Środa, 16 kwietnia 2025 r. 
REKLAMA

„Ależ pana zrobili…”. Czy prawo własności do psa nie jest prawem obywatelskim?

Data publikacji: 09 marca 2025 r. 17:31
Ostatnia aktualizacja: 13 kwietnia 2025 r. 21:56
„Ależ pana zrobili…”. Czy prawo własności do psa nie jest prawem obywatelskim?
Fot. Wiesław SZYMOŃSKI  

Z Wiesławem SZYMOŃSKIM, właścicielem psa Seli, którego przywłaszczyła fundacja zajmująca się… ochroną zwierząt, rozmawia Roman CIEPLIŃSKI.

– Czy może pan opisać sytuację, kiedy to do pańskiego mieszkania zapukali sympatyczni i uczynni ludzie zapewniający, że niosą bezinteresowną pomoc dla czworonogów?

– To się wydarzyło 14 sierpnia 2023 roku. O 21.30 dwie osoby zapukały do moich drzwi. Przedstawili się, że są z Fundacji Pańska Łaska. Mieli identyfikatory na zawieszkach. Wydawało mi się wówczas, że mieli dobre intencje. Tego dnia byłem zmęczony, bo wróciłem z moim psiakiem, z czteromiesięczną suczką Seli, z dwudniowej wycieczki nad Narew. Może dlatego wpuściłem ich do środka, mimo późnej godziny.

– Jak się zaczęła ta rozmowa i jaki był jej efekt?

– Rozmowa zaczęła się bardzo przyjaźnie. Grzegorz Bielawski i towarzysząca mu pani usiedli. Ja w tym czasie mojego pieska, a jest to chart whippet, trzymałem na ręku, bo otwierając drzwi na wszelki wypadek podniosłem go. To był jeszcze szczeniak. Oznajmili mi, że „mieli jakiś sygnał, żeby sprawdzić, co się dzieje z psem”. Ja odpowiedziałem – a co się może dziać? Byliśmy na wycieczce i pies jest zmęczony. Na co oni, że mieli sygnał, by sprawdzić warunki psa. Więc im pokazałem te warunki. Posłanie i zabawki, które do dziś są w tym samym miejscu. Pokazałem karmę, także smakołyki, bo Sali była w trakcie nauki chodzenia przy nodze, czy też innych umiejętności. Po czym oni stwierdzili, że w zasadzie wszystko jest dobrze. Ale zapytali, czy przypadkiem nie zgodziłbym się na przebadanie psa? Trochę mnie to zastanowiło, ale dało znać o sobie wieczorne zmęczenie i odbyta podróż. Zapytałem, o jakie badania chodzi. Uzyskałem informację, że to badania kompleksowe; robi się badania krwi, usg, ponadto pies miałby być poddany obserwacji behawiorystycznej. Zaproponowali, że wezmą psa na te badania i trzy dni później, to jest 17 sierpnia, psa mi oddadzą. Zapytałem, jak będzie ten odbiór wyglądał, na co oni, że przywiozą psa w to samo miejsce, czyli do mojego mieszkania. Dodali też, że badania te są bardzo drogie, bo kosztują od 1000 do 1500 złotych. Pomyślałem wtedy, że chyba naprawdę są takie organizacje, które bezinteresownie pomagają, a ja mam szansę sprawdzić, czy badania wykażą coś, czego wcześniej lekarz weterynarii nie stwierdził. Może jest to dobra okazja? A pies był parę dni wcześniej w gabinecie weterynaryjnym. Pomyślałem: może w końcu coś w naszym kraju się zmienia na lepsze?

– Przekazał pan tym osobom swojego pieska, a czy otrzymał pan jakieś pokwitowanie?

– Tak, mam pokwitowanie. Pokwitowanie wystawił Grzegorz Bielawski. Nie ma tam adnotacji, że coś z psem jest nie tak. Napisał, że pies ma błyszczącą sierść i jest szczupły, ale wie pan, jak to w przypadku chartów jest z tą szczupłością… Pies do jedzenia i picia miał dostęp 24 godziny na dobę… Wskazano tam też datę zwrotu psa. Zrobili zdjęcie. Oni zeszli na dół, a ja im psa zaniosłem do samochodu. Przekazałem smycz i jego kołderkę z jego zapachem, którą zawsze miał w samochodzie. Bielawski stał przed autem, pił wodę. Odebrał psa i powiedział, że 17 sierpnia psa odda.

