To było 30 lat temu. Zdawałam maturę w 1993 roku. Trwał wówczas strajk nauczycieli. Tak między nami, mam poczucie, że nigdy się nie skończył w sensie walki nauczycieli o swoje prawa. Czy towarzyszył mi stres? Straszliwy, paraliżujący, blokujący. Mniej więcej pół roku przed maturą dowiedziałam się, czym jest paraliż nocny, bezsenność, drętwienie i ciarki na myśl o słowie: matura. Dlaczego? Dziś myślę, że niepotrzebna narracja o maturze jako egzaminie dojrzałości i brak mądrego wsparcia ze strony dorosłych, by się tym zaopiekować, mogły być tego przyczyną.
Od kiedy pamiętam, od wyniku matury uzależniamy naszą samoocenę, poczucie własnej wartości. Opinie innych, akceptacja, przynależność do cenionej grupy społecznej to niestety nasze główne motywatory. Do tego dochodzi potencjalne poczucie winy. Jeśli nam nie pójdzie, będzie to znaczyło, że rodzice źle nas wychowali, nie dopilnowali, nie poradzili sobie z rodzicielstwem. Facebookowe, czerwone paski na świadectwach pociech są przecież o rodzicach. Rzecz nie jest o tym, że dziecko jest zdolne czy ambitne, ale o tym, jak dobrym jestem rodzicem. Boimy się im tego odebrać. Matura jest więc i dla nich egzaminem z rodzicielstwa.
Maturalna presja społeczna utrwala w nas przekonanie, że jeśli nie zdamy, to jesteśmy niedojrzali, głupsi, leniwi, nieatrakcyjni, nieodpowiedzialni. Nie nadajemy się. Matura stanowi społeczną przepustkę do dobrego życia, bo porządny człowiek ma maturę, ci gorsi kończą zawodówkę i kopią rowy. Przy okazji, znam „kopaczy rowów bez matury” dobrze sytuowanych, oczytanych, światowych, empatycznych i wspierających. Lubię ich i cenię bardzo. Znam też profesorów na etatach uczelnianych, ludzi zagubionych, zakompleksionych, przemocowych, nieszczęśliwych.
To jak to jest, warto mieć maturę czy nie? To zależy. Ze względów czysto formalnych warto. Tak na wszelki wypadek, gdybyśmy kiedyś zechcieli skończyć studia lub gdy będzie to wymóg w obszarze zawodowym, który jest dla nas atrakcyjny. W mojej ocenie jednak w żadnym wypadku matura, studia, doktorat nie definiują człowieka jako… dojrzałego, mądrego, spełnionego, a przecież na koniec dnia to jest najważniejsze. Być człowiekiem, dobrym, porządnym, kimś. Chcemy być kimś. To jest presja, pierwotne źródło naszego stresu. Z tym warto się uporać, bo jak to jest być kimś i któż to taki?
Bez względu na to, kim chcemy się stać, czy podchodzimy do matury, czy czeka nas rozmowa kwalifikacyjna o awansie, podwyżce warto znać i rozumieć metody radzenia sobie ze stresem, o którym to szerzej pisałam w poprzedniej publikacji. Byłoby świetnie, gdyby kolejne pokolenia maturzystów, uczniów, studentów zamiast tekstów: nie pieść się, wszyscy to przeszliśmy i jakoś żyjemy, co cię nie zabije, to cię wzmocni, bierz przykład z innych, otrzymywały taki właśnie pakiet antystresowy z domieszką zrozumienia, empatii i wsparcia.
Metoda 1
Nazwij/zdefiniuj stresor. Żeby czymś zarządzać musisz wiedzieć, że to w ogóle jest i jakie jest. Spójrz na listę stresorów i zastanów się, w której kategorii umieścisz swój. Szczerość ze sobą to podstawa. Nawet jeśli poczujesz zawstydzenie, strach, lęk, zrób to. To trening uważności, łapania myśli automatycznych, zamieniania ich na wspierające.
Przykład:
Martwisz się terminami, może nie to sprawia, że się stresujesz, a na przykład twoja przyjaciółka - prokrastynacja. Z nią się musisz rozprawić. Sprawdzić kiedy i dlaczego zagościła w twoim życiu. W moim życiu zagościła wtedy, gdy kilka razy wszystko runęło, wszelkie plany wzięły w łeb. Zinwentaryzuj źródło, nawyki, postawy, wymówki, przekonania. Bądź przy tym konsekwentna/y, ale i czuła/y dla siebie. Nie karć się, nie rozliczaj, po prostu przyjrzyj się temu bez oceniania.
Którą z poniższych wymówek zaznaczysz?
– akurat teraz mam mnóstwo rzeczy na głowie,
– zawsze tak jest, to norma, mam nerwowy charakter,
– jedyna stała w moim życiu to stres,
– z takimi ludźmi wokół zawsze będzie trudno,
– jestem królem/ową chaosu, to normalne,
– ……..
W zarządzaniu stresem chodzi o przejęcie kontroli i wzięcie odpowiedzialności za siebie, a tego nie lubimy. Nie lubimy brać za nic odpowiedzialności, bo wtedy musimy coś z tym zrobić, no i nikt nas tego mądrze nie uczy. Czy da się polubić swój stres? Pewnie polubić do końca się nie da, ale być jego szefem już tak. Zacznij od dziennika stresu i notuj co się z tobą dzieje w sytuacji stresowej (zastosuj technikę kadru, czyli opisz każdy etap bez zbędnych ocen, kontekstów, jakbyś robił/a zdjęcie):
– co konkretnie spowodowało twój stres?
– jak się poczułaś/eś, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie?
– jak zareagowałaś/eś?
– co zrobiłaś/eś, żeby poczuć się lepiej?
Ta metoda pomoże Ci nauczyć się rozpoznawać i oswajać przekonania, stresory, emocje i ich źródła. Być może pierwszy raz w życiu poznasz siebie, nie swojego emocjonalnego avatara, stworzonego na potrzeby opinii publicznej.
Metoda 2
Stres jest reakcją automatyczną, ale nadal możesz przejąć kontrolę i wybrać opcję najbardziej wspierającą ciebie. Ty tu rządzisz.
Unikaj niepotrzebnego stresu. Łatwo powiedzieć? Nie chodzi o to, aby przyjąć styl unikowy, schować się szafie i czekać na lepsze czasy. Pewnych spraw nie unikniesz, choćby wtedy, gdy właśnie stawiasz na rozwój osobisty. Zrób listę spraw, które możesz wyeliminować przynajmniej w danym momencie. Zaparkuj je na później. Znaj swoje granice, możliwości i ograniczenia, a potem naucz się mówić NIE i przyjmować odmowę. Ogranicz lub nawet tymczasowo urwij kontakt z osobami, które cię jedynie frustrują. Prześledź swoje codzienne życie, jak to na ciebie wpływa i co możesz z tym zrobić, a możesz.
Przykład:
Rośnie twoja frustracja, gdy czytasz w internecie negatywne treści? Wyłącz komórkę. Denerwuje cię tłum ludzi w sklepie? Zrób zakupy w sieci. Nie możesz słuchać narzekań? Przestań, zamień to na kino lub książkę. Odpuść tematy, które niczego nie wnoszą do twojego życia oprócz konfliktów. Zdejmij z pleców nadbagaż. Nie bierz na siebie zbyt wiele. Do tego przyda ci się matryca Eisenhowera, o której pisałam w noworocznym felietonie.
Metoda 3
Zmień sytuację. Może ci się wydawać, że nie da się czegoś zmienić, a nie do końca tak jest. Przeczytaj bardzo powoli, kilka razy, w skupieniu poniższą parafrazę stoickiego tekstu Marka Aureliusza.
„Panie, Bogini, Boże (wstaw co uważasz), daj mi cierpliwość, abym umiał/a znieść to, czego zmienić nie mogę; daj mi odwagę, abym umiał/a konsekwentnie i wytrwale dążyć do zmiany tego, co zmienić mogę; i daj mi mądrość, abym umiał/a odróżnić jedno od drugiego”.
