Niedawno w radiu usłyszałam taki oto słowny żart: „Kłopotów mamy bez liku, aż strach pomyśleć, ile mielibyśmy ich z likiem”. Od razu odpowiem: z likiem mielibyśmy ich tyle samo.
Lik to słowo, które współcześnie pojawia się jedynie w wyrażeniu bez liku, czyli ‘bardzo dużo, mnóstwo’. Niegdyś lik występował samodzielnie i miał więcej znaczeń: ‘liczba, liczenie, wyliczanie, niezliczony’. Wchodził też w inne związki wyrazowe: pod likiem, czyli ‘w miarę, w odpowiedniej ilości’, jak w wierszu Adama Naruszewicza: „Zażywaj dóbr doczesnych pod miarą, pod likiem; nie bądź żądz wyuzdanych podłym niewolnikiem”. Można też było powiedzieć: iść do liku, czyli ‘liczyć się, być branym w rachubę’, co „Słownik języka polskiego” pod redakcją Witolda Doroszewskiego ilustruje takim cytatem: „Wódka i zakąski, wina i portery koszowe prawdziwe angielskie nie szły do liku”, tzn. nie liczyły się.
W stałych związkach wyrazowych często przechowują się słowa, które już dawno wyszły z powszechnego użycia. Starsze pokolenie zna zapewne żartobliwe przekleństwo: A niech to dunder świśnie!. Dunder w dawnej polszczyźnie znaczył to samo co ‘grzmot, piorun’ albo ‘diabeł’. Pewnie dlatego emocje zawarte w tym wykrzyknieniu wyrażamy współcześnie sformułowaniami: A niech to diabli wezmą!, A niech to piorun strzeli!. Od słowa dunder pochodził czasownik dunderować, czyli ‘łajać, zrzędzić, besztać, piorunować, burczeć, buzować’, dziś całkiem zapomniany.
Ciekawe jest też wyrażenie szczwany lis, którego używamy wtedy, gdy mówimy z odrobiną niechęci o osobie sprytnej, świetnie radzącej sobie w każdej sytuacji. Słowo szczwany współcześnie występuje tylko w tym metaforycznym wyrażeniu. Wywodzi się od dawnego czasownika szczwać (dzisiaj: szczuć), który w języku łowieckim znaczył ‘podjudzać psa do gonienia i atakowania zwierząt na polowaniu’. Szczwany zatem miał takie samo znaczenie co dzisiejszy szczuty. Szczuty, czyli szczwany lis, musiał być sprytny i przebiegły, by umknąć goniącym go psom, a obserwacja i ocena jego zachowania stała się podstawą metafory, którą ocenia się ludzi.
Nie wiem, czy w zwyczaju językowym współczesnych Polaków jest jeszcze żywe wyrażenie nie bez kozery. Kozera to inaczej ‘powód, przyczyna’, więc nie bez kozery to ‘nie bez przyczyny’: „Nie bez kozery Marcin odezwał się właśnie w tym momencie rozmowy”. Wcześniej kozera to była także ‘awantura, burda, kłótnia’, co ilustruje cytat z dzieła Józefa Ignacego Kraszewskiego: „Już z góry wielu przepowiadało, że się to bez kozery nie obejdzie. Jakoż pierwszym znakiem do boju było potrącenie pana sędziego przez hrabiego Alfreda”. Kozera miała również znaczenie karciane: ‘atut, uprzywilejowana karta w grze’, inaczej kozyr, tromf. Pamiętam, że mój dziadek, grając w karty, używał tych właśnie wyrazów. Dziś wszystkie te znaczenia zostały zapomniane, a wyraz kozera pojawia się wyłącznie w wyrażeniu nie bez kozery.
Dobrze jest czasem zagłębić się w słowniki i odkryć dawne realia utrwalone we wciąż używanych słowach
Ewa Kołodziejek