Już się nasila ruch na drogach i sprzedaż biletów na kolei. Niechybny to znak, że Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki tuż-tuż. I cmentarze znów zapełnią się mrowiem żywych. Mocne przywiązanie do tradycji to nadal polska specyfika, na tle stygnącej duchowo Europy. W dobrobycie słabnie więź pokoleń, czas niedostatku zwykle ją odradza.
Ostatnie lata, w których pojawiły się nieznane wcześniej w naszym kraju lewackie incydenty, wymierzone w religię, a pośrednio we wszelką tradycję, które jeszcze u schyłku ubiegłego wieku wywołałyby odruch powszechnego protestu, swą brutalnością sparaliżowały współczesnych Polaków. Czy to znak, że osłabła w narodzie wola obrony tradycji? Mam nadzieję, że nie na tyle, by wyrzec się katolickiego kultu świętych i pamięci o wszystkich zmarłych, obecnych także w prastarym słowiańskim obyczaju.
Chrześcijaństwo wkraczając na tereny pogan radykalnie odrzuciło pogańskie rytuały, ale zaakceptowało starodawny obyczaj czczenia przodków. Dostosowało się także do utrwalonych przez wieki terminów tych obchodów. Przykładem jest właśnie Dzień Wszystkich Świętych oraz Zaduszki.
W IV wieku w Rzymie cześć męczennikom wiary oddawano wiosną, dopasowując czas celebracji do tradycji „pogańskiej” – zwykle po Wielkanocy lub po Zesłaniu Ducha Świętego, Zielone Świątki). Ten termin w kościołach wschodnich przetrwał do dziś. Prawosławni udają się na groby bliskich w Poniedziałek Wielkanocny.
Od VI wieku rzymscy chrześcijanie czcili Dzień Wszystkich Świętych 13 maja, tego dnia bowiem w 609 roku papież Bonifacy IV dokonał konsekracji Panteonu – słynnej świątyni pogańskiej, gdzie oddawano hołd wszystkim bogom Imperium – przekształcając ją na kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych. Tam przeniesiono relikwie – doczesne szczątki męczenników rzymskich.
Natomiast 1 listopada jako Dzień Wszystkich Świętych ustanowił w 741 roku – po chrystianizacji ludów germańskich i celtyckich – papież Grzegorz III, poświęcając w Bazylice św. Piotra nową kaplicę ku czci Zbawiciela, Najświętszej Marii Panny, Apostołów, Męczenników oraz wszystkich świętych i sprawiedliwych.
Akurat 1 listopada Celtowie i Germanie świętowali zakończenie lata, Samhain Night, a noc przed celebracją nazwali „Halloween”…
Na ziemiach słowiańskich pogański kult zmarłych (prastare Dziady), praktykowany też jesienną porą, związany m.in. z paleniem ognisk na drogach i rozstajach, nie ustał wraz z przyjęciem chrztu, ale z biegiem lat stopniowo stawał się chrześcijański. Ognie, pierwotnie mające odstraszać strzygi i demony, potem chroniły przed złymi duchami, kuszącymi do grzechu. Wszyscy Słowianie groby od wieków przystrajali jesiennym kwieciem.
Listopad to w sam raz pora na wspominanie. Na rozmowę o bliskich zmarłych, czasem zapomnianych, a wartych pamięci, uświadomienie młodszym ważnych chwil – radosnych i dramatycznych w życiu rodziny, nauk płynących z życiowych wyborów i kolei losów naszych przodków. Stulecie dwóch wielkich wojen to kopalnia wiedzy o życiu. Czy jednak młódź wgapiona w smartfony zechce ich słuchać?
Wiele wskazuje, że z obecnego zapętlenia w państwie polskim, wyjść nie będzie łatwo. A prastara rada głosi, by podejmując ważne decyzje odgonić emocje, i spojrzeć wstecz… by ustrzec się błędów przodków.
Śmierć godzi spory, religijne i doczesne. Uczy spokoju i powagi. I ludzie normalni z niej nie żartują. Co sprawia, że mroczny, pogański, demoniczny rytuał Halloween, już od ponad ćwierć wieku z maniackim uporem krzewiony jest akurat wśród dzieci przez bezmyślnych lub cynicznych „aktywistów” jako kpina z majestatu śmierci? ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.