Jeśli masz poczucie, że nie masz wpływu na sytuację stresową, zastanów się zgodnie z myślą Marka Aureliusza, co musisz zostawić jak jest, a co jednak możesz zmienić, np. swój stosunek do sytuacji, sposób komunikowania się, przekonanie. Zastanów się, jakie konkretnie emocje ci towarzyszą i czy są to prawdziwe emocje, czy może tzw. uczucia rzekome. Naucz się mówić o emocjach bez emocji, zamiast je tłumić. Przygotuj się na ustępstwa, negocjacje, znalezienie wspólnego mianownika także w rozmowie ze sobą, dialogu wewnętrznym. Rozsądny strateg czasem musi się cofnąć, by osiągnąć cel. Włącz asertywność i szukaj równowagi.
Metoda 4
Zaadaptuj stresor. Dostosowanie się nowej sytuacji wywołującej stres pomoże ci odzyskać kontrolę. Jak to zrobić? Czasem trzeba będzie zmienić swoje oczekiwania i nastawienie. Nie oznacza to rezygnowania z siebie, czy swoich wartości. Proces ten możesz oprzeć na spojrzeniu na stresor z innej perspektywy. Znajdź pozytywy danej sytuacji, oczywiście bez przesady i toksycznego optymizmu. Pomoże ci w tym metoda szklanej kuli śnieżnej. Wyobraź sobie, że swój stresor zamykasz w takiej kuli, potrząsasz nim i obracasz, oglądając z każdej strony. Chodzi o dystans od sytuacji, znalezienie myśli, która spowoduje, że jazda w korku nie jest taka zła, bo np. możesz poprawić makijaż, odpisać na maila, poćwiczyć przemowę lub dokończyć swój ulubiony audiobook, a egzamin maturalny to pewien etap i na dodatek masz całe życie, by go zdać, lub nie musi być na szóstkę.
Ćwiczenie:
Wyobraź sobie lub narysuj linię czasu, nie krótszą niż rok, zaznacz swój obecny punkt i kolejne, które wiesz, że się wydarzą lub są wysoce prawdopodobne. Ważne, aby znalazły się na niej także sprawy, które rozgrzewają twoje serce, robią ci dobrze. Następnie zastanów się, jak ta dzisiejsza sytuacja wypada na tle pozostałych i czy w tej perspektywie warta jest wydatkowania aż takich emocji.
Metoda fast & easy
Co zrobić gdy stres zjada tu i teraz? Techniki szybkiego reagowania są bardzo przydatne, bo przecież nie zawsze mamy sposobność wyciszyć się, zdrzemnąć, zjeść posiłek, napić się wody czy iść na spacer, by zminimalizować stres. Potrzeba uspokojenia jest tu i teraz. Są to różne sytuacje, kłótnia z mężem, żoną, stresująca rozmowa w pracy, trudny klient przy kasie, odwrotnie, trudny kasjer czy paraliż podczas egzaminu. Co wtedy?
Dobrym sposobem w takim momencie jest skupienie uwagi na swoich zmysłach. Weź głęboki oddech i zastanów się, co teraz konkretnie widzisz, słyszysz, smakujesz, dotykasz. Jeśli masz możliwość, spójrz na ulubione zdjęcie, wsłuchaj się w piosenkę, wzór na tapecie. Gdy nagle poczujesz blokadę, na przykład podczas egzaminu daj sobie chwilę i:
– zwróć uwagę na 5 rzeczy, które możesz zobaczyć
– zwróć uwagę na 4 rzeczy, które możesz usłyszeć
– zwróć uwagę na 3 rzeczy, których możesz dotknąć
– zwróć uwagę na 2 rzeczy, których zapach możesz poczuć
– zwróć uwagę na jedną rzecz, którą możesz posmakować lub wyczuć w ustach
- przyjrzyj się temu, co czujesz wewnątrz ciała, w pomieszczeniu, w świecie.
Pamiętaj, cokolwiek się wydarzy, będzie dobrze. Ty tu rządzisz.
Powodzenia!
Agata BARYŁA
Agata Baryła, coach mentor, wykładowczyni akademicka, prowadzi firmę Świadoma Komunikacja.