System słowotwórczy polszczyzny, jak każdy system, charakteryzuje się uporządkowaniem i regularnością. Tworzymy wyrazy na podstawie właściwych naszemu językowi mechanizmów, co zapewnia z jednej strony możliwość językowej kreatywności, a z drugiej zrozumiałość nowych form wyrazowych.
Jednym z regularnych schematów jest tworzenie form dzierżawczych, sygnalizujących posiadanie lub przynależność i odpowiadających na pytanie: czyj?. Dzierżawcze mogą być zaimki: mój, twój, rzeczowniki: (dom) ojca, przymiotniki. Te ostatnie tworzone są regularnie, choć nie bez wyjątków. Rozpatrzmy to na przykładzie przymiotników tzw. odzwierzęcych. Tworzy się je od nazw zwierząt za pomocą formantu -i, -y: wilczy, koci, psi, borsuczy, tygrysi, jeleni, owczy, gęsi, krowi, kaczy, żabi. Czy od wszystkich nazw zwierząt można utworzyć formę dzierżawczą? Można, bo pozwala na to schemat słowotwórczy. Od nazw sikorka (sikora), traszka, też można utworzyć takie formy: sikorzy, traszczy, są to jednak wyrazy potencjalne, używane chyba tylko przez poetów. „Podejrzanie”, jak to określił korespondent poradni językowej, brzmią też formy: zebrzy, nosorożczy, oceloci, dzięcioli, marabuci, karasi, ośmiorniczy, bączy, ćmi, turkuci, modliszczy. Ta „podejrzaność” wynika z faktu, że choć wszystkie wyrazy są zbudowane poprawnie, to na co dzień ich nie używamy.
Jednak ludzie drążą temat: „Czy można utworzyć przymiotnik dzierżawczy od nazwy ćma?” – pyta korespondent poradni językowej. Można, odpowiada prof. Mirosław Bańko, choć „przymiotnik ćmi jest bardzo rzadki. Do jego zamieszczenia w słownikach może zniechęcać i to, że przymiotniki odzwierzęce tworzone są wprawdzie seryjnie, ale większość z nich ma charakter potencjalny. Ptasi, gołębi, bociani, kukułczy na pewno należą do polszczyzny, ale dzięcioli, kwiczoli czy pustułczy to rzadcy goście w naszej mowie”.
Niektóre przymiotniki dzierżawcze tworzy się innym sposobem: od słowa koń tworzymy przymiotnik koński, od słowa słoń – słoniowy, ale od słowa pies nie tylko psi, nie tylko pieski, lecz także pieskowy (choć ten raczej rzadko). Więc na pytanie, kiedy można użyć końcówki -i/y, a kiedy potrzeba innego sufiksu i co decyduje o tym doborze, odpowiedź jest jedna: decyduje o tym zwyczaj językowy, czyli my, użytkownicy języka. Z wielu możliwości, jakie daje nam system słowotwórczy, wybieramy jedne, pomijamy inne, a o jeszcze innych, wcześniej używanych, po prostu zapominamy.
Zapomnieliśmy o żeńskich formach: mamin, córczyn, babcin, Zosin utworzonych za pomocą cząstki -in (-yn). Zostały wyparte przez rzeczowniki w dopełniaczu: synek mamy (dawniej maminsynek), płaszcz babci, niegdyś – babcin płaszcz (czasem jeszcze mówimy babciny). Odeszły też w zapomnienie męskie formy dzierżawcze z zakończeniem –ów: ojców, adamów odpowiadające na pytanie: czyj?. Współcześnie ukrywają się już tylko w nazwiskach albo nazwach miejscowych: Iwasiów, Janków, Tarnów, Kraków. Ale cechy dzierżawczości już w nich nie rozpoznajemy.
Ewa Kołodziejek