Irena i Waldemar P. wraz ze swą 9-letnią córką w dwupokojowym mieszkaniu na os. Lotnisko w Stargardzie zamieszkało w grudniu 2013 r. Od samego początku nie regulowali jednak opłat eksploatacyjnych.
– Przez wiele lat pracowałam w szpitalu jako salowa, ale straciłam pracę – opowiada Irena P. – Żadnej posady nie ma też mój mąż. Podejmowałam różne prace dorywcze, myłam ludziom okna, sprzątałam klatki schodowe, ale nie otrzymywałam za to dużych pieniędzy. Starałam się opłacić prąd i wodę, a reszta kasy ledwo wystarczała nam na życie.
W maju ub.r. sąd podjął decyzję o eksmisji lokatorów, przyznając im prawo do lokalu socjalnego. Nie przyjęli jednak wskazanego im mieszkania. Nie ubiegali się również o możliwość skorzystania z programu oddłużeniowego.
– Nigdy nie nawiązali z nami żadnego kontaktu, nie wykazali chęci do współpracy – twierdzi Ariel Langner, kierownik działu windykacji w stargardzkim TBS. – A szkoda, bo eksmisja jest ostatecznością. Można jej zapobiec, rozkładając na przykład spłatę zadłużenia na raty. Trzeba jednak tylko chcieć i zdecydować się poprosić o jakąkolwiek formę pomocy. W tym przypadku, niestety, tego zabrakło.
Wczoraj w mieszkaniu przy ul. Śniadeckiego pojawili się więc pracownicy STBS w towarzystwie komornika, pracowników socjalnych i policjantów. Małżeństwo zdecydowało się zamieszkać w ośrodku Stowarzyszenia Ludzi Bezdomnych, Samotnych Matek z Dziećmi przy ul. Okulickiego w Stargardzie. Zabrali tam tylko swoje rzeczy osobiste. Pozostały ich dobytek trafił na śmietnik. Ich 12-letnia córka od dłuższego już czasu przebywa w ośrodku wychowawczym. ©℗
Tekst i fot. (gra)