Rozmowa z Pawłem Nowakowskim, wiceprezesem szczecińskiej Fundacji Literatury im. Henryka Berezy wydającej kwartalnik literacko - kulturalny "eleWator"
– Uzyskaliście od resortu kultury dofinansowanie na kolejne trzy lata. Co to oznacza dla pisma?
– Małą stabilizację. Możemy spokojnie pracować nad kolejnymi numerami. Odnieśliśmy prawie sukces. Prawie, bo otrzymaliśmy 85 proc. tego, co dostawaliśmy w latach 2015-2017, a inflacja i koszty rosną. Trzeba pamiętać, że dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego to 40 proc. kosztów wydawania pisma. Drugie 40 proc. otrzymujemy z Urzędu Miasta Szczecin, a pozostałe 20 proc. to nasz wkład własny.
– W tym rozdaniu przesiew był duży, większość czasopism nie dostała pieniędzy…
– Standardowy wniosek do ministerstwa liczy około 15 stron. Nasz miał stron 35. I nie pisaliśmy w nim o tym, jacy jesteśmy fajni i w związku z tym należy nam się dotacja, ale szczegółowo omówiliśmy każdy z 12 ostatnich numerów, wyjaśniając, dlaczego zajęliśmy się takim, a nie innym nazwiskiem czy zjawiskiem. Pokazaliśmy też pewną ciągłość, to że pewne tematy wynikają z tego, co robiliśmy wcześniej – zrobimy na przykład numer o Elisabeth Bishop, bo wcześniej omawialiśmy Virginię Woolf. Jeden z numerów poświęciliśmy Witoldowi Wirpszy. Dziennikarka, z którą rozmawiałem na ten temat, powiedziała, że przypomnienie tej postaci to powinność. I tym się zajmujemy – powinnością, a nie bieżączką literacko-celebrycką.
– Jaki jest odbiór pisma?
– Mimo że jestem bardzo wybrednym czytelnikiem i sporo tekstów odrzucam, to jeśli chodzi np. o prozę, mamy już wypełniony plan do końca przyszłego roku, tak wiele propozycji nadchodzi. To teksty debiutantów, ale i uznanych twórców. W ciągu kilku dni po tym, jak ogłosiliśmy nowe zasady prenumeraty, dostaliśmy przelewy od prenumeratorów. Są ludzie, którzy uważnie śledzą, co robimy. Literaturoznawca Edward Balcerzan powiedział o nas tak: „Charakterystyczną, a zarazem najcenniejszą właściwością «eleWatora» – w jego już pięcioletniej historii – są analogie sposobu redagowania kolejnych numerów do tworzenia dzieł sztuki”. Z kolei Janusz Drzewucki, redaktor działu poezji w „Twórczości”, stwierdził, że „wokół «eleWatora» udało się skupić grono znakomitych autorów wywodzących się, co najważniejsze, z różnych pokoleń, a także z różnych ośrodków kulturalnych w kraju”.
– Kondycję pism literackich w Polsce oceniasz pozytywnie? Negatywnie?
– Na Facebooku obserwuję, że większość pism funkcjonuje jak skrzynki e-mailowe. Przykładowa redakcja ogłasza temat – w rodzaju „Lewa stopa” albo „Łokieć w krwi menstruacyjnej” – i czeka z założonymi rękami na teksty. A chyba nie o to chodzi, nie na tym polega robienie pisma. Trzeba mieć przemyślany plan, trzeba umieć dobrać ludzi do tematu i tak dalej. Innym dziwnym zwyczajem jest to, że teksty do pisma wrzucane są z jakiegoś seminarium czy konferencji naukowej. Jeśli ja widzę kompletną zbędność takich pism, to tym bardziej jest ona widoczna z centrali.
– Czym się zajmiecie w kolejnych wydaniach?
– W tej chwili drukuje się numer o Wojwodinie, a tworzy o Orianie Fallaci. Będą też numery o Chinach, o świętości, o Leonardzie da Vinci i o Marku Nowakowskim. ©℗
– Dziękuję za rozmowę.
Alan Sasinowski
* * *
W najbliższy czwartek o g. 18 w Domu Kultury 13 Muz przy pl. Żołnierza Polskiego 2 w Szczecinie rozpocznie się promocja 24 numeru "eleWatora". Gościem specjalnym będzie Karol Samsel, autor poematu "Autodafe". Paweł Tański o tym poemacie pisze tak: "Autodafe" Karola Samsela to tom wstrząsający. Pod powierzchnią językowych łagodności kryjący światy niepokojące i przerażające. Książka rozpoczyna się od miękkiego zdania: „Mam aksamitne rękawiczki, wyobraź sobie, proszę. / Mam perłowe nausznice”, ale już po chwili mowa jest o ciemności, piwnicach i brudzie, mroku, lęku, i przedzieraniu się przez nicość i kręgi pustki.