

Największe sukcesy osiągnął jednak z reprezentacją w roku 1980. Najpierw wywalczył brązowy medal mistrzostw Europy, a kilka tygodni później został mistrzem olimpijskim. Jako trener tak wielkich sukcesów nie osiągnął, ale warto pamiętać, jaki trener, z jakim piłkarskim dorobkiem wprowadził Flotę Świnoujście na poziom wcześniej dla tego klubu nieosiągalny.

61-letni Nemec latem 2001 roku zaczął pracę w Śląsku Wrocław. Potem przez kilka miesięcy był w Widzewie Łódź, prowadził też KSZO Ostrowiec, Miedź Legnicę, ale najdłużej pracował we Flocie. Spędził w tym klubie cztery lata 2007-11. Wprowadził klub ze Świnoujścia do I ligi, w dwóch kolejnych sezonach bez żadnych kłopotów utrzymał drużynę w środku tabeli, a w sezonie 2010/11 przegrał awans do ekstraklasy zaledwie trzema punktami.

Lata 2007-11 to był czas, kiedy Flota była wyżej w hierarchii od Pogoni Szczecin. W latach 2009-11 oba kluby mierzyły się w derbach I ligi i Pogoń nie wygrała żadnego z czterech derbowych spotkań. Trzy razy padał remis, a raz wygrali podopieczni trenera Nemeca. Była to trzecia kolejka spotkań w sezonie 2010/11. Porażka Pogoni oznaczała dymisję pracującego w tym klubie od blisko dwóch lat Piotra Mandrysza.

To za kadencji trenera Nemeca talentem błysnął Charles Nwaogu, który został królem strzelców w I lidze, został wytransferowany do niemieckiego Energie Cottbus, ale kariery w II Bundeslidze nie zrobił. Po powrocie do Polski okazało się, że nie poradził sobie nawet na różnych szczeblach krajowych rozgrywek.

Promocja we Flocie

Nwaogu nie był jedynym piłkarzem, który wypromował się we Flocie w drużynie prowadzonej przez Nemeca. Do klubów z większymi aspiracjami odchodzili wypromowani we Flocie: Dziuba, Hrymowicz, Pietruszka, Jarun, Prusak, Wallace, Burliga, Tomasik.

W trakcie ostatnich 18 lat tylko dwukrotnie wrócił do ojczyzny. Przez pół roku prowadził drugoligowego Tatrana Prachatice, a przed objęciem Warty Poznań, w której obecnie pracuje, przez dwa sezony pracował w FK Usti Na Łabą.

– Można powiedzieć, że wreszcie wróciłem do domu, bo do Teplic, gdzie obecnie mieszkam, miałem zaledwie 16 kilometrów. Nie ukrywam, że przez te lata spędzone w Polsce w Czechach trochę o mnie zapomniano. Z drugiej strony uważam, że przez tyle lat pracy wyrobiłem sobie markę. Dziś muszę rywalizować z coraz młodszymi trenerami, którzy są bardzo ambitni, chcą się przebić. Szkoleniowców z mojego rocznika 1957 pracujących w ekstraklasie czy pierwszej lidze nie ma już zbyt wielu – tłumaczy szkoleniowiec.

Czech trochę żałuje, że nie dane było mu na dłużej zagościć w polskiej ekstraklasie. Z Flotą nie udało mu się awansować, choć było bardzo blisko. Miał jednak swoje szanse, pracując w Śląsku i Widzewie. Łącznie zaliczył tylko 13 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej.

– Miałem trochę pecha, bo w momencie, gdy obejmowałem Śląsk czy Widzew, te kluby były wręcz na skraju bankructwa. Miały duże problemy i przez to zadanie było trudne. Żałuję, że nie mogłem pracować w klubach poukładanych organizacyjnie, w których można byłoby skupić się wyłącznie na trenerskiej robocie – przyznał.

Rodzinna atmosfera

Zdecydowanie najmilej wspomina jednak cztery lata w spędzone w Świnoujściu. Z Flotą wywalczył awans do pierwszej ligi, a na koniec jego pracy drużyna zajęła trzecią lokatę na zapleczu ekstraklasy, co było największym osiągnięciem w historii klubu.

– Świnoujście to małe miasto i to, co osiągnęliśmy w pierwszej lidze, to było maksimum, a nawet chyba coś więcej. A niemal co pół roku bardzo mocno zmieniał mi się zespół, zawodnicy odchodzili, a przychodzili piłkarze, których nikt nie chciał w innych klubach. Bardzo mi się podobała taka domowa, rodzinna atmosfera, jaką tam mieliśmy. Odszedłem sam, bo pojawiła się propozycja z Arki Gdynia, która właśnie spadła do pierwszej ligi – wspomniał.

