Powiedzmy, że federalny minister gospodarki Robert Habeck mówił do pracowników rafinerii w Schwedt: – „Nie będę państwu plótł andronów”. Powiedział to, lecz o wiele bardziej soczyście. Nie we wszystkich więc prasowych relacjach jego słowa cytowano jota w jotę. Istotny był sens: rząd federalny wprowadzi całkowite embargo na ropę z Rosji, a mimo to rafineria przetrwa. Chce nadto, żeby była zakładem przyszłości. Na spotkanie z ministrem przyszło kilkaset osób. Zebranie trzeba było przenieść na wolne powietrze.
Jeszcze w ubiegły czwartek burmistrz miasta Annekathrin Hoppe mówiła dziennikarzowi DPA: „Wszystkie nasze nadzieje pokładamy w przyrzeczeniach kanclerza federalnego i ministra gospodarki”. Zapraszając ministra do Schwedt, jasno napisała do niego w liście otwartym: „Nie chcemy politycznego dyktatu z odległości, prosimy o rozmowy o przyszłości miasta i regionu na miejscu”. Robert Habeck przyjechał kilka dni później, w ubiegły poniedziałek. Reprezentując w rządzie federalnym partię Zielonych, przywiózł propozycje rozwiązań nie zawsze zgodnych z tezami, z jakimi jego partia szła we wrześniu ubiegłego roku do wyborów. Jednak wtedy rosyjskie rakiety jeszcze nie spadały na Ukrainę. Putin zmusił świat do chłodnego realizmu.
O Schwedt nad Odrą media w całych Nimeczech nie informowały jeszcze nigdy tak często jak dziś. Niedawno cytowały m.in. Elisabeth Becker, liderkę grupy Zielonych w Radzie Miasta, która mówiła, że „Schwedt to ucho igielne niemieckiej polityki energetycznej, przez które musi przejść transformacja zmierzająca do uniezależnienia się od rosyjskiej ropy”. Becker jest nauczycielką. Urodziła się w Schwedt. Wie o swoim mieście wszystko.
Mieszkańcy Schwedt pomagają uchodźcom z Ukrainy, współpracując także z partnerami w Polsce. Jednocześnie boją się o swoją przyszłość, bo rafineria, serce ich miasta, jest całkowicie zależna od rosyjskiej ropy. Nie dość, że tylko ją może przerabiać, to jeszcze faktycznym jej właścicielem jest rosyjski Rosnieft. Gdy więc Unia Europejska zapowiedziała całkowite embargo na rosyjską ropę, mieszkańców ogarnął lęk o miejsca pracy. Rząd w Berlinie ociągał się z poparciem embarga. Gdy się zdecydował, miał mocne wsparcie w jednomyślnej decyzji państw G-7, najpotężniejszych gospodarek świata.
Schwedt liczy 30 tysięcy mieszkańców, a rafineria zapewnia bezpośrednio 1200 miejsc pracy. Do tego dochodzi dwa tysiące pracowników zatrudnionych w powiązanych z nią miejscowych firmach. Gdyby dodać firmy transportowe, chemiczne, farmaceutyczne korzystające z produktów rafinerii, liczba miejsc pracy, które od niej zależą, byłaby znacznie większa.
Rafineria zabezpiecza 95 proc. zapotrzebowania Berlina i Brandenburgii na benzynę, paliwo do silników Diesla, samolotów korzystających z nowego lotniska w Berlinie, na olej opałowy używany w gospodarstwach domowych. Zaopatruje Meklemburgię-Pomorze Przednie i zachodnią Polskę. Według radia RBB, gdyby produkcja w niej została wstrzymana, w Berlinie nie wyjechałoby w drogę dziewięć aut na dziesięć.
Gdy więc zaczęto w Schwedt mówić o embargu, pojawiły się czarne wizje masowego bezrobocia i jego skutków. Przypomniały się czasy, gdy po zjednoczeniu Niemiec upadały w Schwedt duże zakłady pracy, bezrobocie sięgnęło 25 proc., a 60-tysięczne wówczas miasto straciło połowę ludności. Rafineria przetrwała i można powiedzieć, że uratowała miasto. Dźwigało się potem uparcie. Także media w Szczecinie informowały o nowej papierni, nowym porcie, parku Doliny Dolnej Odry. Fenomenem zawsze był teatr. Publiczności nie brakowało w nim nawet w czasach dla miasta najtrudniejszych. Kryzys zrodził też ugrupowania skrajne, antypolskie. Jednak wielu mieszkańcom żyło się łatwiej, bo niezbędne artykuły mogli taniej kupować na przygranicznym targowisku w Krajniku Dolnym. Niejeden Polak rozwinął tam wtedy swój biznes. Miasto wyszło z kryzysu. Dziś bezrobocie to 9,6 proc.
Schwedt ma ciekawą historię. W XVII-XVIII wieku, przez sto lat, było centralnym ośrodkiem niemal udzielnego księstwa Schwed-Wildenbruch, rządzonego przez margrabiów z bocznej linii królewskich Hohenzollernów, której ziemie obejmowały także dzisiejszą Swobnicę. W Schwedt mieli okazałą barokową rezydencję. Kwitło tam życie artystyczne, działał teatr operetkowy znany w Prusach. Wiosną w 1945 roku, gdy Armia Czerwona podeszła nad Odrę, miasto zostało niemal całkowicie zniszczone. Wkrótce nowa granica polsko-niemiecka odcięła je od zaplecza po prawej stronie Odry. Mosty przez Odrę były niedostępne, znalazło się na końcu świata. W latach 1968-1990 działało tu zaostrzone więzienie dla enerdowskich niesubordynowanych żołnierzy. Nazywano wtedy Schwedt „wojskowym (fi donc!) pierdlem”.
Można by o Schwedt opowiadać dużo więcej: o otwartej granicy PRL – NRD, polsko-niemieckich małżeństwach, wolnocłowych stateczkach ze Szczecina i Gryfina. Dziś, zwłaszcza na zakupy, jeździ do Schwedt wielu mieszkańców Chojny, Gryfina, Szczecina. Niektórzy jeżdżą także do teatru, parku Doliny Dolnej Odry, muzeum. Mieszkańcy Schwedt jeżdżą do Polski. Były kiedyś nadzieje, że wspólnym przedsięwzięciem polsko-niemieckim będzie rewitalizacja Doliny Miłości w Zatoni Dolnej. Z tamtejszych wzgórz pięknie widać Dolinę Odry, a nocą – światła rafinerii.
Wróćmy więc do niej. Powstała w 1963 r., gdy ukończono ropociąg Przyjaźń. Tak jak rafinerie w Płocku i Leunie (Saksonia-Anhalt) miała świadczyć o „wiecznej przyjaźni z bratnim ZSRR”. Schwedt miało być nadto modelowym miastem socjalizmu. Rok przed otwarciem rafinerii w powietrze zostały wysadzone ruiny zamku margrabiów i teatru. Piętnaście lat potem w miejscu zamku, blisko Odry, zbudowano wielki teatr. Jest faktycznie dumą miasta, choć przyjezdni dziwią się, jak to możliwe, że w 30-tysięczny mieście pracuje teatr repertuarowy, mający trzy sceny w gmachu i scenę plenerową nad Odrą. Największa sala mieści ponad 830 widzów, fasadę zdobią portrety twórców niemieckich i polskich. Z zamku zachowała się brama wjazdowa i trochę rzeźb. Jego walory uzmysławia przestrzenny model.
Po zjednoczeniu Niemiec rafinerie w Schwedt i Leunie zostały sprywatyzowane. Gdy w Rosji prezydentem był Dmitrij Miedwiediew, a premierem Władimir Putin, udziały w Schwedt mieli Wenezuelczycy. Prezydent Hugo Chávez zaczął wtedy robić interesy z Kremlem: kupował broń, samoloty, maszyny, a podczas wizyty w Moskwie ogłosił, że sprzedaje Rosjanom udziały w Schwedt. Rosjanie zaczynali wtedy inwestować w Europie, w Niemczech, również w Polsce. Wydawało się, że ma to być biznes czysto gospodarczy. Uchodziło uwadze to, co Rosja prezentowała w Czeczenii, Abchazji, Górskim Karabachu i nie tylko. W pełni korzystała z kredytu zaufania stworzonego przez sukcesy nowej polityki wschodniej kanclerza Brandta, pokojowego współistnienia, amerykańskiej strategii rozmiękczania. Zachód uwierzył w zapewnienia Władimira Putina, byłego oficera KGB. Tymczasem Rosja odtwarzała imperialną przestrzeń wpływów ZSRR.
Zależało Rosjanom na rafinerii w Schwedt, na pewno wiedzieli, jakie ma znaczenie. Dopięli swego. W 2021 r. Rosnieft kupił od brytyjskiego Shella 37,5 proc. udziałów i zdobył w Schwedt pakiet większościowy: 91,67 proc. udziałów. Zadowolony premier Brandenburgii Dietmar Woidke mówił, że dzięki transakcji „ochronionych zostało wiele miejsc pracy”. Rosjanie stali się dobroczyńcami. Dziś ten mit upadł.
1 kwietnia br. po rosyjskiej agresji na Ukrainę, pracę w rafinerii zaczął nowy prezes Ralf Scheirer. Przez wiele lat prowadził największą w Niemczech, nowoczesną rafinerię MiRO w Karlsruhe, której mniejszościowym współwłaścicielem jest Rosnieft Deutschland. Był też wiceprezesem działającego w Abu Dhabi narodowego giganta paliwowego ADNOC. Niedawno ADNOC zawarł porozumienie z Gazprom Neft z St Petersburga o współpracy w dziedzinie sztucznej inteligencji.
