To przyjemne uczucie, gdy w życiu publicznym w nadmiarze słów ważnych i nieważnych, czasem mocnych, czasem śmiesznych usłyszy się wyrażenie staranne, metaforyczne, użyte trafnie i adekwatnie. Tak było niedawno, gdy ważny polityk odniósł się do działań innego ważnego polityka, a swoją wypowiedź spuentował starym powiedzeniem: Pierwsze koty za płoty.
Dawniej powiedzenia tego używano, gdy krytycznie oceniano jakąś nową sytuację albo gdy czyjeś pierwsze próby działania były nieudane. Źródłem frazeologizmu jest dawny zwyczaj wyrzucania za płot (albo topienia) pierwszych kociąt z miotu, uważano je bowiem za słabsze, mniej wartościowe. Współcześnie pierwsze koty za płoty mówi się wtedy, gdy ktoś zrobił coś po raz pierwszy, gdy zostały poczynione pierwsze próby, postawione pierwsze kroki i dalej będzie już łatwiej. Dziś powiedzenie to ma raczej pozytywny wydźwięk.
Zostawmy jednak język polityki, skupmy się na utrwalonych w polszczyźnie kotach i psach. Gdy ktoś się z kimś często kłóci, to mówi się, że drze z nim koty. Jednak prawdopodobnie nie chodzi tu o zwierzęta (choć koty potrafią się ze sobą kłócić), tylko o koty lub kuty, nazwę dawnej gry w kości, przy której ludzie często się kłócili. O naszych politykach też można powiedzieć, że drą ze sobą koty albo że żyją jak pies z kotem, czyli wciąż się kłócą i się nie lubią. Ale czy faktycznie psy nie lubią kotów, czy raczej jest to przypisywanie zwierzętom ludzkich cech?
Ale miało być bez polityki… Wróćmy więc do dawnych czasów utrwalonych w „zwierzęcej” frazeologii. O psie wiemy to, że w języku ma tylko negatywny obraz i wszystko, co złe, jest „psem” opisane: psia pogoda, pieskie życie, pieskie szczęście, psie pieniądze, nie dla psa kiełbasa, zimno jak psiarni, coś się zda psu na budę, jest czegoś jak psów, wieszać na kimś psy, zejść na psy, psiakrew, psiamać, pies to trącał i wiele innych sformułowań wyrażających pogardę człowieka dla psa. Pies zawsze był symbolem czegoś gorszego, o czym świadczą dawne czasowniki: psować, psieć ‘psuć się, stawać się gorszym’. Niewinne dziś słowa: psota, psocić, psotny, psotnik, psikus także wywodzą się od wyrazu pies i niegdyś miały związek z rozpustą, agresywnością seksualną.
Nic więc dziwnego, że w żadnym polskim nazwisku pies nie jest utrwalony. W monografii Kazimierza Rymuta „Nazwiska Polaków” jest odnotowanych kilkadziesiąt nazwisk odzwierzęcych. Jest na przykład Dudek, Zając, Wróbel, Sikora, Baran, Kozioł, Wilk, Lis, Mucha, Kruk, Zięba, Sowa, Czajka, Wrona, Kaczor, Drozd, Rak, Słowik, Szczygieł, Sokół, Koza, Gołąb, Żuk, Kogut, Orzeł, Bocian i wiele innych. Nazwisko Kot nosi prawie 20 tysięcy osób. A nazwiska Pies – nie ma. I trochę to smutne…
Ewa Kołodziejek