Władze Polic mają dwa kolejne bunty mieszkańców. Protestują przedsiębiorcy, którym gmina chce odebrać zlecenia, by na 20 lat zagwarantować je spółce finansowanej z publicznych pieniędzy. Protestują też rodzice sześciolatków, którym władza odbiera prawo decydowania, czy ich dzieci pójdą do szkoły, czy zostaną w przedszkolu. Dziś (22 lutego) do polickiego magistratu trafiły ich petycje.
Budowlańcy żądają wycofania z porządku obrad jutrzejszej (23 lutego) sesji projektu uchwały gwarantującej gminnej spółce Trans-Net na 20 lat bez przetargów zlecenia na remonty, budowę i przebudowę dróg, chodników, ścieżek rowerowych, parkingów, drogowych obiektów inżynierskich, kanalizacji sanitarnej i deszczowej oraz oświetlenia ulicznego. Projekt zakłada też, że Trans-Net dostanie potrzebny sprzęt. Gmina zapłaci za niego ze wspólnej kasy.
- To wygląda bardzo kiepsko - mówi Piotr Kołacki, jeden z protestujących przedsiębiorców. - Pozbawią nas w ten sposób możliwości funkcjonowania w tym segmencie rynku na dwadzieścia lat. Przecież my w tej gminie płacimy podatki, zatrudniamy ludzi z Polic. Nie wiem, co oni chcą w ten sposób osiągnąć.
Rodzice sześciolatków domagają się natomiast respektowania ich praw. To oni powinni bowiem decydować, czy ich dzieci pójdą od września do szkoły, czy zostaną w przedszkolu. Tymczasem gmina daje im wybór: albo pierwsza klasa, albo oddział przedszkolny w szkole. I wpycha ich w konflikt z rodzicami trzylatków, rozgłaszając, że jeśli sześciolatki zostaną w przedszkolach, to dla ich dzieci nie będzie miejsc.
Pod koniec ubiegłego roku mieszkańcy Polic również się zbuntowali. Wtedy władze gminy chciały wprowadzić drakońskie podwyżki opłat za wywóz śmieci, w skrajnych przypadkach przekraczające 400 procent. Wskutek społecznej presji musiały się z tego pomysłu wycofać.©℗
Jarosław SPIRYDOWICZ