Tor kolarski otrzymał „zdrowotny zastrzyk”
Na dużej elipsie toru kolarskiego przy balustradzie pracują ludzie. Gospodarz tego obiektu GWKS przeprowadza tu generalny remont. Wiele lat tor kolarski czekał na konserwację, a następnie remont. Niestety tylko czekał. Urządzano na nim dziesiątki imprez, a nie starano się właściwie zabezpieczyć, przynajmniej powierzchni, tego pięknego obiektu.
W roku bieżącym wreszcie GWKS przystąpił do prac remontowych i od miesiąca wre tu praca. Wokół toru wybudowano barierę zapewniającą bezpieczeństwo publiczności i zawodnikom. Remontuje się mocno sfatygowaną nawierzchnię toru. Robotnicy zalewają cementem wdrążenia pomiędzy płytami, dzięki czemu kolarze zyskają na szybkości. (…)
Co już zrobiono, przekonamy się w niedzielę na zawodach kolarskich.
„Kurier Szczeciński” z dnia 19 kwietnia 1953 r.
Ukrócić spekulację żyletkami
Na wystawie nęci oko „setka” żyletek. W sklepie uprzejma ekspedientka zachęca: żyletki, proszę bardzo, u nas wszystko można dostać. Poprosiłem o jedną żyletkę.
– O nie, u nas sprzedaje się 5 albo więcej – odpowiada jasnowłosa sprzedawczyni. – Taką żyletką to pan ogoli się nawet dwa razy, a 5 sztuk kosztuje zaledwie 20 zł (!) – dodaje z uśmiechem.
Nie kupiłem, ale za to doszedłem do wniosku, że lepiej i znacznie taniej można golić się w zakładzie fryzjerskim. Wyszedłem z gościnnych progów Komisu nr 92 przy ul. Krasińskiego 99. 200 m dalej, jegomość z podniesionym kołnierzem cicho nawoływał: żyletki, żyletki. Spytałem, po ile: jedna kosztuje 5 zł, a para 8, spojrzałem na markę. Ta sama co w Komisie.
Wspaniała dwuwarstwowa (oby tylko) robota. Bez konkurencji, wszystko idzie składnie: mimo to odpowiednia komórka do walki ze spekulacją powinna zająć się tym „udogodnieniem” i ukrócić (że tak nazwiemy skromnie) „handelek” żyletkami.
„Kurier Szczeciński” z dnia 14 maja 1953 r.
„Teatr – widmo” nadal zasłania widok na Stare Miasto
(…) Trzy lata temu poseł Witold Spychalski zwrócił uwagę Miejskiej Rady na los teatru. Na jego wniosek odpowiednia komisja zajęła się tą sprawą. Musiała to być dobra komisja skoro uznano, że teatr można odbudować i oddać do użytku Szczecina.
Pisaliśmy wtedy pochwalne hymny na cześć Melpomeny. Wszyscy szczeciniacy bardzo się cieszyli, że będziemy mieli taki okazały teatr.
Kiedy przystąpiono do opracowania kosztorysu, wówczas wyszło na jaw, że koszt odbudowy teatru przewyższa koszty budowy nowego.
Po tym przykrym odkryciu zabrakło nagle właściciela teatru. Nikt nie chciał się do niego przyznać. Ani Wojewódzka, ani Miejska Rada Narodowa nie chciały wziąć na siebie odpowiedzialności za teatr. A budynek stał i szpecił miasto. Zasłaniał część Starego Miasta i Portu. Zainteresował się nim ZBM i wszelką dobrą cegłę z teatru przekazał na budowę domów.
I tak minęły 3 lata. W końcu zorientowano się, że tak dłużej być nie może, że trzeba coś zrobić z teatrem. MRN zebrała się na odwagę i postanowiła teatr rozebrać całkowicie. (…)
„Kurier Szczeciński” z dnia 27 maja 1953 r.