„Nie mogę już słuchać słowa wypłaszczać” – napisała na Facebooku moja znajoma. O wyraz wypłaszczać pytają też czytelnicy moich felietonów. Rzeczywiście, ta rzadka forma słowotwórcza zaczęła się pojawiać w informacjach związanych z epidemią: „W Korei dzięki zdyscyplinowaniu społeczeństwa udało się wypłaszczyć krzywą zachorowań”. „Możliwe, że polska krzywa niedługo faktycznie zacznie się „wypłaszczać” i tempo przyrostu śmiertelnych ofiar koronawirusa zacznie spadać”. Warto zauważyć, że cudzysłów w drugim cytacie sugeruje dystans autora tekstu do tego czasownika.
Co znaczy wypłaszczać? Chyba to samo co spłaszczać i rozpłaszczać, czyli ‘zrobić, uczynić coś płaskim’. Hasła wypłaszczać nie notują współczesne słowniki polszczyzny ogólnej. Nie znaczy to, rzecz jasna, że takiego słowa nie ma albo że jest niepoprawne, tylko używa się go raczej w odmianach specjalistycznych. W języku ogólnym wystarczały nam dotąd dwa przedrostki, by stwierdzić, że coś stało się płaskie: przedrostek s-: spłaszczać i przedrostek roz-: rozpłaszczać. Teraz w komunikatach dotyczących epidemii upowszechnia się specjalistyczne wypłaszczać, a my z nadzieją czekamy na dzień, w którym ta krzywa się wreszcie wypłaszczy.
Epidemia uaktywniła też inne słowa, dotąd rzadziej używane. Takim słowem jest kwarantanna, wywodząca się od włoskiego quarantena ‘czterdzieści’, a oznaczająca przymusową izolację osób lub zwierząt dotkniętych epidemią lub podejrzanych o zakażenie chorobą. Kwarantanna to także miejsce odosobnienia. Kwarantanna nie musi trwać 40 dni, jak sugeruje jej nazwa. „Nasza” kwarantanna trwa zwykle dwa tygodnie. Reszta społeczeństwa pozostaje w dłuższej izolacji, nazywanej niekiedy angielskim słowem lockdown. Słowo to wywodzi się z języka więziennego, w którym oznacza zakaz opuszczania cel przez więźniów ze względów bezpieczeństwa. Określenie lockdown idealnie pasuje do sytuacji, w której się wszyscy znaleźliśmy…
Nowym słowem w polszczyźnie ogólnej jest koronawirus, wcześniej znany tylko lekarzom. Koronawirus ma nietypową budowę słowotwórczą, inną niż większość rodzimych wyrazów złożonych, które mają najczęściej wewnętrzny łącznik -o-, jak w słowach deskorolka czy towaroznawca. Forma koronowirus jest jednak błędna, powstała – jak twierdzi Katarzyna Kłosińska w poradni językowej PWN – w wyniku upodobnienia głosek: po dwóch sylabach zawierających [o] łatwiej wymówić [o] niż [a]. Dziś jednak termin koronawirus tak często pojawia się w codziennych przekazach, że już chyba nie mamy językowych wątpliwości.
Warto też wspomnieć, szukając jakichś jaśniejszych stron obecnej sytuacji, że nazwa koronawirus stała się źródłem igraszek słownych. Studenci mówią o koronaliach (korona+juwenalia), uczniowie o koronaferiach i koronaimprezach, a dziennikarze – piętnując nieodpowiedzialne zachowania obywateli - o koronaidiotach spędzających czas na koronaparty. Dzięki tym językowym sztuczkom można trochę złagodzić lęk i przygnębienie.
Życzę Państwu spokojnych świąt spędzonych w domu i tego, co dziś najważniejsze: odporności!
Ewa Kołodziejek