Tylko w ubiegłym roku opiekę w szczecińskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt znalazło ponad 1 tysiąc zwierząt. Gros z nich „tylko na chwilę”, co w realiach placówki faktycznie oznacza dwa-trzy miesiące. Bywały jednak przypadki szczególne – jak Hadesa, psiaka specjalnej troski – który jako jedyny pamiętał jeszcze zimne kraty starego schroniska, z al. Wojska Polskiego.
Hades był jednym z najbardziej lękliwych i wycofanych psów, jakie kiedykolwiek trafiły do szczecińskiego przytuliska dla zwierząt.
– Mamy bardzo dobre wyniki adopcyjne – jedne z najlepszych w kraju. Na ponad 500 psów, które trafiły pod naszą opiekę, 98 procent znalazło domy – mówi Ewa Mrugowska, kierująca Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie. – Ze statystyk wynika, że 50 procent trafiło do nowych rodzin, jako psy adopcyjne. Natomiast 48 proc. wśród naszych podopiecznych to tzw. odbiory właścicielskie. Dotyczą psów zagubionych i następnie odebranych przez dotychczasowych opiekunów. Pozostają jeszcze 2 procenty… To psy specjalnej troski – głównie stare, chore, z problemami behawioralnymi. Te w naszym schronisku przebywają najdłużej, nawet latami.
Właśnie w tej grupie schroniskowych „weteranów” był Hades (379/22). Miał za sobą wyjątkowo trudną przeszłość. Był jednym z psów dzikiego stada, które wegetowało na polach w rejonie Starego Czarnowa. Blisko pół dekady temu – wraz z Kawką, Inką i Neską – został odłowiony i przekazany do schroniska w Choszcznie. Gdzie spędził rok – w strachu przed człowiekiem, kompletnie wycofany, przerażony, bez jakichkolwiek perspektyw na adopcję. Pewna dobra dusza pamiętała jednak o czwórce wyjątkowo skrzywdzonych przez los i ludzi czarnych niczym heban kudłatych „dzikusków”. Zadbała, aby – na zasadzie międzygminnego porozumienia – wydobyć psiaki z Choszczna i przewieźć do Szczecina.
Tak blisko trzy lata temu Hades z „siostrami” w bezdomnej niedoli dotarł do przytuliska, które wówczas jeszcze mieściło się w fatalnych warunkach przy al. Wojska Polskiego. Szczęście w nieszczęściu, że cała czwórka psiaków trafiła już na nowe realia zarządzania placówką (efekt tzw. okrągłego stołu dla schroniska) – wspartego na rzeszy wolontariuszy z pasją i oddaniem opiekujących się schroniskowymi bezdomniakami.
– Tylko dzięki ich mozolnej codziennej ciężkiej pracy czwórka ze Starego Czarnowa zyskała szansę na nowe życie – podkreśla kier. Ewa Mrugowska.
Najpierw do adopcji trafiły „dziewczyny”: Kawka, Inka, Neska. Hades… Przed nim była jeszcze długa droga. Tym bardziej że przenosiny ze starej do nowej – przy ul. Zwierzęcy Zakątek – siedziby schroniska zniweczyły część pracy nad jego zaufaniem do ludzi.
– Pamiętam, że wówczas jeszcze nawet nie chodził na smyczy. Wciąż był półdziki. Czasem pozwolił się pogłaskać. Nieśmiało merdał na widok znajomej osoby. Zdarzyło mu się nawet liznąć rękę opiekunki. Ale… Wystarczyła chwila nieuwagi, zbyt szybki ruch ręką, a natychmiast się chował, okupując boks wewnętrzny – wspomina jedna z wolontariuszek.
– Hades byłby bez szans, gdyby nie serce i upór Iwony. Smaczki, przytulanki, głaski… Tak, ale w tym szczególnym przypadku do przełomu i zaufania droga była o niebo trudniejsza. To piękna historia wyjątkowej przyjaźni między opiekunem i psem. Iwona wchodziła do Hadesa boksu i z nim siedziała: godzinami, dniami, miesiącami. Spędzała z nim czas, oswajała. Czytała mu, śpiewała, czarowała, aż… Wyprowadziła psa na ludzi. Dosłownie – wspomina kier. Ewa Mrugowska. – Dla Hadesa zadział się cud. W ubiegłym tygodniu, w końcu trafił do adopcji. To był dla nas wszystkich historyczny moment: nowy dom i prawdziwą rodzinę znalazł bowiem ostatni pies, który pamiętał jeszcze realia schroniska przy al. Wojska Polskiego.
– Polały się łzy… – przyznaje jedna z wolontariuszek.
Po adopcji Hadesa – symbolicznie – rozpoczął się nowy rozdział dla placówki przy ul. Zwierzęcy Zakątek. Tyle że nie ma co liczyć na laury. Przeciwnie: w schronisku stale biją na alarm.
– Trafia do nas coraz więcej szczeniąt, a to bardzo niepokojący syndrom. Tym bardziej że są porzucane – jak kiedyś – po lasach i rowach. Pod naszą opiekę trafia też znacznie więcej kotów. Gdy psów w schronisku jest teraz 70, w tym 19 berneńczyków przekazanych z interwencji Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, to kotów mamy 63 – w tym 21 wolno żyjących wokół schroniska. Tradycyjna proporcja dużej przewagi psów w schronisku została wyraźnie zachwiana. I to jeszcze przed okresem tzw. kociej górki – zwraca uwagę kier. Ewa Mrugowska.
Tym większego znaczenia nabiera hasło: „Adoptuj, nie kupuj!” ©℗
Arleta NALEWAJKO