Mówimy, że kochać się należy każdego dnia, a nie od święta. Bardzo tego chcemy. Chcemy być kochani i lubiani. Dlaczego tak bardzo nam na tym zależy i jak sprawić, by miłość przyszła i trwała mimo burz? Czym jest dla nas bycie kochanym i kochającym?
Miłość to transakcja wiązana
Eric Berne, psychiatra, autor książki „W co grają ludzie” stworzył psychologiczną koncepcję stosunków międzyludzkich, która pomaga wiele zrozumieć. Tę teorię zwaną analizą transakcyjną z powodzeniem wykorzystuje się w procesach terapeutycznych, coachingowych, w treningu mentalnym w sferze zawodowej i osobistej. Berne zbadał ludzką komunikację wyodrębniając ideę JA. Odczucia oraz zachowania naszego JA, według niego analizowane są w trzech perspektywach: Dorosłego, Rodzica, Dziecka. W każdym z nas odnajdują one swoje odzwierciedlenie. Kluczem jest nauczenie się balansu między nimi. Część tej teorii opisuje nasze zachowania jako różne typy transakcji, których dokonujemy pomiędzy sobą świadomie i nieświadomie na poziomie społecznym, psychologicznym. Innymi słowy, interakcje międzyludzkie mają charakter transakcyjny. Jeszcze prościej: komunikujemy się po to, by coś uzyskać. Tym czymś są realizacje naszych naturalnych, ludzkich potrzeb. Jak się ma do tego pytanie: po co nam miłość i bycie kochanym? Bycie kochanym i kochającym jest realizacją konkretnych ludzkich potrzeb. Jakich?
Bycie kochanym jest ludzką potrzebą
O potrzebach pięknie pisał i mówił psycholog, dr Marshall Rosenberg, twórca idei, modelu Komunikacji Bez Przemocy (NVC). Na potrzeby pracy ze swoimi pacjentami stworzył listę potrzeb, które realizujemy także w związkach z innymi ludźmi. Na tej liście znalazły się m.in. potrzeba: przynależności; wsparcia; wspólnoty; kontaktu z innymi; towarzystwa; bliskości; dzielenia się smutkami, radościami, talentami, zdolnościami; więzi; uwagi, bycia wziętym pod uwagę; bezpieczeństwa emocjonalnego; szczerości; empatii; współzależności; szacunku; równych szans; bycia zauważanym i widzianym; zrozumienia i bycia zrozumianym; zaufania, ciepła; otuchy; miłości intymności; zespołowości; współpracy; wzajemności. Sporo prawda? Dodam jeszcze, że każdy z nas bez względu na płeć ma dokładnie takie same potrzeby. Czym się zatem różnimy, bo nie tylko płcią przecież? Strategiami, jakie obieramy, aby te potrzeby zaopiekować.
Lista potrzeb jest prostym i skutecznym narzędziem także w pracy coachingowej. Moi podopieczni dzięki niej rozumieją, skąd biorą się ich emocjonalne stany, poczucie osamotnienia, frustracje, złość, żal, smutek, zazdrość, z którymi sobie nie radzą. Uznanie wiedzy, że tak jesteśmy skonstruowani, pozwala pójść dalej, przyjrzeć się sobie z innej perspektywy. Odczytywać emocje jako sygnały z ciała i duszy, które mówią: „hej daję ci znak o tym i o tym. To jest tylko informacja, ty zrobisz z nią to, co uważasz”. To jest zazwyczaj najtrudniejszy moment, kiedy trzeba się zatrzymać, odłożyć maila do roboczych, SMS-a na później, zamienić telefon na książkę, wyjść na chwilę do innego pokoju. Dać sobie czas na obmyślenie optymalnej strategii. Zwłaszcza w relacjach miłosnych, romantycznych, gdy emocje sięgają zenitu, trening uważności i dystansu pomaga podjąć działania, których nie będziemy żałować. Żal i wstyd skutecznie obniżają poczucie własnej wartości, oddalając szanse na udaną relację, a my przecież potrzebujemy miłości jak powietrza.
Wyniki badania na temat miłości wskazują, że ci z nas, którzy doświadczają wyższego wskaźnika odczuwania miłości, krótkich doświadczeń miłości i więzi w życiu codziennym, mają znacznie wyższy poziom dobrostanu psychicznego, także poczucia celu i optymizmu, w porównaniu do osób, które mają niższy wskaźnik doświadczania miłości. Dlatego całe życie dążymy do osiągnięcia dobrostanu i błogostanu. Piszemy o tym wiersze, książki, nagrywamy filmy, śpiewamy piosenki, malujemy obrazy, rzeźbimy dzieła sztuki. Czy to źle? To bardzo dobrze. Ważne jest jednak jaką strategię obierzemy w drodze do naszego szczęścia. Istotne jest, aby mówiąc o realizacji naszych potrzeb, spojrzeć na pojęcie miłości szerzej niż tylko w ujęciu romantycznym.
Badacze zwrócili uwagę na tzw. mikromomenty. To codzienne chwile, w których czujemy z kimś tzw. flow. To może być zwyczajna rozmowa z sąsiadem, z koleżanką, kolegą, panią na poczcie, podczas której wyrażą szczerą troskę o nasze dobre samopoczucie. Im bardziej jesteśmy uważni na te przysłowiowe sekundy, tym intensywniej realizujemy potrzebę bycia kochanym. Poprawia się nasz dobrostan psychiczny. Może się więc okazać, że gdy zaczniemy uważnie i w pełni czerpać z mikromomentów, mniej zachłannie będziemy szukać tego w miłości romantycznej. Unikniemy wpadek, powtarzalnych błędów, przyciągania tych samych, niedobrych dla nas ludzi. Uważniej i efektywniej będziemy dobierać partnerów/ki. Jaki jest więc przepis na udaną miłość? Szczerze jeszcze go nie znam, bo ilu kucharzy tyle przepisów. Znam natomiast kilka teorii, które mogą pomóc zbliżyć się do celu.
Intymność, namiętność i zaangażowanie
Według trójczynnikowej koncepcji miłości psychologa Roberta Sternberga możemy wyróżnić trzy wymiary relacji: intymność, namiętność i zaangażowanie. Intymnością jest odczuwanie bliskości drugiej osoby, zaufanie jej. Namiętność to pociąg seksualny. Zaangażowanie jest wzięciem odpowiedzialności za wspólne budowanie relacji w związku. Gdy doświadczamy tych trzech wymiarów, prawdopodobnie aktywuje to określone obszary mózgu, co z kolei uruchamia obwód nagrody, a my lubimy nagrody, prawda? Oddajemy się we władanie hormonowi miłości, oksytocynie, która wspiera nas w tworzeniu silnych emocjonalnych więzi. Ma też mały skutek uboczny. Bardzo uzależnia. Dlatego pragniemy być kochani, bo czujemy przyjemność, radość, ekscytację, spokój, bezpieczeństwo, a mózg sprytnie odnotował, że to właśnie przy tej osobie się tak czujemy, ale czy na pewno to kwestia konkretnej osoby, płci?
Czy mężczyźni kochają inaczej niż kobiety?
Mam poczucie, że zwłaszcza w okolicach walentynek skupiamy się głównie na kobietach jako tych wrażliwszych, emocjonalnych, kochliwych no i co tu dużo ukrywać, stanowiących atrakcyjny target dla wielu firm. Tym razem sprawdziłam, jak w miłości mają się mężczyźni. Co drodzy Panowie możemy zrobić dla Was? Żeby się tego dowiedzieć, warto przyjrzeć się temu, jak zakochują się mężczyźni. Jaką podpowiedź ma dla nas natura ludzka, wychowanie i neuronauka? Odkrycia m.in. psychologii społecznej sugerują, że założenie, iż różnice między płciami mają swoje korzenie w mózgu może być błędne lub co najmniej niekompletne. W wielu przypadkach różnice społeczne w sposobie wychowania, socjalizacji, edukacji, traktowania mężczyzn i kobiet przez rówieśników, mogą lepiej tłumaczyć różnice w sposobach zakochiwania się kobiet i mężczyzn. Jeśli przyjmiemy lapidarne i analitycznie podejście do męskiego kochania, to z obserwacji wynika, że:
• Mężczyźni zakochują się szybciej.
• Zakochanie się może wywołać u mężczyzn uczucie obsesji.
• Mężczyźni mogą odczuwać euforię, gdy się zakochują.
• Mężczyźni mogą chcieć zobaczyć reakcję na swoich partnerów.
• Miłość może sprawić, że mężczyźni będą zachowywać się delikatniej.
• W procesie zakochiwania namiętność u mężczyzn pogłębia się o empatię.
• Zakochani mężczyźni mogą zapomnieć o naszych wadach.
Po więcej szczegółów odsyłam do badań, ale już teraz jestem ciekawa: Panowie, czy to się zgadza?
Energia a płeć
Z pomocą w zrozumieniu siebie przez poznanie różnic i podobieństw w miłości przychodzi żywa ostatnimi czasy debata na temat żeńskiej i męskiej energii. Warto wspomnieć, że w energiach nie chodzi o płeć jako taką, a o obszary naszej aktywności, w których wykazujemy pewne konkretne cechy, kompetencje, umiejętności. Tak więc energia żeńska zwana też kobiecą odpowiada za lekkość, wrażliwość, kreatywność, opiekowanie się, przyjemność, otwartość na otrzymywanie oraz czucie, zdolność do słuchania głosu intuicji i serca, umiejętność bycia – spokojne, ufne trwanie i akceptacja tego, kim jesteśmy. Męska z kolei energia objawia się kontrolą, odwagą, decyzyjnością, zarządzaniem, rozumnym i logicznym myśleniem, sprawczością, siłą i bezpieczeństwem. Tyle tylko, że każda tych energii jest w każdym z nas bez względu na płeć. Kruczek tkwi jak zawsze w szczegółach. Należy zdać sobie pytanie: Ile i jakich stężeniach miksują się we mnie te energie? Dlatego zdarza nam się zauważać, że kolega jest zniewieściały, a szefowa to „babka z jajami”.
Zatem na pytanie o receptę na miłość podpowiadam, aby w drodze uważnej rozmowy ze sobą i partnerem/ką:
1 Poznać swoje potrzeby, stopień ich zaopiekowania, deficyty i ich przyczyny, motywacje.
2. Poznać potrzeby, stopień ich zaopiekowania, deficyty i ich przyczyny, motywacje (potencjalnego) partnera.
2. Uważnie przemyśleć jakie strategie realizowania potrzeb będą nam służyły, a jakie nie.
3. Zbadać, w jakiej energii działamy, jakiej oczekujemy od partnera partnerki i jaką mu możemy zaoferować.
4. Z szacunkiem akceptować wzajemnie to, co nas różni.
5. Z wdzięcznością dostrzegać każdy mikromoment razem i osobno.
Być może święto zakochanych, które obchodziliśmy 14 lutego, jest dobrym mikromomentem w skali całego życia, aby sobie pytanie, jakie potrzeby realizuję w tej relacji?
Agata Baryła, coach mentor, wykładowczyni akademicka, prowadzi firmę Świadoma Komunikacja.