Środa, 24 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. 66 urodziny Leszka Wolskiego

Data publikacji: 10 kwietnia 2019 r. 10:36
Ostatnia aktualizacja: 10 kwietnia 2019 r. 15:01
Piłka nożna. 66 urodziny Leszka Wolskiego
 

Leszek Wolski 10 kwietnia obchodzi 66 urodziny. W Pogoni grał przez 16 lat, dwukrotnie grał w finale Pucharu Polski, dwukrotnie stawał na podium mistrzostw Polski. Zdobył dla Pogoni najwięcej goli na boiskach ekstraklasy - aż 88. Więcej od takich piłkarzy, jak Kielec (81), Dymkowski (73), czy Leśniak (65).

Nie było w Pogoni piłkarza, który rozegrałby więcej spotkań dla tego klubu w pierwszej lidze (348). Leszek Wolski jest przykładem zawodnika, który świetnie potrafił wykorzystać sprzyjające okoliczności, a jego kariera może posłużyć, jako wzór wierności do barw klubowych. W Pogoni z roczną przerwą spędził 22 lata - zaczynając od drużyny trampkarzy, trenowanej przez Floriana Krygiera.

- Poznaliśmy się z Leszkiem, gdy mieliśmy po 12 lat - wspomina Zbigniew Kozłowski. - Przez trzy lata trenowaliśmy w jednej drużynie u Floriana Krygiera. Leszek od początku charakteryzował się bajeczną techniką. Grał w ataku, strzelał mnóstwo goli. Razem ze Zbyszkiem Czepanem rywalizowali o miano najlepszego technika - tak było niemal do końca ich piłkarskich karier.
 
Gorące lato 1971
 
Było lato roku 1971. Pół roku wcześniej z gry w Pogoni zrezygnował Marian Kielec. Pogoń zajęła jednak czwarte miejsce - najlepsze w historii, a apetyty kibiców wciąż rosły. Drużyna prowadzona przez Eugeniusza Ksola szykowała się do wyjazdu na zgrupowanie do Świnoujścia. Na miejscu zbiórki zabrakło dwóch napastników: Wojciechowskiego i Jakóbczaka, którzy w tajemnicy postanowili zamienić Pogoń na Lecha Poznań.

- Musiałem szybko podjąć jakąś decyzję - wspomina Eugeniusz Ksol. - Nie miałem napastników, a liga miała się zacząć za kilka tygodni. Wiedziałem, że w drużynie rezerw jest utalentowany 18 latek, który strzela dużo goli, ale bałem się na nim opierać grę drużyny. Musiałem jednak zaryzykować i powołałem Leszka na zgrupowanie. Powiedziałem mu, że ma szansę zająć miejsce w podstawowym składzie, ale musi ciężko pracować.

- Mnie jeszcze w pierwszej drużynie nie było, ale pamiętam, że już w pierwszym sparingu Leszek zdobył trzy gole - dodaje Z. Kozłowski. - Było jasne, że zostanie w drużynie. My, jego koledzy z trampkarzy i juniorów bardzo się cieszyliśmy i kibicowaliśmy mu.
 
Po 5 goli z Czubakiem
 
Wolski wiedział, że zadebiutuje w inauguracyjnej kolejce. Zespół jednak nie spisał się dobrze. Przegrał w Opolu z beniaminkiem - miejscową Odrą 0:1 i zebrał moc krytyki. Wolski w pierwszym sezonie gry należał do podstawowych zawodników. Przez cały sezon opuścił tylko jedno spotkanie, strzelił 5 goli - najwięcej w drużynie. Tyle samo miał na koncie jedynie bardziej doświadczony Tadeusz Czubak.

- Leszek na pewno był bardziej utalentowany od Czubaka - wspomina Eugeniusz Ksol. - Początkowo wystawiałem do gry obu. Leszek był nieco cofnięty, albo bardziej z lewej strony. Potem jednak zajął miejsce Czubala na środku ataku i występował na tej pozycji przez wiele sezonów.

Wiosną roku 1972 do drużyny Pogoni dołączył Henryk Wawrowski, który w latach 1975-77 był podstawowym zawodnikiem najlepszej w dziejach reprezentacji Polski.

- Leszek był na pewno czołową postacią w I lidze, jednak w latach 70 przebić się do reprezentacji było bardzo trudno. Brakowało mu trochę centymetrów. Był świetnie wyszkolony, ale trochę słaby fizycznie. To chyba było decydujące - oceniał swojego kolegę H. Wawrowski.

- Trenerzy reprezentacji wiedzieli tylko tych z Warszawy, lub z Górnego Śląska - potwierdza Eugeniusz Ksol. - Przekonał się o tym wcześniej Marian Kielec.
 
O miejsce z Kapką i Kustą
 
Wolski najpierw w młodzieżówce rywalizował z takimi piłkarzami, jak Marek Kusto i Zdzisław Kapka. Obaj młodsi od Wolskiego o rok pojechali na finały mistrzostw świata do Niemiec, choć ten pierwszy nie zagrał nawet minuty, a ten drugi zaliczył epizody. Napastnik Pogoni zagrał w meczu reprezentacji do lat 23, rozgrywanym w Szczecinie w połowie lat 70. Polska pokonała wtedy Grecję 2:0.

- Do pierwszej reprezentacji przebić było się nie sposób - wspomina Wawrowski. - Wśród środkowych napastników brylowali nie tylko Włodzimierz Lubański i Andrzej Szarmach, ale też Roman Ogaza, Joachim Marx, Włodzimierz Mazur, Kazimierz Kmiecik, czy Tomasz Korynt.

- Każdy pierwszoligowy klub miał napastnika na wysokim poziomie - przypomina Z. Kozłowski, który z wieloma toczył zażarte pojedynki w meczach ligowych.

Wolski między 1973, a 1979 rokiem był najskuteczniejszym piłkarzem Pogoni. W latach 1974-76 strzelił łącznie aż 39 goli, czyli średnio 13 na sezon. Mimo to, nie doczekał się ani jednej próby od trenera reprezentacji, Kazimierza Górskiego. Zawsze argumentowano, że jest jeszcze piłkarzem młodym, na dorobku i ma czas, by się oswoić z wielkim futbolem.
 
Spadek i zmiana pozycji
 
W roku 1979 Pogoń spadła do II ligi, a Wolski powoli zaczął być wycofywany do drugiej linii. Coraz częściej trenerzy oczekiwali od niego, by kreował grę i raczej wspomagał napastników, niż wykańczał akcje całego zespołu.

- Ja trafiłem do zespołu w roku 1985, kiedy Leszek sposobił się raczej do zakończenia kariery - wspomina Adam Benesz. - Mimo to mocno naciskał na piłkarzy z pierwszego składu. Nikt nie mógł osiąść na laurach, bo Leszek zawsze był gotowy, by zająć jego miejsce i gdy była taka potrzeba, to wchodził na boisko i strzelał ważne gole.

- Gdy wchodziłem do drużyny, to najbardziej pomagali mi Leszek i Zbyszek Czepan - mówi Andrzej Miązek. - Obaj byli niemal rówieśnikami, wychowankami i im szczególnie zależało, by młodzi piłkarze czuli się dobrze. Później, w następnych latach widywaliśmy się już na stopie koleżeńskiej, razem z całymi rodzinami.
 
34 lata i wystarczy
 
Leszek Wolski zakończył swoje występy w Pogoni w sezonie 1986/87. Miał już 34 lata. Jak na tamte czasy, to było dużo. Po jednym ze spotkań trener Leszek Jezierski przyznał, że musiał prosić Leszka, by wszedł na boisko z ławki rezerwowych. Wolski był już na specjalnych prawach i sam doskonale wiedział, czy jest w stanie w danym momencie pomóc drużynie, czy nie. Bez jego goli w roli dżokera, Pogoń nie byłaby jednak wicemistrzem Polski.

- Po zakończeniu rundy jesiennej roku 1986 Leszek chciał już zrezygnować - opowiada Andrzej Rynkiewicz, ówczesny kierownik drużyny. - Przekonywałem go, żeby dotrwał jeszcze pół roku, bo mieliśmy szansę na mistrzostwo. Skończyło się na drugim miejscu, które i tak dla Leszka było życiowym sukcesem. Jego rola w drużynie była ogromna, choć nie był już podstawowym zawodnikiem. Cały czas naciskał na innych graczy, był jeszcze na tyle dobrym piłkarzem, że miał autorytet i poważanie. Na wiosnę strzelił trzy ważne gole, które bardzo nam pomogły.  ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

krotko
2019-04-10 14:45:09
Profesor w porownaniu z aktualnie grajacymi+ wychowanek+wiernosc barwom klubowym.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA