Z Wiesławem SZYMOŃSKIM, właścicielem psa Seli, którego przywłaszczyła fundacja zajmująca się… ochroną zwierząt, rozmawia Roman CIEPLIŃSKI
- Czy może pan opisać sytuację, kiedy to do pańskiego mieszkania zapukali sympatyczni i uczynni ludzie zapewniający, że niosą bezinteresowną pomoc dla czworonogów?
- To się wydarzyło 14 sierpnia 2023 roku. O 21.30 dwie osoby zapukały do moich drzwi. Przedstawili się, że są z Fundacji Pańska Łaska. Mieli identyfikatory na zawieszkach. Wydawało mi się wówczas, że mieli dobre intencje. Tego dnia byłem zmęczony, bo wróciłem z moim psiakiem, z czteromiesięczną suczką Seli, z dwudniowej wycieczki nad Narew. Może dlatego wpuściłem ich do środka, mimo późnej godziny.
- Jak się zaczęła ta rozmowa i jaki był jej efekt?
- Rozmowa zaczęła się bardzo przyjaźnie. Grzegorz Bielawski i towarzysząca mu pani usiedli. Ja w tym czasie mojego pieska, a jest to chart whippet, trzymałem na ręku, bo otwierając drzwi na wszelki wypadek podniosłem go. To był jeszcze szczeniak. Oznajmili mi, że „mieli jakiś sygnał, żeby sprawdzić, co się dzieje z psem". Ja
...