Premier: straty w miliardach, w planach m.in. wsparcie dla kredytobiorców
Straty w wyniku powodzi będziemy liczyli w miliardach; MF zabezpieczyło już 2 mld zł na wsparcie; badamy też możliwości wsparcia kredytobiorców - poinformował premier Donald Tusk podczas powodziowego sztabu kryzysowego we wtorek po południu. Zaapelował do służb o większe wsparcie dotkniętych powodzią.
We wtorek po południu w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu odbyło się kolejne posiedzenie zwołanego w związku z nieustającym kryzysem powodziowym sztabu kryzysowego. Wziął w nim udział premier Donald Tusk wraz z wicepremierem, szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, dowódcami wojskowymi i szefami służb, przedstawicielami władz lokalnych oraz IMGW i Wód Polskich.
Podczas posiedzenia premier zwracał się do urzędników i szefów służb, mówiąc im, że mieszkańcy terenów dotkniętych powodzią są bardzo rozgoryczeni i zniecierpliwieni, jeśli nie otrzymują pomocy.
"Wszyscy bez wyjątku, także samorządowcy i pracownicy samorządów, muszą być wśród ludzi (...). Im więcej czasu potrzebujemy na przygotowanie pomocy, tym bardziej niezbędna jest obecność was wszystkich i waszych podwładnych wśród ludzi w każdym miejscu. Ludzie muszą was widzieć, muszą móc was dotknąć, muszą od was uzyskać elementarną informację" - napominał Tusk.
"Nie może być tak, że tutaj, w tej sali jest lepszy nastrój niż wśród ludzi tam w terenie. Jeśli u nas będzie lepszy nastrój, to ludzi szlag trafi. I trzeba ich zrozumieć, bo my nie jesteśmy od tego, żeby tutaj opowiadać, jak dobrze i sprawnie działamy, tylko, żeby ludzie to odczuwali" - dodał Tusk.
Odniósł się też do przypadków rodzin, które straciły mieszkania i domy, a spłacają kredyty. "Będziemy szukali mechanizmów tak, aby kredytobiorcy, którzy stracili swoje miejsca zamieszkania wskutek powodzi, dostali od nas bardzo czytelną i mocną pomoc w tej kwestii" - zapowiedział premier.
"Szukamy także tych metod tak, żeby nie płacili ZUS-u - szczególnie dotyczy to drobnych przedsiębiorców, którzy stracili albo swój warsztat, albo mieszkanie, albo jedno i drugie" - dodał Tusk.
Premier nawiązał też do osób wracających do zniszczonych w wyniku zalania domostw i próbujących się w nich na nowo urządzać. Przestrzegał przed ponownym osiedlaniem się w uszkodzonych budynkach i podkreślał, że wielu wypadkach konieczne będą ekspertyzy nadzoru budowlanego, które stwierdzą, czy budynek w ogóle nadaje się do renowacji i ponownego wykorzystania.
Podkreślił, że konieczne będzie wsparcie nadzoru budowlanego, osób z odpowiednimi uprawnieniami, z całej Polski. "Wiem, że w samym Kłodzku uległo zniszczeniu 500 mieszkań" - zaznaczył premier.
Jak mówił, przestał się już łudzić, że dotychczasowa rezerwa w wysokości 1 mld zł wystarczy na pokrycie strat spowodowanych powodzią. Ocenił, że wygospodarowane fundusze wystarczą jedynie na doraźną pomoc. "Minister finansów poinformował mnie, że mamy do dyspozycji w tej chwili już 2 mld zł" - przekazał Tusk.
Podkreślił, że straty "będziemy liczyć w miliardach", dlatego z radością przyjął komunikat, że Polska otrzyma duże kwoty z funduszy europejskich. "Nadal będę mobilizował inne kraje, które też padły ofiarami powodzi, żebyśmy odpowiednio mocno nacisnęli na KE" - zapewnił premier.
Podczas posiedzenia premier mówił też o niepokojących sygnałach, jakie do niego docierają od ludzi poszkodowanych podczas powodzi. "Rozmawiam z powodzianami, którzy starają się jakoś przetrwać i zaczynają sprzątać swoje zalane domostwa, więc potrzebują na przykład obuwia, czy rękawic" - powiedział.
"Idą więc do sklepu w wyżej położonej części miasta i dowiadują się, że to co mają kupić - buty gumowe, czy rękawice - są dwa razy droższe, niż były przed powodzią. Podobno jest to zjawisko nagminne. (...). Producenci lub hurtownicy zaczynają korzystać z tej dramatycznej sytuacji, kiedy nagle radykalnie zwiększył się popyt" - ocenił szef rządu. Poinformował, że w związku z tym poprosił Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, żeby tę sprawę "zbadać natychmiast i szczegółowo".
Tusk ocenił, że najważniejsze będą kolejne dwa, trzy dni. Zaapelował też o koordynację i solidarność służb. "To nie może być tak, żeby urzędnicy czy ludzie odpowiedzialni za rzeczy, które się dzieją - a od tych działań zależy czasami życie ludzkie, zdrowie, bezpieczeństwo - żeby to polegało czasami na szukaniu, przepraszam za to słowo, +dupokrytek+. Przecież nie o to chodzi tej chwili" - dodał.
Podczas posiedzenie sztabu sytuację w woj. opolskim przedstawiła wojewoda Monika Jurek. Podkreśliła, że aktualnie najbardziej zagrożony jest powiat brzeski, w tym miasto Lewin Brzeski, gdzie od poniedziałku trwa ewakuacja. Przekazała, że w związku z przelaniem się wody przez wał w Kantorowicach "praktycznie w 90 proc. powierzchni Lewin Brzeski znalazł się pod wodą"; woda sięga nawet dwóch metrów głębokości. Przypomniała, że miasto liczy około 5700 mieszkańców i jest położone poniżej ujścia Nysy Kłodzkiej do Odry.
Do godziny 17.00 - jak przekazała - zostało ewakuowanych 380 osób, które znalazły schronienie w szkołach podstawowych w Brzegu i Łosiowie. Dodała, że zakończono ewakuację z użyciem śmigłowca, ponieważ nikt nie zgłaszał potrzeby ewakuacji z dachu; obecnie używany jest ciężki sprzęt i łodzie. Poinformowała, że nie ma tam prądu, a łączność jest tylko radiowa.
"Sytuacja jest bardzo trudna, kierujący ewakuacją czekają w tej chwili na dwie kompanie specjalne Straży Pożarnej z Olsztyna, które dotrą do Lewina Brzeskiego po godzinie 22.00, ale po to też, żeby być na podmiankę, czyli zmienić strażaków, którzy obecnie uczestniczą w akcji. Zabezpieczane są też wały" - powiedziała Jurek. Dodała, że prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski zapowiedział pomoc w postaci łodzi motorowych, które "może Lewinowi Brzeskiemu już w tej chwili przekazać".
Wojewoda opolski zaznaczyła, że na podstawie porannych informacji "walkę z żywiołem z sukcesem zakończyła Nysa". Podkreśliła, że ewakuacja mieszkańców w Nysie nie została odwołana, ale na podstawie raportu starostwa sytuacja ma być stabilna.
Zaznaczyła, że na terenie województwa opolskiego z użytkowania wyłączono 9 oczyszczalni ścieków, m.in w Nysie, w Brzegu i w Lewinie Brzeskim. Poinformowała, że do godz. 17.00 w bezpośrednich działaniach ratowniczych brało udział 1250 strażaków i 551 żołnierzy WOT.
Podczas posiedzenia sztabu pojawiła się również informacja o pęknięciu obwałowania na zbiorniku w dolnośląskim Mietkowie - dużego zbiornika na Bystrzycy powyżej Wrocławia. Informacja ta została po kilkunastu minutach zdementowana po weryfikacji m.in. z powietrza przez drony i śmigłowiec policyjny, o czym poinformował szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Doprecyzował, że zbiornik w Mietkowie działa normalnie, a incydent dotyczył innej instalacji, o nieporównywalnie mniejszej skali i znaczeniu, w związku z czym obecnie nie ma w planach ewakuacji w regionie Bystrzycy.
Kolejne posiedzenie powodziowego sztabu kryzysowego odbędzie się w środę o godz. 7 rano. Obecna sytuacja meteorologiczna - według IMGW - poprawiła się, kulminacyjna fala na Odrze będzie poniżej zbiornika Racibórz. Również rzeczniczka Wód Polskich, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach, Linda Hofman podała PAP, że sytuacja hydro-meteorologiczna stabilizuje się, a wraz z nią poziom wód w zbiorniku Racibórz.
Komendant główny policji insp. Marek Boroń poinformował we wtorek, że Komendy Wojewódzkie Policji odnotowały już siedem ofiar śmiertelnych powodzi. Dodał, że we wtorek ewakuowano 39 osób, w tym kobietę w ósmym miesiącu ciąży i dwuletnie dziecko.
Podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu insp. Boroń poinformował, że liczba zaangażowanych policjantów od początku działań powodziowych wyniosła 11 tys., a ostatniej doby - 2 tys. 900. "Dodatkowo przesunęliśmy 541 policjantów do Wrocławia i wzmocniliśmy Komendę Wojskową Policji w Opolu 117 policjantami" - meldował.
"W ostatniej dobie liczba zaangażowanych środków to jest 432, w tym 264 to pojazdy i 8 łodzi płaskodennych. Jeżeli chodzi o Centrum Koordynacji Operacji Powietrznych to, tak jak wcześniej 25 śmigłowców dostępnych w dniu operacji. W dniu dzisiejszym użyto 18 śmigłowców, w tym dokonano 34 lotów" - mówił komendant główny policji.
Insp. Boroń przekazał, że we wtorek ewakuowano 39 osób, w tym kobietę w ósmym miesiącu ciąży i dwuletnie dziecko. Jak dodał, liczba ofiar śmiertelnych powodzi wzrosła do siedmiu - cztery odnotowała KWP Wrocław, dwa - KWP Opole i jeden - KWP Katowice.
Komendant relacjonował, że do centrum operacyjnego dotarł zastępca komendanta głównego policji nadinsp. Rafał Kochańczyk, który zajmuje się koordynowaniem działań, sił i środków policyjnych na terenie Opolszczyzny, woj. dolnośląskiego i woj. śląskiego. "Wszystkie siły, które są potrzebne do tych działań będziemy kierowali z odwodu komendanta głównego policji, zarówno policjantów jak i sprzęt" - powiedział.
Insp. Boroń dodał, że do nadinsp. Kochańczyka dołączy zespół do spraw poszukiwań, w tym mobilne centrum do spraw poszukiwań. "Jeżeli będą informacje o osobach zaginionych, będziemy na bieżąco poszukiwać tych osób" - zapewnił.
Komendant poinformował także o pierwszych przykładach szabrownictwa. "W dniu wczorajszym to była stacja Orlen, powiat Kłodzki, dwie osoby zatrzymane przy próbie kradzieży. Drugi przypadek to warsztat samochodowy Lewin Brzeski, skradziony samochód, też dwie osoby zatrzymane" - meldował.
Jak przekazał insp. Boroń, na ten moment zablokowanych jest 86 dróg: 12 krajowych, 32 wojewódzkie oraz 42 powiatowe i gminne.
We wtorkowym spotkaniu powodziowego sztabu kryzysowego we Wrocławiu, oprócz szefa rządu Donalda Tuska udział biorą szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MSWiA Tomasz Siemoniak oraz przedstawiciele służb ratunkowych i mundurowych.
***
Policja poinformowała we wtorek o dwóch ofiarach śmiertelnych powodzi w powiecie kłodzkim. Jak wynika z danych policji, to szósta i siódma ofiara tegorocznej powodzi.
Jak powiedziała PAP podinsp. Wioletta Martuszewska z KPP w Kłodzku, pierwsze zgłoszenie, które policjanci otrzymali we wtorek rano dotyczyło samochodu w Lądku-Zdroju. Dodała, że funkcjonariusze w pojeździe ujawnili ciało mężczyzny.
Z ustaleń śledczych wynikało, że mężczyzna nie był mieszkańcem powiatu.
Kolejne zgłoszenie dotyczyło Stronia Śląskiego, gdzie przy korycie rzeki w pobliżu ul. Polnej policja znalazła ciało mężczyzny. Martuszewska poinformowała, że miejsce zabezpieczyła policja. Prokurator i grupa dochodzeniowo-śledcza wykonują czynności, ustalana jest tożsamość tego mężczyzny – dodała.
Jak wynika z danych policji, to szósta i siódma ofiara tegorocznej powodzi. W sobotę Biała Lądecka zalała kilka ulic w Lądku-Zdroju; największy kataklizm przyszedł w niedzielę. W położonym powyżej Stroniu Śląskim pękła tama i wielka woda spustoszyła obie miejscowości.
***
Do godz. 12 we wtorek zbiornik Racibórz Dolny zgromadził 147,9 mln m sześc. wody, co stanowi ok. 80 proc. jego pojemności – przekazały Wody Polskie. Zgodnie z prognozami dopływ do niego będzie malał; zbiornik przechwycił falę wezbraniową na Odrze.
Według najnowszego wskazania wodowskazu w przygranicznych Chałupkach powyżej zbiornika Racibórz Dolny, poziom wód Odry o godz. 10.40. wynosił tam 572 cm, podczas gdy o godz. 7. były to 604 cm. W niedzielę wskazanie sięgnęło 714 cm, przy stanie alarmowym 420 cm.
Zbiornik Racibórz Dolny o projektowej pojemności 185 mln m sześc. od niedzieli rano jest napełniany, aby przejąć nadmiar wód napływających Odrą. W poniedziałek po południu wizytował go szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, który mówił, że w nadchodzących godzinach spodziewany jest tam napływ wody 1,2-1,3 tys. m sześc. na sekundę przy upuście na poziomie ok. 850 m sześc. na sekundę.
Siewiera uściślił, że do pełnego napełnienia zbiornika potrzeba by dwóch dni napływu wody na poziomie 1,2 tys. m sześc. na sekundę; tymczasem napływ na tym poziomie spodziewany jest do wtorkowego popołudnia.
W niedzielę prezes Wód Polskich Joanna Kopczyńska sygnalizowała, że planowane jest wypełnienie zbiornika Racibórz Dolny do 166 mln m sześć. wody.
Budowę suchego zbiornika w Raciborzu ukończono na przełomie maja i czerwca 2020 r. Zajmuje on powierzchnię 26 km kw., a jego projektowa pojemność wynosi 185 mln m sześc. Długość zapór zbiornika wynosi ponad 20 km. Koszt inwestycji dofinansowanej ze środków Unii Europejskiej, Banku Światowego, Banku Rozwoju Rady Europy oraz budżetu Państwa wyniósł ok. 2 mld zł.
Zbiornik po raz pierwszy piętrzył wodę już w październiku 2020 r. Ze zbiornikiem Racibórz współpracuje położony powyżej polder Buków, którego pojemność powodziowa sięga 57 mln m sześć. W części niesterowalnej rozpoczął on spiętrzanie wody w sobotę.
We wtorek po południu służby RZGW Gliwice przekazały m.in., że w gotowości do przyjęcia nadmiaru wód Odry czeka Polder Żelazna w Opolu.
Według mieszkańców Nysy we wtorek sytuacja po powodzi powoli się stabilizuje. Niektórzy z nich wracają do domów, inni liczą straty i sprawdzają, co zostało zalane. Zwracają też uwagę, że będą potrzebować pomocy w powrocie do normalności.
Choć, jak relacjonują mieszkańcy, sytuacja w Nysie powoli wraca do normy, to ulice miasta nadal wydają się opustoszałe. Nad miastem latają śmigłowce, zamknięty jest urząd miejski, a wjazdu do centrum pilnują policjanci, którzy zawracają większość jadących tu samochodów. Nas, dziennikarzy, wpuszczają – jak mówią – na własną odpowiedzialność, bo miasto ciągle spodziewa się wody z Czech.
Tuż za policyjnym punktem kontrolnym za rondem Solidarności przejeżdżamy przez most nad wzburzoną rzeką i wjeżdżamy do niemal pustego centrum, po którym spacerują pojedyncze osoby. Przy wjeździe wita nas opustoszała Galeria Handlowa Dekada Nysa i jej zalany po strop podziemny garaż.
"Takich miejsc jest tutaj dużo" – mówi nam Bogusław Białochławek. Do drugiej w nocy razem z setkami innych mieszkańców miasta umacniał wały przy ul. Wyspiańskiego. Teraz sprawdza, co zostało zalane.
"W nocy na wałach było bardzo dużo młodych osób, nawet dziewczyn, dużo znajomych. Były nas pewnie setki osób. Przerzucaliśmy worki, dopóki starczyło nam sił. Później wróciliśmy do domu. W samym centrum wody na szczęście nie było, więc chyba nasza praca nie była daremna. Żyjemy, ale będziemy potrzebowali dużo pomocy" – mówi i opowiada, że we wtorek największa walka toczy się przy tamie. Tam pracują żołnierze WOT.
"Tutaj, w centrum, jest już na szczęście po wszystkim. Widać, że te osoby, które stąd uciekły, powoli wracają do domów" – zaznacza.
Bożena Wiśniewska, która przeżyła powódź w Nysie i Kłodzku w 1997 r. o tej obecnej mówi ze spokojem i przyznaje – starsze pokolenie jest już do tego przyzwyczajone, ale powódź jest szokiem dla młodzieży.
"W 1997 r. było zupełnie inaczej. Warunki techniczne były bardzo ograniczone, nie mieliśmy internetu, telefonów komórkowych, nie było informacji, więc sytuację ratowały telefony stacjonarne. Wtedy, jak wróciłam od siostry z Nysy do Kłodzka, przeżyłam szok. Niestety, wtedy nie przewidzieliśmy wielu rzeczy. Teraz Kłodzko stara odsuwać się od rzeki" – ocenia.
Mówi, że w Nysie mieszka na terenie zalewowym. "Wczoraj woda zatrzymała się przy Wieży Bramy Ziębickiej, zaledwie jeden sklep ode mnie" – opowiada. Pytana o pracę służb podkreśla, że działają bardzo sprawnie.
"Podziwiam tych chłopaków z WOT-u, dziewczyny. Są bardzo zaangażowani. To widać" – mówi.
Jak sytuacja wyglądała tu jeszcze niedawno, zobaczyć można w sklepie spożywczym ABC przy ul. Kolejowej w Nysie. Na podłodze widać warstwę błota. Zniszczone przez powódź towary leżą w skrzynkach. Lodówki z napojami stoją powyłączane. Najniższe półki są puste. To do nich sięgnęła woda. Linię wody widać dokładnie na ścianach.
"Proszę spojrzeć. Było jej do kolan" – opowiada pani Halina, właścicielka sklepu.
Kobieta i jej znajoma we wtorek od rana sprzątają sklep.
"Woda, która wdarła się do mojego sklepu sięgała kilkudziesięciu centymetrów. Wszystko co było na dolnych półkach, jest zniszczone. Towar, dokumenty" – mówi ze łzami w oczach. I dodaje, że w niedzielę woda wdarła się do jej spożywczaka w kilka chwil.
Na pytanie, czy gorsza sytuacja była teraz, czy w 1997 r. mówi, że teraz było gorzej. Zwraca uwagę, że na razie nie ma informacji na temat ewentualnej pomocy, której miałby udzielić jej samorząd. Dodaje, że zrobiła zdjęcia zniszczeń.
Kobieta mówi, że woda wdarła się też do jej domu. "U mnie w domu jest podobnie. Bo i kotłownię mam zalaną i pralnię. Nie dość, że sklep zniszczony, to jeszcze dom" – opowiada. "Nie mam pojęcia, co teraz będzie" – dodaje.
Nie przyjmuję tłumaczenia, że ktoś działa niewystarczająco energicznie, ale zgodnie z przepisami; nie ma czasu na proceduralne wygodnictwo; oczekuję zaangażowania i czujności - powiedział we wtorek premier Donald Tusk, odnosząc się do informacji, że Tauron bez uprzedzenia zrzucił wodę do zbiornika Mietków, co pogorszyło sytuację we Wrocławiu.
We Wrocławiu z udziałem przedstawicieli rządu i właściwych służb odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego, zwołanego w związku z sytuacją powodziową.
Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska odniosła się m.in. do zagrożenia dla wrocławskiego osiedla Marszowice. Wyjaśniła, że panująca tam w ostatnich godzinach trudna sytuacja wynika nie z poziomu wody na Odrze, ale ze wzrostu poziomu wody w zbiorniku Mietków, należącego do Wód Polskich. Nastąpił do niego nieprognozowany zrzut wody ze zbiornika, którego administratorem jest elektrownia wodna Lubachów, należąca do spółki Tauron. "Nie zostaliśmy jako Wody Polskie poinformowani o tym zrzucie. I ta woda idzie na Marszowice" - powiedziała Kopczyńska.
Donald Tusk stwierdził, że to "zupełnie szokująca" informacja.
"Zgadzam się z panią prezes, nie czas teraz na śledztwa i rozliczenia, ale chodzi o zapobieżenie podobnym sytuacjom w kolejnych dniach. Kto jest za to odpowiedzialny i w jaki sposób możemy ich dyscyplinować? Jestem gotów użyć wszelkich możliwych metod, by dyscyplinować firmy, które są teoretycznie niezależne, ale w tej sytuacji muszą być absolutnie podporządkowane" - powiedział premier.
Zaznaczył, że oczekuje precyzyjnej informacji na temat przepisów dotyczących działań na zbiornikach wodnych i panujących przy tym zasad podległości.
Według Kopczyńskiej brak komunikacji w sprawie zbiornika Mietków miał związek z instrukcją gospodarowania wodami, według której Wody Polskie nie były wymienione jako adresat informacji w sprawie zrzutu.
Donald Tusk powiedział, że nie przyjmie od Tauronu tłumaczenia, że działali niewystarczająco energicznie, ale zgodnie z przepisami. "Tutaj ludzie pracują niezgodnie z przepisami "po 40 godzin na dobę". "Przesadzam, ale wiecie o czym mówię. Oczekiwałbym podobnego zaangażowania i czujności. Nie ma czasu na proceduralne wygodnictwo" - podkreślił szef rządu.
***
Premier Donald Tusk podkreślił, że Polska i inne kraje dotknięte powodzią będą mogły korzystać z ponad 1,5 mld euro doraźnego funduszu w UE na usuwanie skutków powodzi. Zapowiedział też, że będzie chciał zaprosić szefową KE Ursulę von der Leyen, by zobaczyła, jak poważne są potrzeby wynikające z powodzi.
Szef rządu - przebywający obecnie na Dolnym Śląsku w związku z przechodzącą przez ten region powodzią - wskazał, że Polska może korzystać z pomocy unijnej w postaci sprzętu czy ludzi, np. zespołów ratownictwa medycznego, w ramach Unijnego Mechanizmu Ochrony Ludności. Zdaniem szefa rządu polskie służby są przygotowane i na razie nie ma potrzeby aplikowania o sprzęt z tego mechanizmu.
Tusk podkreślił na wtorkowej konferencji prasowej we Wrocławiu, że druga forma pomocy ze strony UE - finansowa będzie wchodzić w grę po ocenie skutków powodzi. "To będzie dobrze ponad 1,5 mld euro, nie tylko dla Polski, doraźnego funduszu w UE, z którego będziemy mogli czerpać środki, ale dopiero po ocenie rzeczywistych strat" - powiedział Tusk.
Dodał, że będzie chciał zaprosić szefową KE Ursulę von der Leyen, by zobaczyła, jak wygląda sytuacja w Polsce. "Niewykluczone, że ściągniemy szefową KE w najbliższych dniach, może nawet godzinach, by na własne oczy zobaczyła, jak poważne są te potrzeby, by myśleli (w KE - przyp. PAP) na najbliższe miesiące o tym, by zarezerwować większe środki" - powiedział premier.
Ustanowiony w październiku 2001 roku przez KE Unijny Mechanizm Ochrony Ludności ma na celu wzmacnianie współpracy w zakresie ochrony ludności między państwami członkowskimi Unii i 10 innymi krajami. Zależnie od sytuacji pomoc może polegać na: działaniach poszukiwawczo-ratowniczych, gaszeniu pożarów lasów i zabudowań, wysłaniu personelu medycznego, wysłaniu sprzętu medycznego i leków, uzdatnianiu wody, zapewnianiu tymczasowego schronienia, bezpiecznej repatriacji obywateli UE.
W 2019 roku UE rozwinęła Unijny Mechanizm Ochrony Ludności i uzupełniła go o system rezerw rescEU. Rezerwa rescEU obejmuje m.in. flotę samolotów i śmigłowców strażackich, samoloty do ewakuacji medycznej, zespoły ratownictwa medycznego i szpitale polowe.