Niedziela, 21 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Kozulj w pogoni za Edim

Data publikacji: 19 listopada 2019 r. 18:19
Ostatnia aktualizacja: 19 listopada 2019 r. 18:19
Piłka nożna. Kozulj w pogoni za Edim
 

26-letni Zvonimir Kozulj w ostatnim ligowym meczu zdobył nie tylko jedyną, zwycięską bramkę dla Pogoni Szczecin, dzięki czemu jego zespół zakończył pierwszą część sezonu zasadniczego na trzecim miejscu, ale dokonał też kilku innych spektakularnych rzeczy.

Przede wszystkim przerwał swoją dość długą serię bez zdobytego gola. Sezon rozpoczął w sposób imponujący. Po pierwszych dwóch meczach miał na koncie dwa gole i jedną asystę, ale w dwunastu kolejnych spotkaniach gola ani asysty już nie zaliczył.

Kibice zaczęli się niecierpliwić, trener Kosta Runjaic nie miał jednak wątpliwości, że Kozulj to wciąż jedna z ważniejszych postaci w zespole. Szkoleniowiec po przegranym meczu z Cracovią postanowił nawet Bośniaka oszczędzić i nie zabrał go na pucharowy mecz z I-ligową Stalą Mielec, co zakończyło się niespodziewanym odpadnięciem z rozgrywek o Puchar Polski.

Okazało się zatem, że bez Kozulja w składzie jest jeszcze gorzej i jedynym wyjściem jest cierpliwość i oczekiwanie na lepszy czas byłego gracza Hajduka Split. Nastąpiło to w meczu z Lechią i oby był to początek nowej serii czołowego gracza szczecińskiej drużyny.

Transfer za 300 tys. euro

Kozulj zdołał już przyzwyczaić nas do tego, że gra seriami zarówno tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi. Obecnie jest w Pogoni piłkarzem najwyżej wycenianym, najbardziej wartościowym i wciąż mogącym się rozwijać. Podczas letniego okienka transferowego interesowały się nim kluby wschodnie. Nie były to jednak na tyle poważne zapytania, żeby rozpocząć negocjacje na temat transferu.

Pogoń w sierpniu znalazła się w sytuacji mało komfortowej. Kontuzji doznał inny as w drużynie Kamil Drygas występujący w tej samej formacji, kolejne osłabienie w postaci sprzedaży Kozulja mogłoby oznaczać dla zespołu wyrwę absolutnie nie do załatania. Ostatecznie Bośniak pozostał w Szczecinie, ale przestał zachwycać zdobywanymi golami, których drużynie mocno brakowało. Aż do wspomnianego meczu z Lechią.

Ofensywny pomocnik przyszedł do Pogoni po sezonie w Hajduku Split, w którym nie zdobył żadnej bramki. Nie był podstawowym graczem tej drużyny, ale mimo to Pogoń postanowiła wyłożyć za utalentowanego gracza aż 300 tys. euro. To trzeci co do wysokości kwot transfer do Pogoni w jej historii.

Więcej Pogoń wydała tylko na dwóch piłkarzy – na Jacka Chańkę, jeszcze za sowitych czasów Sabri Bekdasa, pozyskanego z Werderu Brema i za Adama Buksę w tym samym okienku transferowym, w którym do Pogoni zawitał Kozulj. Transfer Chańki okazał się niewypałem, transfery Buksy i Kozulja natomiast były absolutnymi hitami wartymi wydanych pieniędzy.

Sezon bez gola

Bośniak w sezonie 2017/18 nie zdobył gola, ale zaliczył pięć asyst. Była zatem nadzieja, że dobrze wpasuje się w zespół i mocno rozrusza go w ofensywie. Również w Pogoni nie miał najlepszego początku. Swoją pierwszą asystę zaliczył dopiero w swoim dziewiątym meczu, natomiast premierowego gola zdobył w wyjazdowym, ale przegranym meczu z Jagiellonią w swoim jedenastym spotkaniu. Oznaczało to, że czekał na swojego gola aż 18 miesięcy. Wcześniej do bramki rywala trafił bowiem w kwietniu 2017 roku.

Później popisywał się w Pogoni znakomitymi seriami. Od września do listopada w sześciu kolejnych meczach zdobył dwa gole i zaliczył cztery asysty, ale prawdziwą furorę zrobił w meczach grupy mistrzowskiej. W siedmiu meczach zdobył sześć goli i zaliczył cztery asysty.

Kozulj sprawił, że Pogoń okazała się trzecią siłą w meczach grupy mistrzowskiej – za rewelacyjnym Piastem i punkt za Jagiellonią. Po kilku sezonach, kiedy Pogoń w grupie mistrzowskiej była zaledwie dostarczycielem punktów, taka odmiana okazała się mocno kojąca. Duża w tym zasługa Kozulja zdobywającego filmowe gole przeważnie strzałami zza linii pola karnego

Kilka dni po zakończeniu sezonu prezes Jarosław Mroczek zapewniał, że Kozulj nie zostanie sprzedany. Później jednak sytuacja robiła się coraz bardziej dynamiczna i niepewna. Ostatecznie Bośniak pozostał w drużynie, a zdania na jego temat były mocno podzielone.

