Cały Szczecin w kwiatach – w tym roku to już 49. edycja naszego cyklicznego konkursu organizowanego razem z Czytelnikami „Kuriera Szczecińskiego”. Przez cały czerwiec i lipiec przyjmowaliśmy Państwa propozycje, które jak zawsze zaskoczyły nas wielobarwną różnorodnością. Na naszych łamach prezentujemy finalistów w poszczególnych kategoriach.
Pora na prezentację kolejnej finalistki. Jest nią p. Grażyna Łoś, którą, podobnie jak w zeszłym roku, zgłosiły do konkursu koleżanki. A trzeba przyznać obiektywnie, że było co zgłaszać, bo ogród robi imponujące wrażenie i widać mnóstwo włożonej pracy w jego utrzymanie.
Umówionego dnia pojechałem na spotkanie z panią Grażyną. Nie była sama – towarzyszyła jej bardzo sympatyczna wnuczka Amelia, która pomaga babci w ogrodzie.
– To nasze wspólne dzieło – mówi p. Grażyna. – Piękno ogrodu jest też zasługą Amelii.
Jak się okazuje, Amelia nie jest jej jedyną wnuczką. Są trzy dziewczynki i wszystkie zostały w osobliwy sposób uhonorowane przez babcię. Pani Grażyna wykonała własnoręcznie ze starych doniczek trzy postaci pomalowane w pastelowe kolory. Dla ozdoby każdej dodała motyle i na głowie zasadziła kwiaty. Amelia jest środkowa, a po bokach Cecylia i Julia. Każda z nich wita przybyłych do ogrodu.
Różnych postaci jest w ogrodzie znacznie więcej. Jest i grajek wykonany z drzewa brzozy i śmiejący się budda, będący symbolem szczęścia i pomyślności. Jest także łoś, żaba oraz żółwie i ślimaki. Wszystkie są ozdobą ogrodu, w którym latem zbiera się rodzina.
– Dom wybudowaliśmy 25 lat temu – mówi p. Grażyna. – Mąż jest architektem i wszystko sam zaprojektował. Bardzo chciałam, aby projekt uwzględniał również ogród. No i tak się stało.
Po wprowadzeniu się należało całość doprowadzić do porządku, bo teren ogrodu nosił jeszcze ślady niedawnej budowy. Sporo było gruzów i desek.
– Wpierw musiałam wszystko uporządkować – mówi p. Grażyna. – Pomału i własnoręcznie doprowadzałam ogród do stanu, jaki mamy dzisiaj. Bywało, że walcem równałam teren.
Obecnie w ogrodzie rośnie m.in. brunera wymagająca żyznej gleby, ale nie może to być gleba sucha lub nazbyt mokra. Powinna mieć odczyn zbliżony do kwaśnego. Sprawdza się w miejscach zacienionych, gdzie niezbyt często dochodzi słońce.
– Chwasty w ogrodzie nie rosną, bo się mnie boją. Bywało jednak, że kwiaty obumierały, bo zaatakowała je jakaś choroba roślin, z którą prędzej czy później spotka się każdy hodowca kwiatów – opowiada p. Grażyna. – Jeśli nie mogłam sobie sama poradzić z chorobą roślin, to brałam kwiat ze sobą i jechałam na ulicę Słowackiego, gdzie szukałam pomocy u fachowców z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego – mówi p. Grażyna. – Spotykałam się zawsze z życzliwą pomocą. Naukowcy chętnie sprawdzali przywiezione przeze mnie rośliny, bo dla nich i studentów był to gotowy materiał do badań. Udzielali również porad, jak sobie radzić z chorobą atakującą kwiaty.
Ogród pani Grażyny jest kolorowy dzięki odpowiedniemu doborowi kwiatów. Oprócz wspomnianej wcześniej brunery (zwanej także niezapominajką kaukaską) są tam również jasnoty, dalie, chryzantemy, petunie, begonie oraz żółte i różowe datury. Kwiatów jest oczywiście znacznie więcej, a ich nadmiar właścicielka rozdaje każdemu chętnemu, bo jak sama mówi – powinny cieszyć również innych.
Ogrodniczą pasję babci przejęła także wnuczka Amelia, która od dzieciństwa przejawia zainteresowanie biologią.
– Razem z babcią rozsadzam i pielę kwiaty – mówi Amelia. – Ostatnio szczepiłam żyworódkę. A w przyszłości chciałabym zostać lekarzem ortopedą. ©℗
Krzysztof ŻURAWSKI