Emocje życia politycznego sięgają zenitu. Język sporów publicznych przekroczył dopuszczalne granice debaty, etyki słowa, dobrego wychowania i granice rozsądku.
Niegdyś polityka łączona była z wykwintnymi manierami, obyciem, ogładą towarzyską i etykietą. Polityczny człowiek to był ktoś dobrze wychowany, umiejący się znaleźć, roztropny, dyplomatyczny. Osobnika, który obrażał towarzystwo swoim zachowaniem, nazywano człowiekiem niepolitycznym. Niegdyś dyskusje w parlamencie były wzorem do naśladowania, o czym świadczy jedno ze znaczeń słowa parlamentarny: zgodny z dobrymi obyczajami, przyzwoity, kulturalny. Zachowania słowne sprzeczne z dobrym obyczajem określa przymiotnik nieparlamentarny, którym nazywa się wypowiedzi ordynarne, niecenzuralne. Dawniej parlament był punktem odniesienia dla oceny grzeczności językowej. A dziś? Ech…
Wróćmy jednak do naszego życia zwyczajnych ludzi, choć ta polityczna gorączka, a także inne realia nieco je zmieniają. A konkretnie zmieniają niepisany kodeks dobrych obyczajów językowych. Mówimy swobodniej, bo jest nam do siebie bliżej, ale też nie doceniamy wagi słów. Nie czujemy, że niektóre sformułowania w konkretnej sytuacji albo wobec określonych osób nie są grzeczne. Takim jest wyrażenie bez przesady. Przyznam, że jestem na nie wyczulona (a nawet – uczulona). Wyrażenie to może być użyte celowo, aby zakomunikować, że nie zgadzamy się z tym, co ktoś właśnie powiedział, bo sądzimy, że jest to krańcowe i nieuzasadnione, że przekracza miarę, na przykład: Boję się, że nie zdążymy. – Bez przesady, mamy jeszcze mnóstwo czasu. Jeśli jednak wyrażam zainteresowanie kimś albo zaniepokojenie czyjąś niedogodnością, to takie bez przesady jest po prostu nieuprzejme, jak w moim dialogu ze studentem: Zamknę okno, żeby panu nie wiało. – Bez przesady. Jest ok.
Nieuprzejme jest także sformułowanie wypraszam sobie, które czasem bywa uznawane za neutralne. Są to jednak słowa zamykające dialog, co stoi w sprzeczności z zasadą kontaktu uprzejmego. Myśl zawartą w słowach nie życzę sobie można sformułować łagodniej i grzeczniej, na przykład: Proszę przestać, Nie chcę tego słuchać, To, co mówisz, jest nieprzyjemne itp.
Pamiętam też zdziwienie osoby, której zwróciłam uwagę, że okrzyk hola, hola! nie jest uprzejmy i nie można go używać w sytuacji, gdy potrzebne są słowa neutralne. Wykrzyknik hola, hola! jest obcesowy i dominujący, co ilustruje wymownym cytatem „Uniwersalny słownik języka polskiego”: Hola, hola! Nie próbuj nam tego wmówić!
Mówić grzecznie to mówić uprzejmie, stosownie, odpowiednio do sytuacji. W języku staropolskim niegrzecznie znaczyło ‘bez sensu, niestosownie, niedorzecznie’. Może więc nie przesadzajmy z tą współczesną niedorzecznością.
Ewa Kołodziejek