Czwartek, 26 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Legendy o smoku

Data publikacji: 2024-11-22 11:21
Ostatnia aktualizacja: 2024-11-22 11:21

Rozmowy o języku ze studentami pierwszych lat są pouczające. Wydawałoby się, że skoro młodzi ludzie przychodzą na studia prosto po szkole, to mają sporą wiedzę o gramatyce, bez której niemożliwa jest fortunna komunikacja.

I nie chodzi o szczegóły, ale o prawa ogólne. O to, że podstawową cechą polszczyzny jest fleksyjność, więc każdy wyraz w tekście musi przybierać określoną formę gramatyczną. I o to, że nazwy własne podlegają tym samym prawom, co pozostałe kategorie wyrazów. A także o to, że nazwiska, tak jak imiona, pseudonimy czy inne nazwy własne, przybierają różne formy gramatyczne. Mówiąc wprost – odmieniają się przez przypadki. Okazuje się jednak, że w szkole, zwłaszcza średniej, na lekcjach języka polskiego brak czasu na lekcje o języku polskim (taki nasz edukacyjny paradoks). A w rodzinnych opowieściach wciąż są żywe legendy o strasznym smoku, który mówi: „Pamiętaj, rodzino, że nasze nazwisko się nie odmienia”.

Studenci, z którymi prowadziłam dyskusję (i którym obiecałam ten felieton), opowiadali przerażające historie. Na przykład taką, że w szkole uznano nazwisko Zawisza za nieodmienne. Aż trudno uwierzyć, bo przecież to historyczne nazwisko, powinno być Polakom znane choćby z powiedzenia „Polegaj jak na Zawiszy”. Ponadto jest łatwe gramatycznie, bo zakończone na -a, więc jego właściciele bez względu na płeć odmieniają je tak samo: Zawiszy, Zawiszę, Zawiszą. Podobnie unieruchamiane było nazwisko Cymbalista, bo nikt nie wiedział, czy je odmieniać czy nie odmieniać, zwłaszcza gdy chodzi o mężczyznę. A przecież bez względu na płeć właściciela i to nazwisko trzeba odmieniać. Cymbalista odmienia się jak Zawisza: Cymbalisty, Cymbalistę, Cymbalistą.

Jeszcze straszniejsza była opowieść studenta, jakoby już w przedszkolu przestrzegano go przed odmianą jego nazwiska. Nazywa się Cyngiel i do tej pory ma wątpliwości…. Cóż powiedzieć, przedszkolne traumy ciągną się czasem przez całe życie. Ale na szczęście po dyskusji właściciel nazwiska już wie, że się ono odmienia. Do niego należy tylko wybór, czy odmieniać: Cyngiela czy Cyngla, Cyngielowi czy Cynglowi.

Jeszcze bardziej poruszająca jest historia pana Towpika, który zażądał od nauczyciela, by na dokumencie szkolnym dziecka zostawić nazwisko w mianowniku. I – co najbardziej wstrząsające – nauczyciel zmienił zapis, świadomie łamiąc normę językową. A przecież nazwisko Towpik odmienia się jak na przykład nazwisko Kowalik: Towpika, Kowalika, Towpikowi, Kowalikowi.

Celowo opowiedziałam te studenckie historie tak, jak się opowiada bajki o straszliwym smoku. Bo to wszystko bajki! Już czas się przestać bać smoka o nazwie „Nie odmieniam swojego nazwiska”. Nie skazujmy nazwisk na banicję, bo są one częścią naszego języka, którego istotą, duszą – jest odmienność wyrazów. A chyba nie chcemy uczynić polszczyzny bezduszną…

Ewa Kołodziejek

Komentarze

TZ.
2024-11-22 20:40:56
Pani Profesor ma oczywiście rację, ale z nazwiskami nie idzie tak łatwo. Na przykład intencje mszalne za zmarłych odczytywane przez księży zza pulpitu: tam praktycznie zniknęła zasada odmieniania nazwisk. Imię, owszem, jeszcze się odmienia, ale nazwisko (jeśli nie kończy się na -ski, -cki) "leci" w mianowniku. Nawet te kończące się na -ak, - icz. I nie jest tak w jednej parafii, bo słyszałem to w wielu kościołach. Zastanawiam się, czy to nie jest przypadkiem kolejna naleciałość z angielskiego.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500