Obserwatorzy życia politycznego zapewne zauważyli, że współpracownicy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, a także niektórzy dziennikarze, nie odmieniają jego nazwiska. To trochę zaskakujące, wszak przez lata obecności pana Ziobry w polskiej polityce można było się już przyzwyczaić do tych łatwych w gruncie rzeczy form gramatycznych.
Na ów przykry dla miłośnika polszczyzny fakt zwrócił także uwagę Michał Rusinek w cotygodniowym felietonie w „Wysokich Obcasach”: „Przy okazji tych dyskusji częściej niż zwykle pojawiało się w mediach nazwisko Zbigniewa Ziobry, niestety często niedeklinowane. Jako gorący orędownik deklinowania nazwisk — ubolewam jeszcze bardziej, gdy dziennikarze mówią np. o partii Zbigniewa Ziobro. Ziobro się deklinuje jak — nie przymierzając — Kościuszko. Pomyślcie, drodzy dziennikarze i dziennikarki, jak by to brzmiało, gdybyście mówili o insurekcji Tadeusza Kościuszko”.
Rzecz charakterystyczna: użytkownicy polszczyzny nie podważają konieczności deklinowania, czyli stawiania w zdaniu wyrazów w różnych formach gramatycznych, ale dla nazwisk robią wyjątek. Powody są zwykle prozaiczne: deklinacja nazwisk jest skomplikowana, a opanowanie złożonych zasad odmiany dość trudne. Jednak nie ma co się poddawać i iść na łatwiznę! Umiejętność odmiany nazwisk jest znakiem wyższej kultury języka! Więc zaglądajmy do słowników, pytajmy ekspertów i odmieniajmy, odmieniajmy!
Nazwiska zakończone na samogłoskę –o, takie jak Ziobro czy Legutko, są łatwe w odmianie, ponieważ odnoszą się do nich te same zasady co do nazwisk zakończonych na –a. I jedne, i drugie odmieniają się tak jak rzeczowniki żeńskie. Swoim studentom podpowiadam, by dopasowywali formy gramatyczne do takich wyrazów, jak kobieta i dziewczynka. Pierwsze nazwisko odmienia się tak: Ziobro, Ziobry (kobiet-y), Ziobrze (kobieci-e), Ziobrę (kobiet-ę), Ziobrą (kobiet-ą), o Ziobrze (o kobieci-e). Drugie podobnie: Legutko (dziewczynka), Legutki (dziewczynk-i), Legutce (dziewczync-e), Legutkę (dziewczynk-ę), Legutką (dziewczynk-ą), o Legutce (o dziewczync-e).
Być może z powodu zbieżności reguł odmiany nazwisk zakończonych na –o i na –a (np. Dulęba, Wieruszka), norma polszczyzny dopuszcza nieodmienność tych pierwszych, jeśli towarzyszą im inne odmienione wyrazy. Można mówić o Zbigniewie Ziobro czy o Ryszardzie Legutko, jednak takie formy mają nacechowanie urzędowe, więc w wypowiedziach ustnych lepiej ich unikać. Ponadto można w słuchających wzbudzić słuszne podejrzenie, że nie radzimy sobie z gramatyką. A nazwiska znanych polityków da się wykorzystać także w celach edukacyjnych, co sugeruje prof. Mirosław Bańko w poradni językowej PWN: „Popularność pewnych postaci może przyczynić się do popularyzowania wiedzy o odmianie niektórych typów nazwisk”.
Więc choć współpracownicy Zbigniewa Ziobry nie popełnili błędu, nie odmieniając jego nazwiska, to jednak sprzeniewierzyli się duchowi polszczyzny. Wszak – jak twierdzi prof. Jerzy Bralczyk – „nieodmienianie jest tłamszeniem duszy fleksyjnej Polaka. Bo dusza fleksyjna w każdym Słowianinie tkwi”.
Ewa Kołodziejek