Zadziwiające, jak wiele emocji budzą w nas „żeńskie końcówki” dodawane do męskich nazw zawodów i stanowisk. Mam na myśli takie formy słowotwórcze, jak prezydentka, profesorka, dyrektorka, redaktorka, prezeska, a także językoznawczyni, przywódczyni, ministra, nie mówiąc już o pilotce, muzyczce czy inżynierce. Najczęstszą reakcją użytkowników języka jest protest: „O, nie, nie ma takiej potrzeby, przecież wystarczy do męskiego rzeczownika dodać słowo pani!”. Nierzadko też słychać ironię, wynikającą z przekonania, że kierowniczka jest jakoś gorsza od kierownika, a dyrektorka „mniej poważna” od dyrektora.
Tymczasem mimo owych protestów i niechęci formy żeńskie się rozpowszechniają, bo taka jest społeczna potrzeba. Nie weszły jeszcze do języka oficjalnego, ale to tylko kwestia czasu. Pisałam na ten temat wiele razy, więc czytelnicy doskonale wiedzą, że jestem ich zwolenniczką, wielbicielką i propagatorką. No bo jeśli rzeczywistość w równym stopniu tworzą kobiety i mężczyźni, to i w języku potrzebujemy pewnej leksykalnej i stylistycznej symetrii: mężczyzna - kobieta, mąż - żona, ojciec – matka, brat – siostra, nauczyciel – nauczycielka, znawca – znawczyni, psycholog - psycholożka i tak dalej.
Jak dotąd takiej równowagi nie mamy ani w słownictwie, ani w innych warstwach języka, chociaż niektórym wydaje się potrzebna. „Jak brzmi żeńska forma lub żeński odpowiednik męża stanu?” – pyta korespondent Poradni Językowej PWN. No właśnie, skoro jest mąż stanu, to potrzebna byłaby żona stanu - myślimy. Jest ponadto mąż opatrznościowy, mąż zaufania, mówimy też jak jeden mąż, czyli ‘wszyscy naraz, jednocześnie’, a żony w podobnych połączeniach brak…
W tym wypadku jednak o symetrię nie warto zabiegać, gdyż mąż w owych związkach wyrazowych to nie współczesny ‘małżonek’, tylko ‘człowiek’ albo ‘mężczyzna dojrzały’. Nie ma w tym dawnym wyrazie żadnej informacji o jego stanie cywilnym. Inna rzecz, że współczesna żona to dawniej ‘kobieta’, więc żona stanu w zasadzie byłaby możliwa, gdyby nie jeden szczegół. Otóż najstarsze znaczenie wyrazu żona to ‘rodząca’, a ta biologiczna funkcja na długie wieki uniemożliwiła kobietom czynne uczestnictwo w życiu publicznym. Dziś, kiedy jesteśmy społecznie i zawodowo równie aktywne jak mężczyźni, spontanicznie tworzymy odpowiadające im nazwy zawodów i stanowisk.
Jednak warstwa frazeologiczna polszczyzny, utrwalająca niesymetryczność płci, zmienia się znacznie wolniej niż słownictwo, a rzeczowniki męskie tworzą bardziej rozbudowane pola niż odpowiadające im rzeczowniki żeńskie. Porównajmy choćby związki ze słowami brat i siostra. Z jednej strony bratnia dusza, bratnia krew, braterski uścisk dłoni, bratnie partie, bratni naród, bratnia pomoc, po bratersku, być z kimś za pan brat, jak brat z bratem, wszyscy ludzie są braćmi. Z drugiej - siostrzany uścisk, siostrzana rada, siostrzany pocałunek. Słowo siostra ma najwyraźniej w sobie coś słabszego, bo nawet pielęgniarki w szpitalu nie chcą już być siostrami.
Skoro jednak potrzebujemy w języku równowagi, to i „żeńskie” związki frazeologiczne zaczną się wkrótce pojawiać.
Ewa Kołodziejek