Jedna z opinii była taka, że piłkarz znalazł się w życiowej formie i jest to idealny moment na sprzedaż i dobry zarobek. Kolejna z opinii głosiła, że piłkarza trzeba bezwzględnie w drużynie zatrzymać, bo bez niego nie ma gwarancji na utrzymanie odpowiedniej jakości zespołu.

Lepszy tylko Stipica

Piłkarz w pierwszej części obecnego sezonu nie grał tak dobrze jak się tego spodziewaliśmy, ale wciąż był jedną z najważniejszych postaci w drużynie. W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu był naszym najlepszym piłkarzem. Uwzględniając oceny przyznawane w „Kurierze” po każdym ligowym meczu, okazał się najlepszym piłkarzem kwietnia i maja. W obecnym sezonie lepszą średnią przyznawanych ocen miał tylko świetnie spisujący się Dante Stipica.

Kozulj w poprzednim sezonie zdobył dziewięć goli i zaliczył tyle samo asyst. W żadnym z poprzednich sezonów nie miał tak znakomitych statystyk. W obecnym sezonie jest na razie zdecydowanie gorzej, ma na koncie jak dotąd trzy gole i dwie asysty, ale i tak pod względem częstotliwości udziału w golach z graczy podstawowych wyprzedzają go tylko Srdjan Spiridonovic i Adam Buksa.

26-latek według punktacji InStata jest naszym najlepszym piłkarzem, biorąc pod uwagę tych najczęściej grających. Ponadto w meczu z Lechią zdobył swoją 12. bramkę w 48. meczu. Oznacza to, że średnio zdobywa gola raz na cztery spotkania. Z piłkarzy zagranicznych występujących w przeszłości w Pogoni więcej goli zdobyło tylko dwóch graczy – Edi Andradina 26 i Takafumi Akahoshi 14.

Biorąc pod uwagę częstotliwość zdobywania goli, to Edi też strzelał gola mniej więcej raz na cztery spotkania, przy czym wykonywał też rzuty karne, do których Kozulj nie podchodzi. Pod względem średniej zdobywanych goli najlepszy wynik spośród wszystkich obcokrajowców występujących w Pogoni zanotował w przeszłości Claudio Milar, który zdobył 11 goli w 31 spotkaniach.

Pomijany przy powołaniach

Kozulj notorycznie jest pomijany przy powołaniach do swojej niezbyt silnej reprezentacji. Drużyna Bośni i Hercegowiny przegrała rywalizację w grupie z Finlandią, co w kraju uznano za porażkę dużego kalibru. Piłkarzowi Pogoni Szczecin trudno jednak rywalizować o miejsce w składzie z takimi piłkarzami, jak: Pjanic (Juventus), Krunic (Milan) czy Dżeko (Roma).

Pozostali ofensywni gracze występują w zdecydowanie lepszych od polskiej ligach europejskich: angielskiej, tureckiej czy belgijskiej, więc trudno się dziwić słynnemu niegdyś piłkarzowi Robertowi Prosineckiemu, że nie stawia na Kozulja grającego w kiepskiej lidze i na dodatek w klubie niezaliczającym się do najlepszych.

50-letni szkoleniowiec na temat pomocnika Pogoni wypowiedział się nawet w sposób dla piłkarza dość brutalny.

– Wielu zawodników gra dobrze i się wyróżnia. Co jednak Kozulj może dać reprezentacji? Dlaczego miałbym do niego dzwonić? Znam go z Hajduka. Nie znaczy to dla mnie, że ma być w grupie 23 powołanych. Którego z graczy miałby zastąpić? – pytał retorycznie pół roku temu szkoleniowiec. – W tej chwili nie widzę w nim jakiejś szczególnej jakości.

Brak powołań do reprezentacji kraju może być jednym z powodów, dla których Bośniak nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem ze strony poważnych klubów zagranicznych. Z korzyścią dla Pogoni, której może jeszcze dać wiele dobrego. Nie pomaga również jego wiek. 26 lat to zbyt dużo, żeby wiązać z piłkarzem określone nadzieje na rychłą zwyżkę formy.

– Większe szanse na powołanie widziałbym w graczach młodszych, bardziej perspektywicznych – ocenił pół roku temu szanse na powołanie dla Kozulja Robert Prosinecki.

Pomocnik Pogoni rozegrał dotąd jeden mecz w reprezentacji swojego kraju. Było to ponad trzy lata temu, kiedy był jeszcze piłkarzem bośniackiego klubu Siroki Brijeg i z całą pewnością nie prezentował wówczas takiego poziomu jak obecnie. Wystarczy wspomnieć, że sezon 2015/16 w słabej bośniackiej lidze zakończył z sześcioma zdobytymi golami i trzema asystami. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA