Owszem, według legend, bajek, opowieści o rycerzach, samurajach, ballad prawdziwy mężczyzna jest dzielny, odważny, niczego się nie boi, nie ucieka, a już na pewno nie płacze. Większość z nas nie lubi, kiedy w naszej obecności ktoś płacze, a gdy jest to mężczyzna, zaczynamy się dyskretnie za niego wstydzić. Gdzieś tam w środku ciśnie nas pretensja, myśl o mięczaku. Kim jest prawdziwy mężczyzna? Jak to możliwe, że tak daleko zabrnęliśmy w odbieraniu mężczyznom przywileju bycia człowiekiem wrażliwym, delikatnym, uczuciowym? Odarliśmy połowę świata z tego co najpiękniejsze, najzdrowsze, najbardziej ludzkie.
Pierwszy raz widziałam męskie łzy na żywo, gdy kilkadziesiąt lat temu zapytałam przyjaciela o jego tatę. Był to twardy typ heavy metalowca w ramonesce z płótnem na plecach, zwężanych na rurki dzinsach, śmigającego ETZ 350. Siedzielismy w namiocie, zajadając kajzerki z paprykarzem. Po chwili zawahania opowiedział o nieobecnym, trudnym tacie. Nic nie wskazywało na to, że zacznie płakać. Zaczął. Najpierw dyskretnie udając katar, potem już nie dał rady. Poczułam się nieswojo, bo zupełnie mi to nie rezonowało z jego wizerunkiem. Byłam bezsilna. Nikt mnie nie przygotował na to, że „tacy” faceci mają kanały łzowe, a już na pewno, że one działają jak u dziewczyn. Jakoś ogarnęliśmy to razem. Niby nic, ale rzecz w tym, że oboje nie byliśmy gotowi na tę sytuację. On się wstydził, że płakał, że stracił w moich oczach, ja, że zobaczył moją konsternację.
Od tamtego czasu widuję regularnie męskie łzy, prowadząc sesje czy ceremonie pogrzebowe widzę męskie emocje na co dzień. Cieszę się, że je widzę nie dlatego, że lubię gdy ktoś cierpi ale dlatego, że płacz jest zdrowym i naturalnym regulatorem naszych uczuć. Jest bardzo ważny.
Płacz na zdrowie
Płacz jest naturalną reakcją na szereg emocji, od głębokiego smutku i żalu po skrajne szczęście i radość. Filozofowie, medycy starożytnej Grecji i Rzymu zakładali, że łzy działają osuszając i oczyszczając nasze organizmy. Dobrze czuli.
Współczesne nurty psychologiczne w dużej mierze są zgodne z tą teorią. Podkreślają rolę płaczu jako mechanizmu, który pozwala nam uwolnić stres i ból emocjonalny. Uwolnić je oznacza rozciąć nabrzmiały, bolący wrzód, zdjąć ze swoich pleców ciężar, popatrzeć na niego jak na walizkę sąsiada, nauczyć się myśleć, że nie było warto, aż tyle czasu mrozić to w sobie.
Płacz jest mentalnym zaworem bezpieczeństwa, antidotum na szkodliwe represyjne radzenie sobie z trudnościami, na kumulowanie „trudnych” uczuć w sobie. Skutkiem tłamszenia negatywnych przeżyć mogą być poważne zaburzenia układu krążenia, odpornościowego, nadciśnienie tętnicze, problemy ze zdrowiem psychicznym, wzrost poziomu stresu, ryzyko depresji, zaburzeń lękowych. Nie sposób nie wspomnieć o skutkach społecznych jak chociażby wycofanie, budowanie kruchej jakości, niestabilnych relacji, uległy, unikowy lub agresywny styl komunikowana się z otoczeniem, sukcesy, które nie cieszą, porażki, które niszczą zamiast być wspierającym feedbackiem.
Płacz może inspirować do prawidłowych zachowań przywiązaniowych – budowania więzi uczuciowych opartych na empatii, wsparciu ze strony przyjaciół i rodziny. Może, o ile trafi na empatyczny grunt. I tu zaczynają się schody. Jeśli chłopczyk płacze natychmiast otrzymuje porcję zastydzenia, reprymendę, naukę o twardzielach i nie przejmowaniu się głupotami. Gdy zauważy, że przecież dziewczynki mają przyzwolenie na płacz, ktoś dorosły wytłumaczy mu, że one płaczą z byle powodu, bo hormony, to to takie babskie.
Jaka idzie z tego nauka? Dwie najważniejsze. Gdy dziewczyna płacze, to tak ma, nie jest to żaden powód do zmartwienia. Druga jest taka, że ten mały chłopiec ma męski obowiązek zblokować naturalnie go budujące mechanizmy, bo tak wypada, bo tego oczekuje społeczeństwo.W przeciwnym przypadku nie załapie się na definicję prawdziwego faceta, a kto z nas nie pragnie być prawdziwym? Uczy się więc innej, zakłamanej prawdy o sobie. Uczy się, że emocje przeszkadzają w życiu, w niczym nie pomagają, są zbędne, są barierą, czymś, czego należy się conajmniej wstydzić.
Płacz mężczyzno, to jest ok!
Gdy w trakcie sesji widzę męskie łzy, mówię: „to jest ok, możesz płakać, bez płaczu będziesz niekompletny” i podaję chusteczki. Czasem większość sesji jest otulona łzami, bo gdy klient poczuje się bezpiecznie, ma pewność, że nikt się o tym nie dowie, nie wytknie, nie wyśmieje, łatwiej mu zdjąć maskę twardziela.
Płacz uspokaja, uwalnia oksytocynę, endorfiny i hormony łagodzące stres, w efekcie poprawia nastrój, łagodzi ból i korzystnie wpływa na nasze samopoczucie. No i teraz raz jeszcze zapytam: dlaczego chcemy świadomie pozbawiać chłopców i mężczyzn tak pięknego naturalnego mechanizmu regulującego? Mówiąc „cicho bądź, nie płacz!” tak naprawdę mówimy: nie reguluj emocji, zamroź się w tym stanie, podnieś sobie ciśnienie, wpadnij w depresję, stań się nieszczęśliwym człowiekiem, ani waż poczuć się lepiej!
Łza łzie nierówna
Dla jasności nasze łzy mają różne źródła, czasem po polikach płyną łzy odruchowe, innym razem łzy ciągłe, jeszcze innym łzy emocjonalne. Pierwsze dwie kategorie to „służby porządkowe”, usuwają zanieczyszczenia, takie jak dym i kurz, nawilżają, chroniąc przed infekcją. Łzy emocjonalne wypłukują z naszego organizmu hormony stresu i inne toksyny, oferują najwięcej korzyści zdrowotnych. To naturalne środki przeciwbólowe, na ból fizyczny i emocjonalny.
Jeśli jesteś w podłym nastroju i włączasz ckliwe filmidło, wracasz do muzyki wyciskającej łzy, wiedz, że podświadomie leczysz smutek właśnie płaczem. Można powiedzieć, że wypłakanie się na życzenie prowadzi do poprawy samopoczucia, a nawet może sprawić przyjemność fizyczną. I to jest ok.
My kobiety to wiemy, nam pozwala się płakać od dziecka, mało tego jeśli zbyt mało płaczemy, przyczepia się etykietę wrednej, niesympatycznej, niekobiecej, wyrafinowanej, niewrażliwej. Nadal jednak musimy się uczyć, że jeśli płaczemy, jest to zawsze jakaś konkretna informacja o nas. Nasze ciało i umysł mają nam coś do powiedzenia.
O czym mówią? Wcale nie o tym, że jesteśmy płaczkami i przewrażliwionymi babami.
My też mamy sporo do nadrobienia jeśli chodzi o emocjonalność. Musimy zacząć doceniać ją naszą, przestać mówić „to nic, to przejdzie, pewnie hormony, nic ważnego”.
Jak doszło do tego absurdu, że to, co jest u kobiety wadą, u mężczyzny staje się zaletą i odwrotnie? Uczuciowość, jest przecież naszą naturalną kompetencją, kapitałem, czymś, co odróżnia nas od innych gatunków. Jak to zmienić? Jak odczarować emocje, przestać straszyć nimi, bać się ich u innych?
Z tym jest coraz lepiej, ale nadal jeszcze obserwuję socjalizację chłopców na nieczułych typów tak przez ich ojców jak i matki. Gdy powtarzamy dzieciom, że prawdziwi mężczyźni nie płaczą, oni dorastając, tłumią uczucia głęboko w sobie, co oczywiście nie sprawi, że znikają. Samotne bycie z emocjami zaczynają kompensować uzależnieniami, łagodzić alkoholem, narkotykami, wpadają w stany depresyjne, nierzadko niestety nadpisane myślami samobójczymi.
Mężczyźni na warsztatach i szkoleniach uczą się dziś tego, czego powinni dowiedzieć się w dzieciństwie. Uczą się jak nawiązać kontakt ze swoimi emocjami. I dobrze. W latach 90. poeta, mówca motywacyjny Robert Bly prowadził seminaria dla mężczyzn, podczas których uczył uczestników, jak nawiązać kontakt z pogrzebanymi uczuciami smutku, straty, gniewu oraz jak otwarcie płakać, jeśli jest to konieczne. Taka edukacja powinna mieć początek w dzieciństwie, domu, w szkole, dorośli przy tym powinni zapewnić chłopcom bezpieczeństwo i empatię podczas rozmów o trudnych uczuciach.
Kiedy już łzy mówią mi: poproś o pomoc?
Płacz może być oznaką głębszego problemu. Jeśli zaobserwujemy, że zdarza się bardzo często i/lub bez wyraźnego powodu, lub kiedy płacz zaczyna wpływać na codzienne czynności lub staje się niekontrolowany, warto poprosić o wsparcie, porozmawiać o tym z kimś bliskim, zaufanym. Zdarza się, że niektórzy nie są w stanie płakać, nawet gdy mają na to ochotę. Tu być może znajdą podpowiedź niektórzy „męscy” (czyt. niepłaczący) mężczyźni. Może to być zapowiedź poważnych zaburzeń emocjonalnych, nawet zaczątki depresji. W obu przypadkach zaleca się kontakt ze specjalistą, psychiatrą, psychoterapeutą, psychologiem z myślą, że pójście po pomoc nie może być przyczyną wstydu. Pójście po pomoc jest męskie.
Mężczyzno, żyj na 100 proc.
Najlepszym, choć niełatwym sposobem radzenia sobie z „trudnymi” uczuciami, jest ich zaakceptowanie. Zgoda na nie. Świadomość, że nie znikną, że są najlepszym, co nam się przydarza, konkretną informacją, podpowiedzią, naszą osobistą mapą i instrukcją obsługi. Jeśli więc masz ochotę płakać, pozwól sobie na to. Znajdź wspierającą czasoprzestrzeń. Może to być samochód, las, ulubione pomieszczenie. Także w żałobie płacz może być oznaką zdrowienia. Uświadomienie sobie, że płacz jest w porządku, z pewnością zminimalizuje niewspierające zachowania, ciągoty autodestrukcyjne, skłonność do agresywnych zachowań. Pomoże żyć pełnią życia. Na 100 proc. ©℗
Agata BARYŁA
Agata Baryła, coach mentor, wykładowczyni akademicka, prowadzi firmę Świadoma Komunikacja.