Pod koniec 2016 roku został ściągnięty do walczącej o drugoligowy byt Warty Poznań. Czech bez kłopotów utrzymał zespół, a rok później sprawił sporą niespodziankę, awansując do pierwszej ligi. Takiego wyniku mało kto się spodziewał, ale i w stolicy Wielkopolski nie mógł liczyć na spokojną pracę, gdyż klub do rozgrywek przystąpił nieprzygotowany organizacyjnie.

– Chciałbym jeszcze popracować w takim klubie, w którym mógłbym skupić się tylko na piłce, a nie przejmować się tym, czy będziemy mieli np. boisko do dyspozycji. W Warcie wszystko powoli idzie w dobrym kierunku, ale nie ma co ukrywać, że klubowa infrastruktura jest bardzo słaba – ocenił Nemec.

Wymagający trener

Czech słynie z wymagających zajęć, tak przynajmniej twierdzili jego byli podopieczni. Mówiło się o nim, że nie oszczędza piłkarzy w okresie przygotowawczym, ale później były tego efekty w meczach ligowych. Zespoły Nemeca zawsze prezentowały się dobrze pod względem motorycznym. On sam się nie do końca zgadza z tą opinią.

– Ja po prostu lubię pracę i to moim zdaniem przynosi efekty. Gdy przychodziłem do Warty, nie było tu jakichś wielkich piłkarzy, a przez ten czas zrobili duże postępy i pokazują charakter. Nie jestem jakimś katem, żaden zawodnik nie umarł mi na treningu, żaden nawet nie wymiotował. Myślę jednak, że zmieniło się też podejście ich samych. Ja widzę, że oni zaczynają dbać o siebie, jeśli chodzi o jedzenie, o odpoczynek – zaznaczył.

Nemec nie ukrywa, że polski futbol mocno się zmienił na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Szczególnie zwrócił uwagę na infrastrukturę i stadiony, których Czesi mogą pozazdrościć.

– Dzięki Euro 2012 Polska zmieniła się nie tylko od sportowej strony, ale też drogi są coraz lepsze. Pamiętam jak dziś, gdy jechaliśmy z Wrocławia do Olsztyna, to myślałem, że to jakiś koniec świata. Dzisiaj wygląda to znacznie lepiej, są autostrady. Powstały piękne stadiony, takich jakie są w Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu czy Warszawie nie mamy zbyt wiele w Czechach. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jesteśmy dużo mniejszym krajem i można się zastanowić, czy aż tak duże obiekty byłyby potrzebne. Wydaje mi się, że w Polsce ludzie bardziej interesują się sportem. Na pewno na mecze piłkarskie przychodzi więcej kibiców niż w Czechach, gdzie czasami mecze ogląda zaledwie tysiąc osób – tłumaczył.

Czesi biedniejsi, ale lepsi

Jak przyznał, nie tylko frekwencją na trybunach Polska przebija jego kraj. Czeskie kluby mogą tylko pomarzyć o takich pieniądzach ze sprzedaży transmisji telewizyjnych, jakie są w polskiej ekstraklasie. To jednak czeskie drużyny zdecydowane lepiej radzą sobie w europejskich pucharach, a występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europejskiej nie są wydarzeniem „od święta”.

– Dziesiątki razy mnie o to pytano, dlaczego tak jest. Myślałem nad tym długo, ale nie wiem, gdzie tkwi problem. Przecież nie możemy porównywać potencjału naszych krajów, liczby zawodników, którzy grają w piłkę – zauważył.

W trakcie pracy w Polsce szkoleniowiec musiał sobie radzić z rozłąką z rodziną. Nie próbował nawet jej ściągać. Jak wskazał, ktoś w rodzinie musi mieć pewną pracę.

– Moja żona do niedawna była dyrektorem szkoły muzycznej. A u mnie… Zawsze są trzy walizki, ale jedna jest tylko rozpakowana, bo wiadomo, jak to w futbolu z trenerami bywa. Żona jest bardzo wyrozumiałą osobą, gdy byłem piłkarzem, też przecież często wyjeżdżałem – nadmienił. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Kibic
2019-03-28 23:05:53
Przepraszam autora,ale jaki jeste sens tego tekstu? Gdyby pan Nemec pracowałw naszym województwie w którymś z klubów to rozumiem. Albo gdyby był teraz czolowym trenerem w Poolsce. Pracaw swinoujsciu dawno za nim, utknał w klubie z I ligi w województwie wielkopolskim, wyżej raczej w nie podskoczy. Po co taki teskt w szczecinskiej gazecie ?

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA