Czy kobiety naprawdę lubią pracować za darmo? Oczywiście, że nie, ale przez dziesięciolecia nauczyły się, że ich czas, kompetencje i zaangażowanie są bezcenne. Same sobie to robimy? I tak, i nie, i nie chodzi o „pretensje do świata”. Chodzi o strukturę. O kulturę. O mentalność. O systemowe uwarunkowania, które wciągają kobiety w spiralę darmowej pracy – i jeszcze każą im się z tego cieszyć. Ba! Same od siebie tego wymagamy.
Niewidzialna praca ma płeć
Zacznijmy od faktów. Według raportu Międzynarodowej Organizacji Pracy ILO (2023) na całym świecie w 2023 roku 748 milionów osób w wieku 15 lat i więcej pozostawało poza rynkiem pracy z powodu obowiązków opiekuńczych – z czego 708 milionów stanowiły kobiety, a jedynie 40 milionów mężczyźni. Obowiązki opiekuńcze to główna bariera, która powstrzymuje kobiety przed równym udziałem w rynku pracy. Co ciekawe mężczyźni najczęściej podają inne powody osobiste, takie jak edukacja czy choroba. Odsetek kobiet pozostających poza rynkiem pracy z powodu obowiązków opiekuńczych wynosi 45 proc. globalnie. To około dwie trzecie kobiet w wieku produkcyjnym (25–54 lata).
Słów kilka o Pol(s)ce
Według GUS (dane z maja 2023) wartość pracy domowej świadczonej przez kobiety była o ponad połowę większa niż tej wykonywanej przez mężczyzn. Wskaźnik SDG 5.4.1 (GUS, stan na 30 lipca 2024) potwierdza, że kobiety nadal poświęcają (słowo „poświęcenie” jest tu kluczowe) około 34 godzin tygodniowo, to drugi etat – nierozliczony i niewynagradzany.
„Pomogę”, „zrobię”, „mogę się tym zająć”
Ale nie chodzi tylko o dom. Darmowa praca kobiet implikuje ich pozycję na rynku pracy. Ile razy w zespole bezinteresownie przygotowałaś prezentację dla całego działu; przejęłaś obowiązki koleżanki lub kolegi na zwolnieniu, bo „ktoś musiał”; zorganizowałaś integrację, święta, urodziny, kawę, onboarding, notatki ze spotkania? Badaczka Lise Vesterlund wraz z Lindą Babcock, Brendą Peyser, Laurie Weingart, opisała to zjawisko „office housework” w badaniach: The No Club: Putting a Stop to Women’s Dead-End Work (2022). Efekt? Mniej czasu na rozwój, mniej szans na awans, więcej wypalenia, uzależnienia ekonomicznego i narzucania innym kobietom tego samego modelu w imię: „jak ja mogę, to ty też”.
Dlaczego tak się dzieje?
Praktyka wychowawcza nadal reprodukuje stereotypy płciowe. Jednym z głównych czynników są uwarunkowania kulturowe. Uczy się kobiety być „miłymi”, „pomocnymi”. Słyszymy: warto być skromną, ofiarną, nie robić kłopotu. Według badania Pew Research Center (2017), aż 70 proc. matek w USA deklarowało, że najważniejszą wartością, jaką chcą przekazać córkom, jest życzliwość. Ambicja? Zajęła czwarte miejsce.
Do tego dochodzi lęk przed byciem ocenioną jako „roszczeniową”, „trudną”, „materialistką”. W efekcie nie upominamy się o wynagrodzenie, nie negocjujemy stawek, zgadzamy się na pracę za darmo „na próbę”, „dla portfolio”, „w imię ważnej sprawy”.
Jak pokazuje badanie The Gender Gap in Self-Promotion (Exley & Kessler, 2019), kobiety nadal mniej chętnie od mężczyzn mówią o swoich sukcesach – to wprost przekłada się na wycenę ich pracy przez otoczenie. Z kolei raport LEGO (2024) obejmujący ponad 61 000 dzieci (5–12 lat) i rodziców w 36 krajach wykazał, że 60 proc. dziewczynek czuje presję bycia „perfekcyjną”, w dodatku słowo „ładna” przypisuje się dziewczynce, a „odważny”, „geniusz” – należą się chłopcu.
Pasja nie zapłaci nam rachunków
Wiele kobiet pracuje w sektorach opartych na misji: edukacja, kultura, opieka, rozwój osobisty. To zawody, które są społecznie uznawane za „kobiece” – i jednocześnie jedne z najgorzej opłacanych. Kiedy do tego dołożymy mit: „skoro to twoja pasja, to czemu chcesz za to pieniądze?”, mamy przepis na wyzysk i ekonomiczne wypalenie. Przecież to, że coś jest ważne, nie znaczy, że ma być darmowe. To, że coś sprawia radość – nie znaczy, że nie kosztuje wysiłku.
Perfekcjonizm, niskie poczucie własnej wartości i syndrom oszustki
Nie sposób nie wspomnieć o pułapkach psychologicznych. Wiele kobiet ma trudność z wyceną swojej pracy, bo:
• czują, że jeszcze nie są wystarczająco dobre,
• boją się, że ktoś uzna je za zbyt pewne siebie,
• cierpią na tzw. impostor syndrome – przekonanie, że ich sukcesy to przypadek lub szczęśliwy zbieg okoliczności.
To efekt kulturowej socjalizacji płci. Badania pokazują, że dziewczynki już w wieku 6 lat częściej niż chłopcy przypisują wybitne zdolności mężczyznom. Niosą te przekonania przez całe życie. Różnice w wartościach wpajanych dziewczynkom i chłopcom mają bezpośredni wpływ na to, jak kobiety w dorosłym życiu wyceniają swoją pracę.
Czas zrozumieć co konkretnie znaczą słowa, które kierujemy do dziewczynek i kobiet. Oto przykłady dekodowania:
• bądź miła – unikanie konfliktów i negocjacji, co w prostym rachunku oznacza trudności w negocjowaniu wynagrodzenia, obawę, że prosząc o podwyżkę „wyjdę na roszczeniową”, większą zgodę na darmową lub niedoszacowaną pracę „dla dobra zespołu”.
• pomaganie to cnota – darmowa praca jako moralny obowiązek. W efekcie kobiety często wykonują więcej pracy, niż wynika z zakresu obowiązków, nie oczekując za to finansowej gratyfikacji, tylko uznania, a przecież bycie dobrym człowiekiem nie powinno być walutą.
Co możemy z tym zrobić?
Zmiana kodów kulturowych nie nastąpi z dnia na dzień. Nie jest jednak tak, że nic nie możemy tu i teraz. Uczmy kobiety, nastolatki, dziewczynki wyceniać swój czas i swoje kompetencje. Normalizujmy rozmowy o pieniądzach w kobiecych kręgach – bez wstydu, bez poczucia winy. Mówmy głośno, że darmowa praca ma realny koszt – fizyczny, psychiczny, ekonomiczny. Wspierajmy się nawzajem w asertywności finansowej.
Doceniajmy i nagłaśniajmy niewidzialną pracę – w rodzinie, w zespole, w organizacjach, lokalnych społecznościach.
Brak wzorców, brak odwagi
Wciąż mało jest w przestrzeni publicznej kobiet, które śmiało mówią o pieniądzach, negocjują, odmawiają darmowej pracy. Wciąż częściej kobiety słyszą o „wdzięczności” niż o „fakturze”. Nadal zauważalny jest brak społecznej akceptacji dla kobiet, które jasno mówią: „za tę pracę oczekuję konkretnej stawki”.
Potrzebna jest mądra, anty‑stereotypowa edukacja, uczulanie rodziców i nauczycieli na nierówności w komunikatach w zależności od płci. Inkluzywny język pochwały – „odważna”, „kreatywna”, „analityczna” dla dziewczynek; „kochający”, „wrażliwy” – dla chłopców, równy dostęp do eksperymentowania, ryzykowania, walczenia o swoje, domowych obowiązków dla wszystkich – to tylko kilka narzędzi, które pomogą kobietom uznać bez skrępowania, że każdą pracę należy wycenić i pobrać stosowne wynagrodzenie.
Nie, kobiety nie lubią pracować za darmo
Ale przez lata były uczone, że to ich immanentna cecha, opacznie definiowana żeńska energia. Dziś wiele z nas już wie, że nie da się na dłuższą metę być efektywną, zmotywowaną i obecną w świecie pracy – jeśli towarzyszy temu chroniczne niedocenienie i nieadekwatne wynagradzanie lub jego brak. Dlatego zamiast pytać po cichu „czemu to robię za darmo?”, mówmy stanowczo: „to ma konkretną wartość i dlatego tyle kosztuje”
Najświeższe dane jasno pokazują, jak nadal silnie zakorzenione są płciowe różnice w wartościach wpajanych od najmłodszych lat – zarówno w Polsce, jak i globalnie. Kluczowe jest uświadomienie sobie tych mechanizmów i ich mądra korekta – w rodzinie, szkole i instytucjach.
Jak mówi psycholożka i badaczka Brené Brown: „For women, shame is: do it all, do it perfectly, and never let them see you sweat.” („Dla kobiet wstyd to: zrób wszystko, zrób to perfekcyjnie i nigdy nie pokaż, że ci ciężko.”) Ale przecież za uśmiech nikt nam nie zapłaci, chyba że w kabaretach. Dlatego świadome wychowanie, edukowanie i przebudowa przekonań o podstawowych wartościach to klucz do finansowej niezależności kobiet. I jeszcze jedna ważna sprawa: w każdym wieku możesz zmienić przekonania i zacząć od nowa. Trzymam kciuki za Twoją asertywność finansową. Niech rozkwita!. ©℗
Agata BARYŁA
Agata Baryła, coach mentor, wykładowczyni akademicka, prowadzi firmę Świadoma Komunikacja.