Czwartek, 25 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Stefan Żywotko kończy 98 lat

Data publikacji: 09 stycznia 2018 r. 10:33
Ostatnia aktualizacja: 10 stycznia 2018 r. 21:51
Piłka nożna. Stefan Żywotko kończy 98 lat
 

9 stycznia swoje 98. urodziny obchodzi Stefan Żywotko. To jedna z najbarwniejszych i na pewno jedna z najbardziej zasłużonych postaci w historii szczecińskiej piłki nożnej. Ma wielkie zasługi zarówno dla rozwoju Arkonii, jak i Pogoni.

Pan Stefan trenerskie sukcesy osiągał nie tylko w Grodzie Gryfa. Świetnie pamiętają go w Gdyni, Poznaniu, ale najlepiej chyba w Algierii, gdzie tytułów miał bez liku. Gdyby nie jego przywiązanie do rodziny – żony, trójki dzieci, to mógłby w trenerskim fachu zdobyć znacznie więcej. Niczego jednak nie żałuje, bo rodzina, jak sam przyznaje i podkreśla, jest w życiu najważniejsza.

Stefan Żywotko prowadził Pogoń w 91 meczach, tylko Eugeniusz Ksol zaliczył tych spotkań więcej. Był trenerem pierwszej drużyny nieprzerwanie przez 4,5 roku. Nikt wcześniej, ani tym bardziej później tak długo nie piastował tej funkcji tak długo. W roku 1966 wprowadził Pogoń do ekstraklasy i od tamtej pory szczecinianie w najwyższej klasie rozgrywkowej występowali nieprzerwanie aż 13 lat.

Stefan Żywotko wprowadził szczecińską drużynę na niespotykany wcześniej poziom. W ciągu 4,5 roku wypracował średnią zdobytych punktów na poziomie 1,23, a więc identycznie jak Kazimierz Moskal. Z tą różnicą, że pół wieku temu nie dostawał gotowych graczy, musiał ich wypromować i robił to znakomicie.

Zmiany Żywotki

Pogoń za kadencji Stefana Żywotki przeszła gruntowną metamorfozę. Z klubu posiłkującego się piłkarzami nie umiejącymi przebić się w klubach z innych rejonów Polski stał się promujących własnych wychowanków, lub młodzieżowców pozyskanych z mniejszych ośrodków. Wielka była w tym zasługa Lucjana Kosobuckiego, który miał wyjątkowy dar do wyławiania w kraju piłkarskich perełek.

Stefan Żywotko dał szansę debiutu późniejszym reprezentantom Polski. Byli to: Zenon Kasztelan i Czesław Boguszewicz. Za jego kadencji swoje premierowe mecze w ekstraklasie rozgrywali późniejsi uczestnicy finałowych turniejów mistrzostw świata: Roman Jakóbczak i Mirosław Justek, choć obaj już w barwach Lecha Poznań. Za kadencji Stefana Żywotki w reprezentacji zadebiutował natomiast Waldemar Folbrycht.

To za kadencji Stefana Żywotki Pogoń po raz pierwszy w historii pokonała Legię Warszawa na własnym boisku i Górnika Zabrze w ogóle. W drugiej połowie lat 60 ubiegłego wieku to były czołowe drużyny nie tylko w kraju, ale też w Europie. W składach tych zespołów roiło się od piłkarzy europejskiego formatu: w Legii między innymi Gadocha, Deyna, Brychczy, a w Górniku: Kostka, Oślizło, Gorgoń, Szołtysik, Lubński.

98-letni dziś szkoleniowiec dał szansę debiutu w ekstraklasie również późniejszym reprezentantom Polski, ale będąc trenerem Arkonii. Nie obawiał się wystawiać do składu nastolatków: Władysława Szaryńskiego, Ryszarda Mańkę, Władysława Gzela. Ten pierwszy był członkiem słynnego Górnika Zabrze, finalisty Pucharu Zdobywców Pucharów. Ten ostatni pierwszym w historii powojennego Szczecina reprezentantem kraju. To Stefan Żywotko uczynił z niego reprezentacyjnego pomocnika.

Wśród kopalnianych gigantów

W roku 1968 Pogoń uplasowała się na mecie rozgrywek na szóstym miejscu. W czasach, gdy w polskim futbolu dominacja klubów górniczych, wojskowych, milicyjnych była bezsporna, Stefan Żywotko wdarł się ze szczecińskim zespołem praktycznie do ścisłej czołówki. Ze szczecińskim zespołem zrobił to po raz drugi. Pięć lat wcześniej taką samą lokatę zajęła w ekstraklasie prowadzona przez niego Arkonia.

Wojna zaprowadziła Stefana Żywotkę do Koszalina, następnie do Gryfic. Zdemobilizowani żołnierze rozgrywali mecze, stroje szyli z flag niemieckich, grali w kaloszach, lub oficerkach. Stefan Żywotko spotkał znajomego ze Lwowa, który ściągnął go do Szczecina.

– Pracowałem w przetwórni mięsa, mieszkałem z rodziną niemiecką – wspomina pan Stefan. – Pomagałem im, przypominali mi rodziców, nie było między nami nienawiści. Byli wystraszeni i niepewni jutra.

Być może Stefan Żywotko nie wróciłby do wielkiego futbolu, gdyby dwukrotnie na swojej drodze nie spotkał Bronisława Skobla – późniejszego prezesa Pogoni. W powojennym Szczecinie futbol był w powijakach, organizowano mecze na zasadzie łapanki.

Asystent Czyżewskiego

Stefan Żywotko zauważył, że bez regularnych treningów i tylko okazjonalnymi meczami nie osiągnie się sukcesów. Postanowił ściągnąć do Szczecina Zygmunta Czyżewskiego. Sam był jego asystentem, a obaj po raz pierwszy wprowadzili szczeciński klub do ekstraklasy.

– Ówczesna Gwardia grała wśród najlepszych tylko jeden rok – wspomina Stefan Żywotko. – Nie byliśmy organizacyjnie przygotowani na walkę o najwyższe cele. W całym sezonie wygraliśmy tylko jeden mecz i spadliśmy.

Stefan Żywotko nie tracił zapału. W roku 1952 ukończył kurs trenerski w Warszawie. Wśród absolwentów byli między innymi: Kazimierz Górski i Marian Suchogórski – w latach 50. piłkarz Gwardii, a potem między innymi trener Pogoni.

Lata 50. to coraz częstsze konfrontacje Arkonii z Pogonią. W roku 1956 do II ligi awansowała Arkonia, a druga była Pogoń. Obie drużyny łącznie w 40 meczach zdobyły ponad 170 goli. Dwa lata później oba kluby rywalizowały już o wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej. Lepsza była Pogoń, a Arkonia rozgrywki zakończyła na czwartym miejscu.

Z Arkonią do ekstraklasy

Stefan Żywotko wprowadził Arkonię do ekstraklasy w roku 1960 – niemal 10 lat po pierwszym awansie, kiedy był jeszcze drugim trenerem. Rywalizacja była coraz bardziej zacięta. W sezonie 1962/63 oba szczecińskie kluby spotkały się w ekstraklasie.

– Na derbowe mecze przychodziły tłumy – wspomina Stefan Żywotko. – Pamiętam, że gdy spotkania rozgrywane były przy ul. Twardowskiego, to małą trybunę zajmowali kibice Arkonii. Byli spokojniejsi, starsi, bardziej wyważeni. Ci z Pogoni kibicowali bardziej żywiołowo. Żadnych kordonów milicyjnych oddzielających fanów obu ekip nie było. Nikt wtedy nie myślał o żadnych rozróbach.

Arkonia w roku 1963 pod wodzą trenera Żywotki zajęła szóste miejsce – przed Legią, Wisłą, ŁKS, Lechią i Lechem. Po roku była już ostatnia.

– Atmosfera w Arkonii była coraz gorsza – wspomina S. Żywotko. – Wciąż byli tam utalentowani piłkarze, jak: Szaryński, Waliłko, Mańko, Mikulski, drużyna juniorów została mistrzem Polski, ale w klubie coraz większy wpływ mieli działacze z przemysłu stoczniowego.

Propozycja od Skobla

Arkonia spadła do drugiej ligi, a następnie do trzeciej i wtedy znów na drodze Stefana Żywotki stanął Bronisław Skobel, wtedy prezes Pogoni.

– Pogoń w roku 1965 spadła do II ligi, była rozbita i potrzebowała trenera – mówi S. Żywotko. – Początkowo byłem niechętny pracy w Pogoni. Przecież przez tyle lat rywalizowałem z nią, ale uznałem, że to przecież szczeciński klub i należy spróbować.

W pierwszym meczu w II lidze Pogoń przegrała w Krakowie z Hutnikiem 0:2. Trener Żywotko już wtedy wiedział, że trzeba odważniej postawić na młodzież. Ściągnął z turnieju o mistrzostwo Polski juniorów Zenona Kasztelana, a ten w debiucie zdobył trzy gole. Potem do drużyny wchodziło wielu innych młodych, obiecujących piłkarzy.

– Mikulski i Mańko przyszli z Arkonii – wylicza S. Żywotko. – Kasztelan, Malinowski, Jatczak i Rynkiewicz byli wychowankami, Boguszewicz, Czubak i Justek trafili ze Słupska, a Wojciechowski i Jakóbczak ze Śląska.

Trener Żywotko zbudował kapitalną drużynę. W roku 1968 zajęła 6. miejsce – najwyższe w historii (miała tyle samo punktów, co czwarta Polonia Bytom). Przed nią plasowały się tylko kluby śląskie i Legia. Przez całą następną dekadę Pogoń budowała swoją siłę w oparciu o tych piłkarzy.

Powrót do Arkonii

W roku 1970 zajęła czwarte miejsce, a w ekstraklasie grała nieprzerwanie przez 13 lat – najdłużej w historii. Trener Żywotko pracował nieprzerwanie jako pierwszy trener przez 4,5 roku – też najdłużej w historii klubu. Potem wrócił na dwa lata do Arkonii.

– W tym klubie nie było już determinacji, parcia na sukces. Dominowała przeciętność, a mnie praca w takich warunkach nie interesowała – wyjaśnia nasz rozmówca.

Największe sukcesy trenerskie odnotował jednak w Algierii. Wyjechał tam w roku 1977, a rok wcześniej miał jechać z Kazimierzem Górskim do Kuwejtu.
– Wszystko było załatwione, ale po igrzyskach w Montrealu prezes PZPN, Marian Ryba tak się zdenerwował przegranym finałem z NRD, że odmówił wyjazdu Górskiemu i mnie.

Minął rok, a Stefan Żywotko wylądował w Algierii – niemal w przeddzień świąt Bożego Narodzenia, nie znając języka, kultury i obyczajów. To właśnie dzięki polskiemu trenerowi futbol w Algierii święcił w latach 80. największe sukcesy – klubowe i reprezentacyjne.

Z klubem Kabylie JS był siedem razy mistrzem kraju i dwa razy wygrywał z nim Puchar Mistrzów Afryki. Od prezydenta kraju otrzymał najwyższe odznaczenie państwowe. Pewnie zostałby dłużej niż 13 lat, gdyby nie napięta sytuacja w kraju. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

henio
2018-01-10 21:48:59
Chylę czoło. Sto lat.
100 lat to za malo dla Pana Panie Stefanie
2018-01-09 14:32:30
Gratulacje dla Pana od Bogdana Maslanki ze Szwecji.Wszystko pamietam a czesto mysle o tych naszych rozmowach w Gdyni w Arce i czego mnie Pan tam nauczal.Warto byc porzadnym czlowiekiem takim jak Pan.Nigdy nie zapomne jak Pan mowil:wiesz jak ktos puka do moich drzwi w nocy to sie obracam na drugi bok i spie dalej....no bo to takie proste byc porzadnym czlowiekiem )?)a jednak takich jak Pan coraz mniej.Serdecznie gratuluje i pozdrawiam.BM.
brawo
2018-01-09 10:51:36
Właśnie, rodzina, a nie kariera!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA