Ciekawe i ważkie wydarzenia artystyczne przynosi współpraca Opery na Zamku i Teatru Pomorza Przedniego. Najnowszym tego przykładem jest „Tannhäuser” Richarda Wagnera (pełen tytuł: „Tahäuser i turniej śpiewaczy w Wartburgu”), opera romantyczna w trzech aktach, przygotowana przez oba teatry. Na początku tego roku premierę oglądali widzowie w Greifswaldzie i Stralsundzie, teraz przyszła kolej na Szczecin.
Powiadają, że „Tannhäuser” to „dramat człowieka, rozpiętego między światem surowej wiary a chęcią oddania się rozkoszom ciała”, między bezpieczeństwem a ryzykiem. Można też powiedzieć, że Wagner stworzył operę o tragizmie człowieczego losu i związanych z nim nierozerwalnie sprzecznościach, o napięciach między przeciwnościami, o artystach i twórczości.
Libretto napisał sam. Odwołując się do starogermańskiej legendy, umieścił akcję w przenikających się światach mitycznym i realnym, w średniowieczu, na zamku Wartburg w Turyngii, wśród problemów odwiecznych, aktualnych zawsze i dziś.
Uwertura „Polonia”
Opery „Tannhäuser” i „Lohengrin” powstały w Dreźnie; pierwsza – w 1845 roku, druga trzy lata później. Były to początki oryginalnego stylu Wagnera i początki nowej opery, wyzwolonej z belcanta. Kompozytor miał ponad 30 lat, a za sobą karkołomną drogę artystyczną, niezawojowany Paryż, dokuczliwą biedę.
Dziś mówi się często o nim, przywołując uznanie, jakim darzyli go naziści. Tyle że on zmarł w 1883 roku, gdy oni się rodzili. Później zawłaszczyli jego twórczość. Nie całą jednak. O części nie pamiętali. Warto więc przypomnieć, że gdy w Polsce wybuchło powstanie listopadowe, młody Wagner był nim zafascynowany, a jego upadek uważał za koniec świata. Świadectwem tego jest uwertura „Polonia”, którą pisał w latach 1832-36, a w której słychać mazurki „Witaj, majowa jutrzenko”, „Jeszcze Polska nie zginęła…”, inne polskie pieśni. Notował wówczas: „Polska walka o wolność przeciwko przemocy napełniła mnie (…) rosnącym entuzjazmem. Zwycięstwa, jakie Polacy odnieśli w krótkim czasie (…), doprowadziły mnie do stanu podziwu i ekstazy: zdawało mi się, że przez jakiś cud świat został na nowo stworzony. Natomiast wrażenie wywołane bitwą pod Ostrołęką było takie, jakby świat przepadł ponownie…”.
W Dreźnie włączył się w wypadki Wiosny Ludów. Fascynował go bunt, sprzeciw wobec złej władzy i przemocy. Poznawał tragizm losu. Poglądy takie okupił koniecznością wieloletniej emigracji. Gdy wrócił do Niemiec, myślał już inaczej. Jak wielu późnych romantyków europejskich ruszył w krainy mistyczno-narodowe.
Miłość contra Miłość
Teatr Pomorza Przedniego we współpracy z Operą na Zamku przygotował drezdeńską wersję „Tannhäusera” (jest jeszcze paryska, późniejsza). Często wykonywana jest uwertura do tego dzieła z charakterystycznym, monumentalnym tematem głównym. Po 2000 roku „Tannhäuser” był kilkakrotnie wystawiany w Polsce, m.in. w Gdyni, Krakowie, Poznaniu, Łodzi. Największym echem odbiła się inscenizacja Laco Adamika (Opera Śląska) w nieczynnej bytomskiej elektrociepłowni Szombierki, nagrodzona Złotą Maską.
Opera ma trzy akty i trwa grubo ponad trzy godziny. Opowiada o świecie rycerzy, turnieju śpiewaków (minnesingerów) na zamku Wartburg, miłości zmysłowej i miłości dworskiej; pierwsza łączy przede wszystkim ciała, druga – dusze kochanków. Spór o istotę miłości przenosi Wagner na zamek Wartburg, gdzie spotkają się Tannhäuser, przybywający z krainy Venus i świata miłości grzesznej, oraz przeciwny mu Wolfram von Eschenbach. Jest jeszcze Elżbieta, uosobienie miłości duchowej.
Akcja utworu zaczyna się wiosną na legendarnej górze bogini Venus, a kończy jesienią, śmiercią kochanków i klęską miłości grzesznej.
Chór obu teatrów
Trzy lata temu Opera na Zamku i Teatr Pomorza Przedniego wspólnie przygotowały „Lohengrina” Richarda Wagnera. Spektakl był przyjęty bardzo dobrze.
Premiera „Tannhäusera” również zyskała przychylne opinie. Spektakl wysoko ocenił m.in. Jan Brachman, recenzent „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, notabene uważny obserwator także szczecińskiego życia muzycznego. Chwaląc współpracę obu teatrów, bardzo pozytywnie pisał o inscenizacji, w tym kierownictwie muzycznym sprawowanym przez Golo Berga. „Fantastyczni śpiewacy, świetna muzyka, lekki mendelsonowski Tannhäuser” – podkreślał.
Bardzo przychylne było również omówienie w „Ostsee-Zeitung”. Recenzent tego rostockiego dziennika pisał o antybohaterskim Tannhäuserze, poecie, który pielgrzymuje w głąb samego siebie, o dynamice spektaklu, jego sugestywnym, zaskakującym, wiele mówiącym zakończeniu, otwierającym przed widzami przestrzeń dla własnych interpretacji i poszukiwań. Jak to jest ważne, podkreślają drzwi, bardzo ważny, symboliczny element scenografii.
Wszyscy recenzenci z uznaniem pisali o chórze, stworzonym przez połączone wokalne siły obu teatrów, a przygotowanym przez Juliję Domaševą i Małgorzatę Bornowską.
Bałtycki Ruch Operowy
W swoim artykule Jan Brachman pisał również o kłopotach Teatru Pomorza Przedniego, który ma trzy sceny (Greifswald, Stralsund, Puttbus), a przed sobą połączenie z filharmonią w Neubrandenburgu i teatrem w Neustrelitz. Kto będzie w stanie zarządzać placówką mającą pięć obiektów odległych od siebie o dziesiątki kilometrów? – pyta Brachman. Golo Berg, który orkiestrę Teatru Pomorza Przedniego doprowadził do bardzo wysokiego poziomu i uznania widzów, po zakończeniu sezonu odchodzi z Greifswaldu. Publiczność Opery na Zamku zna go dobrze. W ostatnich latach prowadził w Szczecinie wspólne koncerty orkiestr obu teatrów, inaugurując kolejne sezony artystyczne. Dyrygował „Lohengrinem”.
Sytuacja jest niepewna, dlatego Teatr Pomorza Przedniego tym bardziej chce rozwijać współpracę ze Szczecinem i więcej – z operami południowego Bałtyku. Po prostu tu, na polsko-niemieckim i bałtyckim pograniczu, taka współpraca jest korzystna, budująca, zwrócona w przyszłość, konieczna.
Szef teatru Dirk Löschner opracował projekt Trasy Operowej (Opernstraße), łączącej Stralsund, Greifswald, Szczecin, Gdynię i Kłajpedę. Chciałby stworzyć South Baltic Opera Movement – Południowobałtycki Ruch Operowy. „Chcemy pokazać – mówił niedawno – że u nas świat się nie kończy, że u nas zaczyna się nowy świat”.
Międzynarodowa obsada
Reżyserem „Tannhäusera” jest Horst Kupich, dyrektor artystyczny Teatru Pomorza Przedniego, mający w swym dorobku realizację wielu oper w różnych teatrach Niemiec. Scenografię przygotował Christopher Melching, nowojorczyk po studiach w San Francisco, historyk i filozof, wzięty designer i scenograf.
W spektaklu gra międzynarodowa obsada, artyści zarówno doświadczeni, jak i młodzi. Tytułową rolę śpiewa Michael Baba, tenor bohaterski, znany w operach Niemiec, Austrii, USA, Japonii, Kanady, Meksyku. Hermana, landgrafa Turyngii, gra Andrey Valiguras, bas z Litwy i Ukrainy, od 2002 roku pracujący w Niemczech, a rolę Elżbiety, jego siostrzenicy – Kristi Anna Isene (sopran), Norweżka, znana z ról m.in. w operach Mozarta.
Wolframa von Eschenbacha, konkurenta Tannhäusera, gra Alexandru Constantinescu, baryton z Rumunii (także pianista po uczelniach paryskich), dysponujący silnym, jasnym głosem, zbierający pochwały m.in. w Berlinie. Armeński tenor Karo Khachatryan wciela się w rolę minnesengera (rycerza śpiewaka) Walthera von der Vogelweide, a w rolę Biterolfa – Thomas Rettensteiner (baryton), znany publiczności szczecińskiej z „Lohengina”, mający w swym dorobku główne role w operach Mozarta, Donizettiego, Bizeta, Verdiego itd., chwalony m.in. za talent komiczny. Na scenie zobaczymy też Johannesa Richtera (tenor), szwajcarską sopranistkę Jardenę Flückiger o charakterystycznym talencie dramatycznym oraz Macieja Kozłowskiego (bas-baryton) z Gdańska, ucznia Piotra Kusiewicza, mającego w swym dorobku liczne role operowe i udział w wielkich koncertach oratoryjnych.
Wystąpi też Anna-Theresa Møller (liryczny mezzosopran), która zagra rolę Venus, śpiewaczka, która ma w swym repertuarze główne role w „Cyruliku sewilskim”, „Weselu Figara”, „Dociskaniu śruby”, „Zemście nietoperza”, „Eugeniuszu Onieginie”, „Złocie Renu”… Wielki sukces odniosła, grając Aglaję w operze „Idiota” Mieczysława Weiberga (reż.: Thomas Sanderling), wyróżnionej przez prestiżowe pismo „Świat Opery” mianem Premiery Roku 2013. Gdyby chcieć wymieniać następne jej osiągnięcia, zabrakłoby tu miejsca. Powiedzmy więc jeszcze, że współpracuje z teatrami i filharmoniami koreańskimi, japońskimi, niemieckimi, holenderskimi, z takimi dyrygentami, jak: Kenichiro Kobayashi, Dan Ettinger, Donald Runnicles.
Granice mogą łączyć
Realizatorzy przygotowali dwujęzyczny, polsko-niemiecki program „Tannhäusera”. W słowie wstępnym, pisząc o współpracy obu teatrów, marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz i dyrektor Opery na Zamku Jacek Jekiel podkreślają, że „granica między państwami nie musi dzielić, może łączyć”. To brzmi jak slogan, lecz praca na rzecz takiego właśnie rozumienia granic jest szczególnie ważna dziś, gdy w życiu społecznym i politycznym tak silne są stanowiska i działania przeciwne.
Spektakl został zrealizowany w języku niemieckim, języku oryginału. Nad sceną będzie wyświetlane polskie tłumaczenie libretta.
Chciałoby się, żeby „Tannhäuser” był krokiem ku realizacji bałtyckiego pomysłu Dirka Löschnera, Operowej Drogi między Stralsundem, Greifswaldem a Szczecinem, w stronę Gdyni i Kłajpedy, na pograniczu i ponad granicami.
Spektakl zostanie pokazany w Szczecinie trzykrotnie: 31 marca (godz. 18), 2 kwietnia (godz. 18) i 8 kwietnia (godz. 18). Szczegóły i bilety: www.opera.szczecin.pl.
Bogdan TWARDOCHLEB