Przyimek to niewielka część mowy, o której mówimy, że samodzielnie nie ma znaczenia. Jego rolą jest wspomaganie rzeczownika i określanie rozmaitych stosunków między różnorodnymi obiektami w rzeczywistości pozajęzykowej. Na przykład o kotku możemy powiedzieć, że siedzi na fotelu, pod fotelem, przy fotelu i obok fotela. Jak widać, ta mała niesamodzielna część mowy odgrywa ważną rolę w tworzeniu sensu wypowiedzi.
Czy przyimki mogą mieć coś wspólnego z polityką? Niektórzy sądzą, że tak. Twierdzą na przykład, że połączenia na Ukrainę/ na Ukrainie, na Białoruś/ na Białorusi, na Litwę/ na Litwie, na Łotwę/ na Łotwie są przejawem braku szacunku do tych państw, bo informują o ich dawnej zależności od Związku Radzieckiego. Wiele osób wręcz domaga się od językoznawców, by usunęli z polszczyzny te rzekomo deprecjonujące połączenia wyrazowe.
Czy użycie przyimka na w połączeniu z nazwami państw ma związek z polityką? Czy ten przyimek rzeczywiście sugeruje jakieś wartościowanie, jakąś „gorszość” państw, których nazwy łączą się z przyimkiem na, a „lepszość” państw, których nazwy tworzą konstrukcje z przyimkami w i do, np. w Niemczech, do Belgii? Analiza reguł rządzących językiem pokazuje, że działają tu inne mechanizmy.
Jednym ze schematów poznawczych naszego umysłu jest opozycja centrum–peryferie. To, który przyimek wybieramy, nie zależy od polityki, tylko od naszego sposobu postrzegania świata. Bardzo ciekawie opisała ten mechanizm językoznawczyni Renata Przybylska w artykule „Przyimki i polityka”. Dowiodła mianowicie, że jeśli postrzegamy obiekt jako pewną centralną, zorganizowaną całość, to wybieramy przyimek w, a jeśli widzimy go jako obrzeże, to wybieramy przyimek na. Dobrze to widać na przykładzie nazw dzielnic Polski. Mówimy: w Małopolsce i w Wielkopolsce (bo to one stanowiły w przeszłości centrum władzy), ale na Śląsku, na Mazowszu, na Pomorzu, na Podhalu. Podobnie jest z nazwami kontynentów, które łączą się z przyimkami do i w: do Ameryki, w Azji, a tylko Antarktydę postrzegamy jako obiekt daleki, dlatego wybieramy się na Antarktydę.
Podobnie „działają” przyimki w postrzeganiu przestrzennym naszego najbliższego otoczenia. Żyjemy w centrum miasta, ale na przedmieściu, na obrzeżach, na Pogodnie, na Krzekowie. Mieszkamy w mieszkaniu, ale idziemy na strych albo na klatkę schodową.
Jak widać, funkcją przyimków nie jest wartościowanie, tylko sygnalizowanie relacji przestrzennych. Mocno podkreśla to autorka przywoływanego artykułu (który zainspirował mnie do napisania niniejszego felietonu): „Uparte łączenie jakichś wartościujących sensów z opozycją wyrażeń typu na Ukrainie / w Ukrainie czy na Litwie / w Litwie nie ma żadnego naukowego uzasadnienia”.
Ewa Kołodziejek