– A co się wydarzyło w dniu, kiedy pieska mieli panu zwrócić?

– Od rana zacząłem dzwonić, ale jeszcze nie bardzo nerwowo, bo przecież te osoby, w tym kobieta, która była z Bielawskim, wydawały mi się wiarygodne. Budziły zaufanie. Ale ja ich źle oceniłem. Teraz to już wiem. Mogłem im podziękować i zamknąć drzwi. Teraz nawet prokurator się z tego śmieje.

– Panie Wiesławie, jeszcze wrócimy do zachowania instytucji państwa, jeśli chodzi o pana sprawę… Ale faktem jest, że tego psa panu nie oddano. Czy uzyskał pan jakiekolwiek połączenie z tą fundacją?

– Próbowałem mailowo, próbowałem telefonicznie i nie wiem, po ilu telefonach, pod wieczór ktoś odebrał w końcu w fundacji. Nie był to Bielawski.

Później napisałem maila. No i dostałem odpowiedź. Ale dopiero 3 listopada. Poinformowano mnie, że „zwierzę zatrzymano czasowo zgodnie z podstawą prawną, czyli artykułem 7 ustawy o ochronie zwierząt z 1997 roku i zwrócone zostanie zgodnie z artykułem 7 tej ustawy”.

Dostał pan informację o „podstawie prawnej” faktycznego przywłaszczenia pana psa dopiero po trzech miesiącach. Czy włączyło się panu światełko ostrzegawcze?

– To się stało już wcześniej. Najpierw zgłosiłem się do Urzędu Miasta w dzielnicy Wola w Warszawie, konkretnie do Wydziału Środowiska. Zgłosiłem się, by urząd mi pomógł odzyskać psa.

– Jakie działania podjął urząd?

– Fundacja przekazała urzędowi miasta krótką notatkę, że na podstawie art. 7 wspomnianej ustawy zatrzymali psa. Nie dostarczyli jednak żadnych dokumentów, których wymagał urząd. Urząd 10 stycznia 2024 roku, prawie pół roku po zabraniu psa, wezwał fundację o dostarczenie dokumentów. Fundacja przez całe postępowanie działała opieszale. 22 stycznia wpłynęło pismo do fundacji wnoszące o przesłuchanie świadków: Marii Ostrowskiej, to chyba ta pani, która była u mnie 14 sierpnia, Grzegorza Bielawskiego oraz trzecią osobę z fundacji. 12 lutego 2024 r. wpłynął wniosek fundacji o wydanie decyzji o wydanie psa. Ja także dołączyłem własne dowody, w tym opinię lekarza weterynarii, że mój pies był w dobrym stanie i nic mu nie dolegało oraz nośniki z materiałami fotograficznymi. Przedstawiłem też swoich świadków, którzy świadczyli, że pies był w dobrej kondycji.

– Czy wszyscy ci świadkowie zostali przesłuchani?

– Wszyscy moi świadkowie zostali przesłuchani.

– A świadkowie tej fundacji?

– Nie, proszę pana.

– Dlaczego?

– Bo się nie stawiali. Pani Maria Ostrowska była dwukrotnie wzywana tutaj do urzędu. W końcu WOŚ wysłał wezwanie do Trzcianki. Także Bielawski był dwukrotnie wzywany. Żadna z tych osób się nie stawiła.

– Jaki jest finał działań podjętych przez samorządowców na Woli w pańskiej sprawie?

