– Fundusz płac to 80 proc. kosztów polskiego lecznictwa. Jak świat światem, zawsze ministrem zdrowia był lekarz, a gdy powierzono tekę ekonomiście, to szybko z niego zrezygnowano. Pensje lekarskie rosły niebotycznie, zaś pielęgniarki – nie mniej ważne od medyków – zawsze słabo opłacane, bo to lekarze potrafili sobie wynegocjować dobre wynagrodzenia i właściwą liczbę „doktorów” na jednego pacjenta. O średnim personelu medycznym wciąż zapominano. Trzeba więc przeanalizować, jakie są koszty zatrudnionych lekarzy: tych, którzy zajmują się tylko pracą naukową, czyli profesorów, konsultantów, oraz tych „przy pacjencie”, a jakie pielęgniarek i doprowadzić do realności tych funduszy. Znajdą się wówczas pieniądze na podwyżki dla średniego personelu. Zwiększając limit na lecznictwo do 6 proc. PKB, nie zyskają ani pacjenci, ani pielęgniarki – natomiast płace lekarzy kolejny raz poszybują w górę. Dlatego potrzebna jest pilnie zmiana na stanowisku ministra – tylko ekonomista, a nie lekarz, będzie w stanie przeciwstawić się silnemu lobby lekarskiemu. Podziwiamy niemiecką służbę zdrowia, ale tam – od 2005 roku – na czele resortu ochrony zdrowia stanęli: ekonomista, prawnik i absolwentka uczelni technicznej. Tylko raz ministrem był lekarz.
* * *
– Czy NSZZ „Solidarność” jeszcze w Polsce istnieje? Pytam, bo nie widziałem, by w tak ważnej dla naszego kraju rocznicy pierwszych wolnych wyborów 4 czerwca uczestniczył jakiś przedstawiciel „S”. Dla mnie to jednoznaczna deklaracja przynależności do jednej słusznej partii.
* * *
– W Polsce jest ogromna deflacja, którą my, emeryci odczuliśmy przy waloryzacji – otrzymywaliśmy w tym roku po 3 złote „podwyżki” naszych skromnych świadczeń. Tymczasem deflacja nie sięga wybrańców narodu, którzy bez mrugnięcia okiem podwyższają sobie ryczałty na prowadzenie biur poselskich w terenie. Takich obłudników aż przykro oglądać na ekranie telewizora: na co dzień kłócą się o wszystko, ale gdy trzeba przegłosować coś dla ich kieszeni, to zgoda i spokój. Fałsz bije od nich na kilometr!
* * *
– Klika Ochrony Dochodów – tak moi znajomi przechrzcili ten nibyspołeczny ruch pod wodzą Mateusza Kijowskiego. Protestujący na ulicach krzyczą „demokracja”, a ja chciałbym, by wykrzyczeli poprzedniej władzy – bo przecież to ona głównie mobilizuje ludzi do marszów i obalania legalnie wybranej władzy – by wołali: „gdzie są nasze zakłady pracy?”. Nie podoba mi się także, że zamiast polskich pieśni wyśpiewują angielskie szlagiery. Jaki to patriotyzm?
* * *
– Zamiast chodzić po ulicach w obronie polskiej demokracji, niech szczecińscy liderzy KOD zorganizują szczecinianom sympatyzującym z ruchem wycieczki do Zakładów Chemicznych w Policach i Elektrowni Dolna Odra, bo to dobitne przykłady na rządy poprzedniej ekipy, która dziś wszystkimi sposobami chce powrócić do władzy. I dalej pożywiać się na majątku kilku pokoleń Polaków.