Jest półpasożytem, który zabija powoli, latami, dając czas na reakcję służbom odpowiedzialnym za stan miejskiej zieleni. Gdy jedne samorządy usuwają jemiołę z co cenniejszego drzewostanu, to inne problem postrzegają jako nazbyt kosztowną „walkę z wiatrakami”. Jak na tym tle wypada Szczecin?
Jemioła to krzew bez korzeni, który za pomocą specjalnych przyssawek osadza się w koronach drzew i czerpie z nich wodę oraz sole mineralne.
– Jemioła atakuje drzewa osłabione, np. trudnymi miejskimi warunkami wzrostu czy zainfekowane przez grzyby. Jest elementem spirali, która się nakręca po latach doprowadzając do obumarcia gospodarza. Natomiast drzewa zdrowe dość skutecznie radzą sobie z jemiołą. Różnymi metodami przeciwstawiają się infekcji. Niektóre np. są w stanie wytworzyć tkankę korkową, odcinając tym samym półpasożyta od pobierania wody i innych składników odżywczych. Wówczas to krzew jemioły obumiera, a nie jego żywiciel. W przypadku takich gatunków jak topola czy wierzba wpływ jemioły na kondycję fizjologiczną drzew w ogóle jest znikomy. Pod warunkiem, że mają dobry dostęp do wody. Co ciekawe, jemioła atakuje obcą topolę kanadyjską, ale nie rodzimą czarną – mówi dr Krzysztof Jankowski, szczeciński dendrolog.
Jemiołę rozsiewa wiatr. Jej nasiona przenoszą ptaki. Natomiast rozłogi jemioły wędrują wzdłuż gałęzi, pod korą. Dlatego problem narasta i niełatwo się go pozbyć. Już nie tylko z drzew liściastych, ale także z sosny w drzewostanach leśnych – gdzie w ostatnich latach obecność tego półpasożyta również jest obserwowana.
– Ten problem dotyczy może jednego procentu drzew. Dlatego samorządów nie stać na prowadzenie masowych akcji usuwania jemioły ze wszystkich drzew, a wyłącznie z pomników przyrody, starych alei, szczególnie cennych okazów drzewostanu – przekonuje dr Krzysztof Jankowski. – Poza tym takie zabiegi wykonuje się niejako przy okazji. Jeśli drzewo jest wytypowane do cięć sanitarnych lub pielęgnacyjnych, a występuje na nim jemioła, to najczęściej zleca się wykonawcy także jej usunięcie z korony drzewa. Natomiast gdy drzewo jest opanowane przez jemiołę, a nie ma przesłanek do wykonania na nim innych zabiegów, to się jej nie usuwa. Głównie z przyczyn finansowych, bo występuje na tysiącach drzew w naszych miastach, choć również z powodu niskiej skuteczności takiego zabiegu. Jemioła odrasta, bo na trwałe wiąże się z systemem przewodzącym drzewa. Trzeba by więc zabieg powtarzać co kilka lat.
Jemioła zabija powoli, dając czas na pewną reakcję służbom odpowiedzialnym za stan miejskiej zieleni. Właśnie o taką apeluje Igor Podeszwik, lider inicjatywy „Nowy Szczecin”:
„Miasto powinno przeciwdziałać rozrostowi jemioły, stąd wniosek do Prezydenta Szczecina o cykliczne przeglądy drzew w mieście pod kątem występowania jemioły, bieżące usuwanie półpasożyta, zwłaszcza z drzew młodych, oraz o bieżącą pielęgnację i zabiegi pielęgnacyjne drzew już osłabionych”.
Natomiast radny Przemysław Słowik (Koalicja Obywatelska) zwraca uwagę:
– Jako konkretną przyczynę chorób i złego stanu drzew kierowanych do wycinki podaje się nierzadko występowanie jemioły. Widać, że setki – a może nawet tysiące – drzew w mieście są zaatakowane przez tego półpasożyta, który z nich dosłownie wysysa wodę wraz z solami mineralnymi. Szkodliwe działanie jemioły może być jeszcze bardziej spotęgowane w trakcie trwania suszy. Wystarczy kilka lat żerowania półpasożyta, aby doprowadzić do częściowego obumarcia drzewa. Powinniśmy drzewa przede wszystkim leczyć, a nie wycinać.
W związku z tym w jednej z ostatnich interpelacji radny pyta prezydenta Szczecina m.in., czy miejskie służby monitorują skalę porażenia drzew jemiołą, czy w najbliższych miesiącach jest planowane masowe usuwanie tego półpasożyta, a też jakie działania zostaną podjęte wobec drzew osłabionych już po jego usunięciu. Na razie pytania te pozostają bez odpowiedzi. Do sprawy więc wrócimy. ©℗
Tekst i fot. Arleta NALEWAJKO