– Wydział Ochrony Środowiska wydał decyzję odmowną w sprawie „czasowego odebrania psa” oraz nakazał oddanie pieska właścicielowi z rygorem natychmiastowej wykonalności, ale od tej decyzji Fundacja Pańska Łaska się odwołała do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie. Skutek był taki, że SKO odrzuciło skargę Pańskiej Łaski. Zwróciłem się listownie, mailowo o zwrot psa, telefonicznie też. Reakcji nie było, ale mając już decyzję o zwrocie psa, ponownie zwróciłem się do policji o interwencję. Wcześniej zgłosiłem policji przywłaszczenie psa, ale bezskutecznie, bo jeszcze nie miałem decyzji… W listopadzie 2024 roku zgłosiłem na policji zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Wszczęto postepowanie. Zgłosiłem się też do prokuratury. Ta z kolei wydała prokuratorski nakaz wydania psa przez fundację i odesłała nakaz do policji w miejscowości, gdzie znajduje się siedziba fundacji. No i do dziś praktycznie nie ma żadnej informacji…

– Muszę pana o to zapytać… Kiedy dowiedział się pan, że Grzegorz Bielawski, znany wcześniej także z niesławnej działalności w innej organizacji o nazwie Pogotowie dla Zwierząt, znajduje się w więzieniu?

– Na pewno w 2024 roku. Po żmudnych poszukiwaniach znalazłem tę informacje w Internecie. Wtedy zdałem sobie sprawę, w jakiej jestem sytuacji i z kim mam do czynienia. WOŚ wydał decyzję o zwrocie psa i nadał jej rygor natychmiastowej wykonalności, SKO ją potwierdziło. Najprawdopodobniej fundacja ma prawo odwołać się teraz do sądu i – jak mi się wydaje – odwoła się. Czekamy więc na sąd. Jednocześnie, jakże wolno jednak, trwa postępowanie prowadzone przez policję.

– A czy wie pan, co się w tej chwili dzieje z pana pieskiem?

– Z informacji, które uzyskał WOŚ na Woli wynika, że jedna z osób powiązanych z fundacją „miała psa przez jeden dzień, i że go wykąpała, była z nim u lekarza weterynarii, że zbadano go i, że jakoby był wychudzony. Co ciekawe, kobieta ta odmówiła wskazania miejsca, gdzie się znajduje pies. Pani ta powiedziała, że odbędzie się sprawa sądowa, że „pies znajduje się w dobrych rękach i radzi właścicielowi (czyli mnie), żebym się pieska zrzekł na rzecz fundacji”.

– Coś niebywałego… Wykorzystał pan chyba już prawie wszystkie ścieżki dochodzenia swoich praw, z wyjątkiem sądu. Co pan sądzi na temat skuteczności polskich instytucji, które powinny chronić prawa obywateli? Do dzisiaj wprzęgnięte do pańskiej sprawy zostały takie instytucje jak: samorząd, Samorządowe Kolegium Odwoławcze, policja i prokuratura…

– Jako człowiek osiągnąłem już pewien etap, mam sześćdziesiąt sześć lat, no i ten pies miał mi wreszcie dawać radość i spokój w moim życiu. I tak było, do czasu aż się pojawiła ta fundacja, która praktycznie całkowicie zburzyła mi ten spokój. Odbiło się to wszystko na moim zdrowiu, mam problemy ze snem, nieustannie o tym wszystkim myślę. To wszystko co się wydarzyło, świadczy przede wszystkim o nieskuteczności, o bezradności tych instytucji. O bezradności systemu. Instytucja zajmująca się ratowaniem zwierząt powinna działać, to oczywiste. Ale to powinna być instytucja powołana przez państwo, a nie fundacje, które generalnie wykorzystują zbiórki ogłaszane w mediach społecznościowych. I nie wiadomo, czy pieniądze idą na żyjące zwierzęta, czy na zwierzę, którego nie ma. Z informacji, które odnalazłem w Internecie wynika, że niektóre fundacje, w tym także ta Pańska Łaska, tymi zwierzętami po prostu handlują. Półtora roku nie mam mojego psiaka. Nie wierzę, że przebywa on jakoby w tamtej rodzinie tymczasowej… Nie wiem, czy go kiedykolwiek odzyskam, bo możliwe jest, że został przehandlowany… Natomiast chciałbym dojść do jakiejś sprawiedliwości.

– A jak pan sądzi, dlaczego niektóre fundacje, czy stowarzyszenia jakoby prozwierzęce, w tym takie jak Pańska Łaska, czy wcześniej Pogotowie dla Zwierząt są bezkarne, dlaczego ciągle działają, mimo tak wielu nieprawidłowości, wręcz kradzieży zwierząt…?

