Pierwsi melomani zjawili się pod szczecińską filharmonią już o godz. 5.30. Po to, by zaklepać sobie miejsce w kolejce po zakup abonamentów, w przedsprzedaży, na koncerty w sezonie artystycznym po wakacjach. Z rozkładanymi krzesłami, choćby wędkarskimi czy leżakami plażowymi.
Po godzinie 9 drzwi do budynku zostały otwarte i już można było usiąść na jednym z prawie dwustu krzesełek w holu (tu kolejka jest bowiem „siedząca"). W oczekiwaniu na otwarcie kas, kolejkowiczom czas umilała muzyka na żywo. Otóż w holu ustawiono fortepian, na którym zagrał Krzysztof Baranowski - w tzw. trzech setach: o godz. 10, 11 i 12, otrzymując owacje na stojąco. Personel filharmonii zadbał też o coś dla ciała - dla melomanów przygotowano baniak z wodą do picia i ciasteczka.
Wreszcie o godzinie 13 zostały otwarte trzy kasy i zaczęto sprzedaż. Pierwszych kilku klientów otrzymało białe róże od personelu filharmonii. Jednym z nich pan Józef, który pod filharmonię przyszedł o godz. 5.30, kilka godzin później dołączył do niego wnuczek Antek, piątoklasista uczący się gry na perkusji.
- Kiedyś stało się za szynką, a teraz za kulturą - żartował pan Józef. - Ale jestem bardzo zadowolony z zakupów, warto było wcześnie wstać. Do grudnia będę miał co robić, bo kupiłem sporo biletów na koncerty. Wydałem ponad tysiąc złotych, choć przy okazji kupiłem też bilety dla sąsiadów.
- A gdzie jest róża dla pierwszego klienta? - zapytaliśmy, nie widząc w ręku pana Józefa kwiatka.
- Wnuczek zamienił w kasie różę na płytę wydaną przez naszą filharmonię. Chłopak kocha muzykę, chodzi do szkoły muzycznej - wyjaśnił meloman.
Przedsprzedaż abonamentów odbywać się będzie w kasach filharmonii również we wtorek od godz. 13. Wspomniany abonament to zakup dla jednej osoby co najmniej 5 biletów na 5 różnych koncertów w sali symfonicznej, z wyjątkiem wydarzeń z ceną specjalną, edukacyjnych, wydarzeń odbywających się w sali kameralnej.
Sprzedaż i rezerwacja biletów w kasach ruszą w środę o godzinie 13, a możliwość zakupów przez internet – tego samego dnia o godzinie 15. ©℗
(MON)
Fot. Ryszard Pakieser