Reporter „Kuriera” uczestniczy w rajdach Pogotowia MO
Gorąco było w nocy z soboty na niedzielę w Pogotowiu Milicyjnym „07”. Karetki milicyjne wyjeżdżały od wieczora do samego rana we wszystkich kierunkach. Kilkadziesiąt interwencji i kilkaset przejechanych kilometrów w obrębie samego Szczecina – oto smutny bilans tej brzemiennej w wypadki nocy.
Pogotowie MO wzywane było w wypadkach awantur i bijatyk, niekiedy także do złośliwych chuligańskich wybryków.
Pijaków zbierano po całym mieście, z bram domów i gruzów, a nawet z trawnika przy pl. Grunwaldzkim (upita do nieprzytomności kobieta).
„Zagęszczenie” pomieszczeń milicyjnych dla pijaków było tak wielkie, że już około godz. 22.00 musiano korzystać z Izb Zatrzymań przy Komisariatach MO na odległych od centrum peryferiach.
Jest szczególnie bolesne, że ogromny procent zatrzymanych opojów stanowiła młodzież w wieku poniżej i powyżej 20 lat.
Były wypadki cięższego kalibru. Do tych zaliczamy bestialskie pobicie pracownika PKP Michała Mikulskiego przez jednorękiego straganiarza PP „Owoce – Warzywa” Mieczysława Skibniewskiego. Pobity odważnikiem po głowie i pokrwawiony kolejarz zabrany został przez pogotowie lekarskie. Podkreślić musimy obywatelską postawę przypadkowego przechodnia p. mgr. St. Wilczyńskiego, który zajął się rannym aż do chwili przybycia pogotowia ratunkowego i milicyjnego.
Zanotowano też wypadek bezczelnej napaści pijanych chuliganów na oficera w samym śródmieściu (pl. Zwycięstwa). I w tym wypadku napastnicy zostali zatrzymani w ciągu paru minut! Odpowiedzą oni za swój niepoczytalny wybryk przed sądem.
Spośród bijatyk małżeńskich na szczególne potępienie zasługuje fakt pobicia do krwi przez żonę 45-letniego M.W.
„Kurier Szczeciński” z dnia 11 września 1956 r.