W Polskiej Żegludze Morskiej od wielu lat prowadzona jest akcja „Książka dla marynarza”. Okazuje się bowiem, że wielu członków załóg statków bardzo lubi czytać. Nie tylko za pomocą urządzeń elektronicznych. Tradycyjne księgozbiory na poszczególnych jednostkach co jakiś czas są odświeżane i wzbogacane o kolejne publikacje dzięki wszystkim chętnym, którzy przekazują swoje książki.
– Są marynarze, którzy gdy tylko wypłyną, tęsknią za papierowymi książkami i dzwonią, pytają, czy pojawią się kolejne książki – mówi Agnieszka Taranda z Pionu Handlowego PŻM, która zachęca m.in. pracowników przedsiębiorstwa, aby przekazywali przeczytane, niepotrzebne już książki, które trafią na statki, gdzie załoganci będą z radością z nich korzystać. – Kapitanowie się starają, żeby na każdym statku była biblioteka.
Książki dla marynarzy może przynieść każdy i zostawić na portierni w siedzibie PŻM przy pl. Rodła w Szczecinie.
– Ludzie chętni się nimi dzielą – zaznacza A. Taranda. – Czasem przynoszą w jednej reklamówce, czasem są to dwie książki, a bywa, że i 10 wypełnionych kartonów. Za każdym razem, gdy statki są w pobliżu i jedzie dostawa, staramy się je wysyłać.
Biblioteki na statkach są różnie zaopatrzone. Jeden z kapitanów uzbierał aż 700 pozycji.
– Statki wymieniają się też między sobą – dodaje A. Taranda.
Podarowane książki są bardzo różne: romanse, kryminały, publikacje o tematyce religijnej itd. Zdarzają się też o morzu – i są mile widziane.
– Staramy się to mieszać, wychodząc z założenia, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie – podkreśla A. Taranda. – Firma nie kupuje książek, ale kapitanowie czasem sami nabywają po kilka pozycji, gdy akurat nic nie mamy, a są marynarze chętni do czytania.
Akcję zapoczątkował przed laty były główny intendent PŻM, dziś już emeryt, Grzegorz Suchocki. Wymyśliła ją jego żona Grażyna – bibliotekarka. Początkowo akcja nosiła nazwę „Książki na statki”, później – „Marynarze czytają”.
(ek)