Niedawno wskazywaliśmy Czytelnikom możliwości oszczędzania konkurencyjne dla tradycyjnych lokat bankowych. Dziś jeszcze kilka propozycji.
– Osoby, które nie są gotowe na większe ryzyko, mogą zainteresować się funduszami celu, inaczej target return – radzi Piotr Nowak, analityk firmy Expander. – W Polsce są one właściwie nieznane. Pojawił się dopiero jeden fundusz z tej grupy. Są one natomiast popularne w Europie Zachodniej, w szczególności w Wielkiej Brytanii. Ich konstrukcja jest podobna do tych z grupy absolutnej stopy zwrotu. Zasadniczą różnicą jest jednak to, że fundusze celu nie dążą za wszelką cenę do maksymalizacji zysku, lecz do tego, aby osiągnąć zysk nie niższy niż określona z góry wartość, np. nie mniej niż 5 proc. Aby to się udało, dbają o niską zmienność, czyli minimalizowane jest ryzyko poniesienia wysokich strat. Dzięki temu jest to jedna z lepszych alternatyw dla lokat bankowych.
– Kolejną ciekawą, lecz mało znaną formą inwestowania są fundusze typu zamkniętego – zauważa Jarosław Sadowski, analityk Expandera. – Są one mniej popularne od funduszy otwartych, gdyż jest to inwestycja raczej długoterminowa. Ich zaletą jest jednak to, że mają znacznie większą swobodę działania oraz nie muszą przestrzegać tak rygorystycznych limitów inwestycyjnych. Przykładowo mogą inwestować w nieruchomości, udziały w spółkach niepublicznych, instrumenty pochodne, surowce, waluty czy wierzytelności.
Fundusze zamknięte tworzone są zwykle na ściśle określony czas, wymagają wyższych kwot wejścia oraz mają ograniczenia dotyczące nabywania i zbywania certyfikatów inwestycyjnych. Przystąpić można do nich tylko w okresach tzw. subskrypcji (zapisów), natomiast w trakcie trwania inwestycji – odkupywanie certyfikatów możliwe jest tylko w ściśle określonych terminach (np. co kwartał). Certyfikaty niektórych funduszy są również notowane na giełdzie.
Atrakcyjną alternatywą dla lokat są także produkty strukturyzowane. Łączą one ochronę kapitału z możliwością uzyskania atrakcyjnych zysków. Bezpieczeństwo wynika z tego, że inwestorzy uzyskują zwykle gwarancję, że w najgorszym przypadku na koniec trwania produktu otrzymamy nie mniej niż wpłaciliśmy. Istnieją jednak również warianty, w których klient może zgodzić się, że ochrona obejmuje np. 95 proc. kapitału. W zamian rośnie potencjalny zysk. Jego ostateczny poziom zależy jednak od tego, w co inwestuje konkretny produkt. Mogą to być np. indeks giełdowy, akcje, waluty czy surowce. Warto więc zwracać uwagę nie tylko na to, jaka jest ochrona kapitału, ale również na to, w co będą inwestowane nasze pieniądze. (jps)