Czwartek, 25 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Tenis. Bez sukcesów w Szczecinie, później numer 3 na świecie

Data publikacji: 17 grudnia 2018 r. 20:10
Ostatnia aktualizacja: 17 grudnia 2018 r. 20:10
Tenis. Bez sukcesów w Szczecinie, później numer 3 na świecie
 

36-letni David Ferrer w przyszłym roku zakończy długą i bogatą karierę tenisową. To jest zawodnik, który do wysokiego, światowego poziomu dochodził między innymi podczas turniejów w szczecińskim Pekao Szczecin Open, dwukrotnie w swojej historii wybieranym najlepszym challengerem na świecie.

Ferrer grał w naszym mieście dość dawno i raczej bez sukcesów. Wystąpił w dwóch turniejach w latach 2002 i 2003, wygrał zaledwie jeden pojedynek z polskim tenisistą Mariuszem Fyrstenbergiem i to po trudnym, trzysetowym pojedynku, który równie dobrze mógł zakończyć się sukcesem 22-letniego wówczas polskiego zawodnika.

Hiszpan wtedy nie pokazał się z jakiejś szczególnej strony, trafił na wyjątkową silną obsadę, w tamtych latach grało kilkunastu na wysokim poziomie graczy, trudno było wskazać jednego lub choćby kilku zdecydowanych faworytów. Wygrywali wtedy tacy gracze, jak: Nikołaj Dawidienko i Njcolas Massu, a więc w późniejszym czasie, podobnie jak Ferrer gracze pierwszej dziesiątki światowego rankingu.

Ferrer miał wtedy zaledwie 20 lat i był jednym z tych, dla których szczeciński challenger okazał się znakomitą tenisową trampoliną. W każdym ze szczecińskich challengerów, w których występował, zawsze był w gronie ośmiu rozstawionych graczy. Rokował już wówczas znakomicie, choć to nie on przykuwał uwagę kibiców w turniejach w roku 2002 i 2003.

Tymi graczami byli: Fernando Gonzalez czy Bohdan Ulihrach w roku 2002 oraz Franco Squillari, Mariano Puerta rok później. Wygrywali jednak inni.

Przegrany finał z Moyą

David Ferrer na turniej w roku 2002 przyjechał jako gracz z określonymi już sukcesami. Coraz częściej występował w turniejach ATP, po raz pierwszy dotarł do finału takiej imprezy. Na turnieju w Umag przegrał w decydującym meczu ze swoim znakomitym i sławnym wówczas rodakiem Carlosem Moyą – jedynym chyba w tamtym czasie renomowanym Hiszpanem, który ani wcześniej, ani później do Szczecina jednak nie trafił.

Po drodze wyeliminował jednak znakomitych Argentyńczyków: Jose Acasuso i Guillerme Corię, którzy też grali w szczecińskim challengerze. Po szczecińskim challengerze wyjechał na turniej do Bukaresztu. Turniej w Szczecinie miał wtedy tak silną i wyrobioną pod względem sportowym markę, że niemal wszyscy uczestnicy wybierali taką samą drogę.

Ze Szczecina udawali się do Bukaresztu, gdzie odbywał się turniej ATP, ale poziom był porównywalny do szczecińskiego challengera. Ferrer wygrał wtedy swój pierwszy turniej, pokonał innego 20-latka Jose Acasuso, któremu w Szczecinie też się nie powiodło. Przegrał szybko, bo w drugiej rundzie z późniejszym triumfatorem Nikołajem Dawidienką.

Ferrer bardzo często grywał w Polsce. Zanim zawitał na korty w Szczecinie, uczestniczył w imprezach mniejszej rangi. W roku 2001 wygrał między innymi mniejszy od szczecińskiego challenger w Sopocie. Grając w Szczecinie znany był zatem jako młody, zadziorny i pełen pasji tenisista, ale jednak wielkiej kariery nikt mu nie wróżył.

Był graczem niewysokim, świetnie biegającym, ale jednak pozbawionym siły uderzenia, zasięgu ramion. To nie był nigdy zawodnik charakteryzujący się dynamicznymi dojściami do siatki. Raczej czekał na błąd rywala, zamęczał go długimi wymianami i takim stylem gry osiągnął bardzo wiele.

