Czwartek, 26 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Miasto, gdzie królują rowery

Data publikacji: 22 grudnia 2015 r. 14:52
Ostatnia aktualizacja: 22 grudnia 2015 r. 15:06
Miasto, gdzie królują rowery
 

GREIFSWALD położony jest w północno-wschodniej części Niemiec, a dokładniej na Pomorzu Przednim (Vorpommern), nad rzeką Ryck, około 150 km od Szczecina, 70 kilometrów od Świnoujścia i trzy kilometry od Bałtyku. 
Z nadmorskim umiejscowieniem miasta ma związek zimne, wilgotne powietrze, wypełniające jesienią jego urokliwe uliczki. Pomimo listopadowej pory, kiedy jako reprezentacja „IX Wrót”, dzięki „Kurierowi Szczecińskiemu”, mogliśmy podziwiać rynek oraz gmachy uniwersytetu, w mieście roiło się od młodych ludzi, a zwłaszcza studentów, jeżdżących tu i tam na rowerach. Dlatego też dla mnie nieodzownym elementem krajobrazu Greifswaldu zawsze będę uliczki wypełnione częściej rowerami niż samochodami, co także nadaje miastu w pewien sposób idylliczny nastrój.
Jednym z pierwszych miejsc, jakie odwiedziliśmy w Greifswaldzie, była zabytkowa starówka. Miasto wydało mi się bardzo scentralizowane. Nie dało się jednak wyczuć tłoku, wręcz przeciwnie – panowała swoboda ruchu. Dzięki temu w centrum jest bardzo ciepła atmosfera, jest małomiasteczkowe, lecz kunsztowne. W czasie spaceru zdążyliśmy minąć rynek Starego Miasta, dowiedzieć się o zabytkowym porcie, zobaczyć kościół św. Mikołaja, przejść urokliwą Lange Strasse, odwiedzić plac Rubenowa. 
Opiszę kilka miejsc, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Moją uwagę przykuł pomnik Caspara Davida Friedricha. Pewnie entuzjastom malarstwa romantycznego dobrze wiadomo, że ten malarz, autor „Kredowych skał Rugii” czy „Wędrowca”, urodził się w Greifswaldzie.
Jednak miasto kryje jeszcze wiele innych ciekawych historii. Jedną z nich poznaliśmy w zabytkowej części uniwersytetu. Jedna ze studentek opowiadała nam o dawnych realiach systemu akademickiego. Dowiedzieliśmy się, że w czasach, gdy tylko mężczyźni mogli studiować, uczelnia miała własne sądy i prawo (niekoniecznie zgodne z powszechnym), którego studenci musieli przestrzegać. Jeden z zakazów dotyczył spożywania alkoholu. Studenci, przyłapani na jego nierespektowaniu, czy na innych wybrykach, musieli odbyć karę w… więzieniu. Miała ona nauczyć młodego człowieka podporządkowywania się zasadom. W celi o powierzchni 9 m kw., gdzie znajdowało się okno, łóżko, stół i mały piecyk, skazany miał przemyśliwać swoje zachowanie. Początkowo kary trwały od siedmiu dni do trzech tygodni, a do celi, która nie miała toalety (!), nie można było zabrać ze sobą nic. Na szczęście dla studentów „odsiadka” traciła z czasem swój rygorystyczny charakter. Skazani mogli przynosić własne rzeczy, w tym potrzebne do zaliczeń notatki. Ściany cel pokrywały się fantazyjnie ozdobionymi nazwiskami osób, które odbywały wyrok, a nawet wiadomościami dla następnych więźniów. Z biegiem czasu studenci mogli także wychodzić z cel, by zjeść coś na mieście, a potem nawet zapraszać do dziesięciu osób do pomieszczenia o powierzchni (przypominam!) 9 m kw. Jak się później okazało, odbywanie kary w takim miejscu stało się wśród studentów po prostu modne. W każdy możliwy sposób chcieli zaznaczyć swą obecność w karcerze, co oznaczało utratę przewidzianej przez władze uczelni wychowawczej roli kary.
Kolejnym miejscem, które na długo zapadnie mi w pamięć, będzie zabytkowa aula uniwersytetu, dawniejsza biblioteka. Jest to stosunkowo mała sala, gdzie znajduje się m.in. tron, na którym zasiadał niegdyś rektor podczas szczególnie ważnych uroczystości. Początkowo uniwersytet prowadził jedynie cztery kierunki, które symbolizują cztery figury umieszczone w każdym z rogów poręczy balkonu, znajdującego się pod sufitem auli. Dziś tych kierunków jest o wiele więcej, dlatego też, z uwagi na o wiele większą liczbę studentów, główne uroczystości przeniesiono do potężnej katedry, znajdującej się nieopodal. Wtedy zabytkowy tron jest tam przenoszony, aby rektor mógł na nim zasiąść. Ściany sali mają kolor czerwony, co nadaje im uroczysty charakter, a sufit pomalowany tak, by aula wydawała się bardziej przestronna niż jest w rzeczywistości. 
Aulę zdobi galeria portretów dawnych wykładowców (od wieku XVII), wyeksponowanych na każdej ze ścian. Pozostałością XVIII-wiecznego wystroju są także świeczniki, stylizowane na karykatury mężczyzn; w gardłach, zwróconych ku górze, znajdowało się miejsce na świecę. 
Opisane obiekty wywarły na mnie największe wrażenie. Jednak warto wiedzieć, że Greifswald kryje naprawdę wiele zagadek, które wciąż czekają na wyjaśnienie. Osobiście uważam, że każdy jest w stanie znaleźć tam coś dla siebie. Dlatego cieszę się, że dzięki „Kurierowi Szczecińskiemu” ja oraz czworo innych redaktorów „IX Wrót”, a także uczniowie innych szkół, mogliśmy zwiedzić tak ciekawe miasto. Jest krzepiące, że instytucje spoza systemu oświaty pomagają uczniom w poszerzaniu wiedzy, organizując takie wyjazdy.
Jagoda JANECZEK
IX Wrota
IX Liceum Ogólnokształcące w Szczecinie

Niektórzy z nas zostali w karcerze...

Fot.: Jagoda JANECZEK

Pomnik Caspara Davida Friedricha, autora „Kredowych skał Rugii”

Fot.: Jagoda JANECZEK

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA