Czy zastanawiali się Państwo, co to za dziwne słowo ki w tytule felietonu? Czy ki to inaczej jaki? Czy w powiedzeniu: po kiego licha chodzi o zaimek jakiego? Tak! Ki to krótsza forma zaimka jaki, której używamy tylko w emocjonalnym języku potocznym. Zastępuje on wyrażenia co za albo po co: Co za diabeł to zrobił?, Po co to zrobiłeś?.
Zaimek ki pojawia się tylko tych dwóch sformułowaniach, co odnotowują słowniki języka polskiego: Ki diabeł mnie tak zaślepił?, Po kiego licha się tak spieszyć?. W słowniku z 1900 roku, tzw. warszawskim, podana jest także forma kiż, będąca połączeniem zaimka ki z partykułą wzmacniającą -ż: A kiż to diabeł nas tak kołacze? Jest tam też notowana forma: kie ‘jakie’: Piłat Żydów jest pytał, kie są jego winy. Współcześnie do wyrażeń: po kiego licha, po kiego diabła dodaliśmy także: po kiego grzyba. Ciekawe, czy dlatego, żeby ani licha, ani diabła nie kusić?
Ki to nie jest jedyny zabytek językowy, jaki przechowujemy we współczesnej polszczyźnie. Jest ich więcej, choćby zaimek wskazujący si i jego rodzajowe warianty: sia, sio. Ten pierwszy występuje w życzeniach do siego roku, ten drugi – w powiedzeniach: ni taka, ni siaka i ni to, ni sio. Dawne si, sia, sio to współczesne ten, ta, to. Zabytkowa jest też forma liczby podwójnej, znanej z porzekadła: Mądrej głowie dość dwie słowie albo z mniej znanego przysłowia: Trzy gęsi, dwie niewieście uczyniły jarmark w mieście.
Liczby podwójnej nie ma we współczesnej gramatyce. Zadowalamy się liczbą pojedynczą i mnogą, bo już nie potrzebujemy oddzielnej kategorii gramatycznej, by opisać przedmioty występujące parami. Tymczasem w staropolszczyźnie były żywotne także i takie formy: dwie duszy, dwie słońcy, dwie palcy, dwie rybie, dwie słowie, dwie głowie, dwie niewieście itp. Niektóre przechowały się we frazeologizmach, inne ukryły się głębiej i już ich nie kojarzymy z liczbą podwójną.
A tymczasem na przykład liczebnik dwieście to pozostałość tej kategorii. Powstał z połączenia dwóch słów: dwa i sto, które niegdyś miały postać dwie, ście. Zabytkowymi formami są także nazwy podwójnych części ciała, takich jak oczy, uszy, ręce. Jeśli porównamy postać gramatyczną liczby mnogiej podobnie zbudowanych wyrazów, np. mąka – mąki, okno – okna, to zobaczymy, że zgodnie z regułami współczesnej polszczyzny wyrazy ręka, oko, ucho powinny mieć w liczbie mnogiej postać: (dwie) ręki, (dwa) oka, ucha. Ale te dawne formy trzymają się mocno, więc dziś oka mamy tylko w rosole, a ucha w siatce, my zaś mamy ręce, oczy, uszy. A gdy mówimy: rękoma, oczyma, uszyma, to także przywołujemy staropolską postać liczby podwójnej.
Z ręką jest jeszcze taka komplikacja, że dawna forma w ręku niegdyś znaczyła ‘w dwóch rękach’, a dziś uznaje się ją za liczbę pojedynczą. Jednak gdy mówimy: mieć fach w ręku, to nie mamy na myśli jednej ręki, tylko obie. Podobnie jest w informacji o miejscu dla osoby z dzieckiem na ręku, czyli dla takiej, która trzyma dziecko na rękach.
Jak widać, we współczesnej polszczyźnie zgodnie współistnieją formy dawne i nowe, wzbogacając zasób naszego języka ojczystego.
Ewa Kołodziejek