– Nie jestem w stanie ocenić wszystkich organizacji, ale jedno już wiem, że Grzegorz Bielawski i otaczająca go świta wykorzystuje system, który jest dziurawy i pozwala tym ludziom działać w Polsce jak sądy, bo oni sami decydują skutecznie, czy komuś zabrać zwierzę. Używają do tego podstępnych metod, by wyłudzić zwierzęta w dobrym stanie. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że niektóre fundacje wykorzystując swój status, okradają właścicieli zwierząt. Jest w Polsce Rzecznik Praw Obywatelskich, ale nie ma rzecznika praw zwierzęcych, a może rzecznika praw właścicieli zwierząt. W mojej sprawie napisałem nawet do Rzecznika Praw Obywatelskich, ale odpisano mi, że oni nie zajmują się takimi sprawami, nie mają nad tym kontroli…

– Z praw obywatelskich wykluczają więc prawa własności do zwierząt? Dziwne…

– Instytucja samorządowa, która starała mi się pomóc, moim zdaniem dobrze to robiła, ale okazała się w tym systemie nieskuteczna. Niektórzy mówią: to jest tylko zwierzę… Ale przecież w wielu przypadkach to jest aż członek rodziny. Jestem bezsilny. Nie wiem, co dalej mogę zrobić? Może pan mi coś podpowie?

– Nie wiem, co odpowiedzieć. Może pańska historia powinna być przestrogą dla innych osób? Mnie jako dziennikarza najbardziej zadziwia bezsilność instytucji państwa, bo przecież wiadomo, kiedy, gdzie i kto, wiadomo w jakich okolicznościach i… nic się nie dzieje. Nie ma konsekwencji.

– W pewnym momencie zadzwoniłem do prokuratury. Prowadziłem rozmowę telefoniczną z pewną młodą panią prokurator, no i ona… uśmiała się wysłuchawszy mnie. Powiedziała: ależ pana zrobili… Jeżeli takie jest podejście prokuratora, to co możemy osiągnąć? I jeszcze coś na koniec: obawiam się, że gdybym tego wszystkiego nie przeżył, najprawdopodobniej wspierałbym takie organizacje jak Pańska Łaska. Bo generalnie mam zaufanie do ludzi.

Ten pies był ze mną bardzo zżyty. A ja z nim. Od pierwszego momentu, kiedy jako szczeniak do mnie podbiegł, wiedziałem że to ten. Człowiek często, kiedy bierze odpowiedzialność za takiego szczeniaczka, przejmuje rolę jego matki. Błyskawicznie wytwarza się silna więź. Tę więź Bielawski rozdarł. I niestety obawiam się, że on po wyjściu z więzienia, co się już stało, wrócił na te same tory. ©℗

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Nie rozumiem was
2025-04-13 22:01:48
Nie rozumiem komentujących. Ani lewactwa, ani prawactwa. Jak się to ma do tego psa?
@Ja,andru
2025-04-13 19:08:59
nikt nie podzielił ludzi tak jak lewactwo - każdy musi mieć jakąś nazwę bo lewacy tradycyjnie definiują problem w nazwach - dlatego prawacy mówią kobieta, mężczyzna a lewacy cispłciowa osoba żeńska i cispłciowa osoba męska... lewacy nawet nazwali sposób dzielenia Polaków jako "model polaryzacyjno dyfuzyjny". Nikt ludziom nie zgotował takiego piekła jak lewacy...
Ja,andru
2025-03-10 05:41:53
Tak jak zrobili to "prawacy" to już wiemy jakie mamy piekło.Tak podzielili naród i teraz dalej chcą pchać się do władzy.
lewacy szykują
2025-03-09 21:22:53
lewacy szykują piekło - obudzicie się jak będzie za późno - właśnie będą zamykać za "mowę nienawiści" (ale nie stworzyli obiektywnej, jasnej i wyczerpującej prawnie definicji mowy nienawiści bo to oni będą decydować co jest a co nie jest mowa nienawiści...

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA