Jeszcze raz o chlebie
Ile razy kupuję chleb, zastanawiam się zawsze, dlaczego sprzedaje się ten nasz chleb powszedni bez opakowania? Mięso, jarzyny czy owoce można umyć lub obrać ze skórki. Chleb umyty, czy obrany chyba nie smakuje. Nie smakuje też chleb, gdy się widzi wózek, którym zostaje przywożony chleb do piekarni. Wózek nie myty od „urodzenia”, taki sam brudny brezent służący do przykrywania chleba oraz ręce i aparycja transportującego pieczywo odbierają apetyt.
Ktoś zapytał w „Kurierze”, dlaczego cena chleba wynosi zł 49 – a nie 50. Bo w rzeczywistości cena 49 zł jest raczej teoretyczna. W praktyce brak często tej złotówki reszty.
Sądzę, że wszyscy konsumenci byliby zadowoleni, gdyby w cenie 50 zł otrzymali chleb w opakowaniu. Pomyślmy tylko, przez ile rąk przechodzi ten nasz chlebek, zanim dostanie się na nasz stół?
„Kurier Szczeciński” z dnia 28 sierpnia 1950 r.
Zawarczały motory nad Szczecinem
Wczorajsze uroczystości na lotnisku w Dąbiu Szczecińskim zgromadziły około 20 000 osób. Piękna pogoda sprzyjała popisom lotniczym i uprzyjemniła widzom oglądanie zawodów. Ukazujące się na niebie kumulusy cieszyły pilotów zwłaszcza szybowców. (…)
Pokazy rozpoczęły loty modeli wykonane przez najmłodszych kandydatów na przyszłych lotników i konstruktorów – młodzież modelarni szkolnych.
„O godzinie 15 nad lotniskiem ukazał się nowoczesny bombowiec produkcji radzieckiej TU2 pilotowany przez syna robotnika Jędrzejewskiego, który przeszedł przeszkolenie w Związku Radzieckim. Po odlocie bombowca na tle rozpryśniętych kumulusów skrząc się w promieniach słońca ukazał się na niebie myśliwiec typu „JAK” pilotowany przez porucznika Rozmysłowicza, bojownika I Armii.
Z kolei nastąpiły pokazy szybowców (…).
Z zapartym oddechem obserwowano skoki spadochronowe (…)
Następnie mistrz okręgu szczecińskiego – Rozpara, który niedawno osiągnął przelot 165 km popisywał się pięknymi akrobacjami na szybowcu „Jerzyk”. (…)
„Kurier Szczeciński” z dnia 28 sierpnia 1950 r.
Piękna klinika dziecięca uruchomiona w Szczecinie
Jednym z wielu poważnych niedociągnięć na odcinku lecznictwa szpitalnego w Szczecinie był brak odpowiednio wyposażonej kliniki chorób dziecięcych, która mogłaby zasięgiem swoim objąć wszystkie wypadki zachorowań, wymagające leczenia klinicznego.
Oddział pediatryczny Szpitala Klinicznego Akademii Medycznej w Szczecinie nie posiadał wystarczających warunków, które by zagwarantowały lekarzom i personelowi pielęgniarskiemu roztoczenie dostatecznej i fachowej opieki nad chorymi dziećmi. Stały brak łóżek, brak odpowiednich urządzeń był bezpośrednią przyczyną tego, iż często nawet w wypadkach ciężkich, dzieci nie mogły być przyjęte do kliniki. Poważny ten problem został wreszcie rozwiązany w tych dniach. W wyremontowanym skrzydle jednego z gmachów Szpitala Klinicznego przy ul. Unii Lubelskiej urządzona została nowoczesna klinika chorób dziecięcych, jedna z najpiękniejszych tego typu w Polsce, mieszcząca 120 łóżek. (…)
„Kurier Szczeciński” z dnia 30 sierpnia 1950 r.
Ten piękny lokal można lepiej wykorzystać?
Jeśli bar „Stefan” przy ul. Małkowskiego nr 27 (róg Bogusława) nazwiemy „ludzką rzeźnią”, to nie będzie w tym wcale przesady. Od 5 lat mieszkańcy sąsiednich domów są świadkami codziennej „walki byków”, bo chyba tylko tak można nazwać bójki rosłych i wypasionych zabijaków, kończące się zazwyczaj przelewem krwi z dużą domieszką alkoholu.
Dość mamy już tych emocji. Chcielibyśmy wreszcie spokoju, bo przecież codziennie musimy chodzić do pracy, dla nas, dla Polski.
„Kurierku”! Wstaw się za nami do kompetentnych władz o zlikwidowanie tego „baru udręki”. Nasze zabiegi u kompetentnych czynników nie przyniosły dotąd pożądanego skutku. (…)
„Kurier Szczeciński” z dnia 12 września 1950 r.