W 2021 r. Niemcy importowały ropę głównie z Rosji (27,7 proc.), USA (10,2 proc.), Kazachstanu (8,0 proc.), Norwegii (7,8 proc.) i Wielkiej Brytanii (7,6 proc.), także z innych państw (20,1 proc.). Portal warsawinstitue.org. podaje, że ostatnio udział ropy rosyjskiej w niemieckich rafineriach spadł do 12 procent. To bardzo dużo. Od 24 lutego Rostnieft ma ogromne kłopoty ze sprzedażą swoich produktów w Europie. Strona internetowa jego berlińskiej filii nie działa.
Jeszcze pod koniec kwietnia przeciwko embargu na import ropy z Rosji był premier Woidke. Mówił, że byłoby to katastrofalne dla całego regionu i zapowiedział, że będzie robił wszystko co możliwe, aby temu zapobiec. Zdaje się, że popełnił gafę, bo powiedział, co powiedział, wtedy gdy min. Habeck był w Warszawie i rozmawiał także o współpracy przy ratowaniu Schwedt poprzez dostawy ropy z innych państw przez port w Gdańsku, obok portu w Rostoku. Nie może to nastąpić z dnia na dzień, bo rafineria została zaprojektowana do przerobu ropy z Rosji o specyficznym składzie. Zanim zacznie wykorzystywać inny surowiec, musi być przebudowana, co kosztuje i trwa.
W związku z dramatem wojny w Ukrainie media berlińskie i brandenburskie coraz ostrzej krytykowały postawę lubianego skądinąd premiera. Komentator rbb 24 Andreas Oppermann pisał, że jest „winien społeczeństwu odpowiedź na pytanie, co chce zrobić dla Ukrainy”. Dodawał: „Pomagamy ofiarom agresora, a jednocześnie mocno go wspieramy, płacąc rachunki za rosyjski gaz i ropę. Jak długo?”.
Niemieckim politykom nie pozostało nic innego, jak poprzeć embargo. Tym bardziej że teraz już dokładnie widać, jak Putin wystawiał niemieckich sprzymierzeńców Rosji do wiatru. Ich zaufanie obrócił w krótkowzroczną łatwowierność i fatalną naiwność, ich dorobek w niwecz. Sprawił, że wielu z nich jest dziś na marginesie życia politycznego, a inni będą tam niebawem.
Co zrobić z rafinerią w Schwedt, jak zmusić właściciela, żeby przestał sprowadzać ropę z Rosji, jaka będzie cena paliw? Minister Habeck zapowiedział w Schwedt, że Rosnieft zostanie wywłaszczony albo że zarząd nad rafinerią obejmie państwowa agencja powiernicza (Treuhand). Godzą się na to różne frakcje polityczne (z wyjątkiem Lewicy i AfD) i potężne związki zawodowe IG BCE, IG Metal i IG Bau, które zapowiedziały, że będą bronić każdego miejsca pracy w rafinerii. Na propozycje ministra Habecka godzi się nowy prezes Ralf Scheirer. Chodzi teraz o to, żeby zmiany przeprowadzić bez likwidowania miejsc pracy, wstrzymywania dostaw paliw odbiorcom, nadmiernej zwyżki cen. Minister Habeck zapowiedział wielomilionową pomoc państwa i prace nad tym, aby rafineria w Schwedt stała się zakładem przyszłości produkującym paliwa oparte na wodorze. Podkreślił: „Potrzebujemy Schwedt”.
Wojna w Ukrainie i agresywność Kremla zmusiły świat, Europę i Niemcy do zasadniczych zmian w swej polityce. Politycy niemieccy jeżdżą do Kijowa, Niemcy dostarczają Ukrainie broń także ofensywną, łamiąc wprowadzone po drugiej wojnie światowej zobowiązania o niewysłaniu jej na tereny konfliktów zbrojnych. Do takiej decyzji zostały zmuszone przez inne państwa, własne media i większość obywateli. Będą modernizować i rozbudowywać armię, czego długo nie chcieli robić, bo kojarzyło się to im z odbudową dawnego militaryzmu, który w wyniku drugiej wojny światowej doprowadził Niemcy do zguby. Nowe państwo niemieckie promowało więc pacyfizm i potężnie rozwinęło pomoc humanitarną dla państw najbardziej potrzebujących. Warto mieć nadzieję, że i ten kurs swej polityki utrzyma. Min. Habeck zapowiedział, że nie zrywając z paliwami kopalnymi, RFN przyspieszy badania nad pozyskiwaniem energii ze źródeł odnawialnych. Jeśli to się uda, także w Schwedt, na pograniczu, powstanie kolejny ośrodek nowoczesnych technologii dla przyszłości. Zło wojny, wywołanej przez Putina, przemieni się w dobro dla ludzi i Ziemi.
Warto więc przyglądać się miastu Schwedt. Już 1 czerwca odbędą się tam Polsko-Niemieckie Dni Teatru, a 3-4 września, również w Teatrze Uckermärkische Bühnen, doroczne targi gospodarcze pogranicza INCONTAKT. Zaprezentuje się na nich około dwustu wystawców. Dzień wcześniej poprzedzą je targi edukacyjne SAM (Studien- und Ausbildungsmesse).
Bogdan TWARDOCHLEB