Czwartek, 21 listopada 2024 r. 
REKLAMA

(kurier.kwiaty.20) Kawałek własnego nieba

Data publikacji: 2024-09-11 15:47
Ostatnia aktualizacja: 2024-09-19 14:58
 

Gdy jedni widzą kępę zieleni, ona dostrzega trawy tańczące na wietrze. Jak to malarka, nawet zdawałoby się banalnym rzeczom dodaje magii. W jej ogrodzie jest więc ławeczka - tyle że spokoju, huśtawka - ale nastrojów, nawet „drzewo życzeń" i domy elfów. Dla niej to nie jest własny kawałek ziemi, lecz - jak mówi - nieba.

Wspomina wyprawę do Grecji i pewien dom na Samos. Pomiędzy jego kolumnami były rozwieszone śnieżnobiałe płachty delikatnego materiału. Nie chroniły przed słońcem. Nie przynosiły ulgi w upale. Ale rozwiewał je wiatr, pozwalając dojrzeć nieprawdopodobny błękit nieba mieszający się z urzekającym bezmiarem Morza Egejskiego.

- „Właśnie po to są: dla piękna" - powiedział mi stary Grek, gdy zapytałam, jaki sens ma wieszanie niemal przezroczystych zasłon - wspomina Elżbieta Zygmunt. Teraz także w jej ogrodzie jest biała altana z kolumnami, pomiędzy którymi wiatr delikatnie porusza firanami. Jest też taras, z którego zadaszenia zwisają kiście soczystych winogron. A obok rośnie nawet drzewo oliwne.

Cały Szczecin w kwiatach 50 edycja konkursu logo

To wyjątkowo klimatyczne miejsce znajduje się na terenie ogrodów działkowych „Górki Ustowskie". Pani Elżbieta odkryła je dla siebie niespełna trzy lata temu. Gdy znów - jak mówi - szukała „ucieczki przed zwykłą szarą codziennością, z którą nie wiadomo co zrobić".

- Mieszkałam wówczas w centrum Szczecina. Gdzie tłum ludzi, uliczny hałas i zgiełk. Byłam w takim momencie życia, w którym szukałam spokoju i kawałka własnego nieba nad głową. Zanim znalazłam ten właściwy, swój własny zaczarowany ogród, odwiedziłam 16 innych działek. Jednak dopiero tu poczułam, że jestem we właściwym miejscu - wspomina p. Elżbieta.

Urzekło ją to, co zniechęciło wszystkich potencjalnych kupców przed nią. Czyli leśny zagajnik urządzony opodal wejścia, góra usypana z potężnych narzutowych granitów, kamieniami wyłożone kręte nierówne ścieżki, głębokie murowane oczko wodne o lazurowym dnie, nad którym zamocowano drewniany łukowy mostek, wszystkie te tajemnicze zakątki nienadające się pod uprawy.

- Altana była w ruinie. Znajomi mówili, po co ci to. Jak zobaczyli górę, radzili: zrównaj ją z ziemią. Podpowiadali, abym wykarczowała zagajnik, żeby mieć miejsce na owocowe drzewa i krzewy. Podpowiadali, żebym oczko wodne zalała betonem. O wijących się kamiennych ścieżkach też mówili: do usunięcia, bo niebezpieczne, łatwo się potknąć, krzywdę zrobić. Ale ja czułam magię - opowiada p. Elżbieta.

Pozostawiła wszystkie te nietypowe, jak na ogród działkowy, elementy. Wzbogacając je o nowe rośliny i mnóstwo bardzo osobistych elementów dekoracyjnych. Pomiędzy kwiaty i kamienie wplotła nie tylko malowane dzbany i latarnie, ale m.in. również zastawy porcelany i własne szale. Donice ustawiła na siedziskach, a niektóre z nich ubrała w dziergane na drutach ubranka. Altanę odnowiła, dając także jej kominkowi drugie życie. Działkę nazwała i oznaczyła jako „Zaczarowany Ogród". Nie tylko dlatego, że można w nim znaleźć specjalnie przez nią - z wyjątkową dbałością o detale - zbudowane domy dla elfów. Natomiast przy jednym z własnych obrazów wyeksponowała niezwykle dla niej ważne motto: „Żyj swoim życiem... Dzikim i wolnym".

Mówi o sobie, że jest niespokojną artystyczną duszą. Nigdy nie pracowała jako programistka maszyn cyfrowych, choć właśnie takie ma wykształcenie. Za to m.in. prowadziła biuro agencji modelek i firmy sprzedającej kafelki, a nawet - nie mając prawa jazdy - świetnie się sprawdzała w roli dealerki samochodów. Przyznaje, że często zmieniała pracę, bo nudziła ją życiowa stabilizacja. Jednak pięć lat temu, gdy dzieci „wyfrunęły z gniazda", odkryła dla siebie malarstwo.

- Miałam dać znajomemu jakiś prezent. Namalowałam mu mały obrazek. On na moje urodziny sprezentował mi płótna, pędzle i farby akrylowe. Powiedział: „Ela, maluj". Tak zaczęłam malować abstrakcje. Dzieci i znajomi chwalili, ale myślałam, że to pewnie przez życzliwość. Przyjaciółce i malarce Ewie Zeller pokazałam moje prace, gdy odwiedziła Szczecin. Prosiłam, żeby była ze mną szczera. Powiedziała poważnie, żebym malowała dalej - wspomina p. Ewa.

Nie przestała, więc wkrótce będzie miała w Brandenburgii swą drugą wystawę. Malowanie stało się jej pasją, ale - jak mówi - wyraża siebie także aranżując ogród.

- Z szarego kącika uczyniłam kolorowy świat magii. Nic w nim pod linijkę. Bo kwiaty i rośliny mają być szczęśliwe. Potrzebują zachwytu, więc rozmawiam z nimi. Patrzę na moją górę kamieni, a ona żyje: różowymi kwiatami tawuły, białymi płatkami okrywowych roślin, filetowymi budlejami, pomarańczowymi nasturcjami. Wabiąc motyle, pszczoły, nawet jaszczurki. Każda pora roku przynosi zmiany: jedne rośliny rozkwitają, gdy inne umierają. Myślę, że właśnie na tym polega magia ogrodu: na wiecznej zmianie - opowiada p. Elżbieta i przyznaje, że nie wszystkie ze zmian są dobre, jak choćby powodzie: „Górki Ustowskie" już cztery razy w tym roku były zalewane przez Bukową.

Ogród dał jej jednak nie tylko to, czego szukała, czyli azyl, wytchnienie i ukojenie. Ale także niespodziewaną, choć równie cenną przyjaźń - z działkową sąsiadką Ireną. Właśnie dla niej p. Elżbieta szykuje obraz - tym razem przestrzeń między ramami wyklejając kamieniami, sznurkami, patykami. Kto wie, jaką jeszcze twórczą wenę przyniesie jej to miejsce - jak mówi - „magiczne ze skrawkiem własnego nieba nad głową". ©℗

Tekst i fot. Arleta NALEWAJKO

* * *

Partnerami konkursu są: Miasto Szczecin, Szczecińska Agencja Artystyczna, Rajski Ogród, Fosfan SA, Polferries Polska Żegluga Bałtycka SA oraz Polski Związek Działkowców Okręg w Szczecinie.

Więcej prezentacji finalistów na podstronie konkursu "Cały Szczecin w kwiatach"