W roku 2003 podczas szczecińskiego challengera odpadł już w drugiej rundzie. Już wtedy regularnie grywał w turniejach ATP, debiutował w każdym z czterech turniejów wielkoszlemowych. W Australian Open i US Open odpadał już w pierwszej rundzie, natomiast w Rolland Garros i Wimbledonie udało mu się zwyciężyć jednego przeciwnika w turnieju głównym.

Od tamtej pory skupiał się już na najważniejszych turniejach na świecie, do Szczecina już nie przyjeżdżał. Nikt specjalnie za nim nie tęsknił, bo nie dał się zapamiętać z jakiejś szczególnej strony. Ani ze względów sportowych, ani żadnych innych, na przykład towarzyskich.

Jego kariera rozwijała się wolno, ale harmonijnie, można określić, że była trochę nudna, bez nagłych wzlotów formy i spektakularnych upadków. Zawodnik postawił na pracę, systematycznie piął się na wyżyny światowego tenisa.

Wyeliminował Nadala

Swój pierwszy wielkoszlemowy półfinał osiągnął w roku 2007. W meczu o finał przegrał z Novakiem Djokovicem, ale wcześniej wyeliminował rozstawionego z numerem 2 swojego sławnego rodaka Rafaela Nadala. To było spore wydarzenie, moment trochę przełomowy dla niepozornego Hiszpana. Wtedy po raz pierwszy na poważnie zaczął mu się przyglądać tenisowy świat

Swój sukces powtórzył pięć lat później. Również dotarł do półfinału US Open. Dwa razy na tym poziomie był podczas Australian Open, natomiast raz podczas Rolland Garros grał w finale. W roku 2013 mając już 31 lat przegrał w finale ze wspomnianym Nadalem.

Rok 2013 był dla niego najlepszy. Zajmował trzecie miejsce w światowym rankingu, grał w finale Rollanda Garrosa, półfinale Australian Open i ćwierćfinale Wimbledonu. W roku 2013 dochodził do finałów aż dziewięciu turniejów ATP, ale tylko dwa z nich wygrał. Wtedy przeżywał apogeum swojej formy, choć nawet wówczas nie zawsze cieszył się uznaniem, sportowym szacunkiem, jaki oddawano innym najlepszym wówczas tenisistom na świecie; Nadalowi czy Federerowi.

Wypominano mu, że nie ma talentu, do wszystkiego doszedł ciężką pracą, charakterem, uporem, ale jednak fanów zbyt wielu nie miał. Wielu ludzi Ferrera traktowało jak człowieka, który z niewielkim bagażem umiejętności zrobił karierę.

– Nie ma takiej możliwości. Nie da się zostać numerem trzy na świecie bez talentu. Ktokolwiek mówi takie rzeczy, nie wie nic o tenisie – skomentował Hiszpan w wywiadzie dla elmundo.es.

Siedem sezonów w TOP 10

David Ferrer siedem sezonów zakończył w Top 10 rankingu (2007, 2010-2015). Wywalczył 27 tytułów ATP w singlu i dwa w deblu. Trzy razy triumfował w Pucharze Davisa z reprezentacją Hiszpanii. Jest jednym z najwybitniejszym tenisistów, którzy kiedykolwiek grali w szczecińskim challengerze, choć wielkiej kariery na szczecińskich kortach nie zrobili.

Jest jednym z tych Hiszpanów, którego stawiano w roli jednego z faworytów, a który podobnie jak wszyscy inni z Półwyspu Iberyjskiego nigdy nie wygrali szczecińskiego turnieju, co jest historią bez precedensu, bowiem gościliśmy takich hiszpańskich tenisistów, jak: Juan Carlos Ferrero, Sergi Bruguera, Albert Costa, Alberto Berasategui czy Alex Corretja.

Ferrer też się zalicza do tych najwybitniejszych hiszpańskich zawodników grających w szczecińskim turnieju. Od przyszłego roku będzie już tylko byłym tenisistą z bardzo bogatym dorobkiem, wielkimi sukcesami, do których dochodził między innymi podczas gry w szczecińskim challengerze. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA