Najpierw były wspólne ćwiczenia gimnastyczne, jako krótka rozgrzewka, a potem przemarsz: spod Urzędu Miasta, na pl. „Solidarności". „Różowa Wstążka" (symbol walki z nowotworem piersi) przemaszerowała przez Szczecin już po raz jedenasty.
- Dlaczego tu przyszłam? - zastanawia się pani Emilia. - Zajmuję się ubezpieczeniami. Zauważyłam, że już z mojego rocznika bardzo dużo kobiet choruje. Pomyślałam, że trzeba je wesprzeć. I uświadamiać, również zdrowe i dużo młodsze ode mnie koleżanki, że trzeba się badać.
Akcję wsparł również europoseł Bartosz Arłukowicz (lekarz pediatra).
- Specjalnie przyjechałem na dzisiejszy marsz. By choć przez chwilę z nimi pobyć. - przyznał.
To znaczy z około trzystoma szczecinianami (przeważnie kobietami) ubranymi na różowo lub przystrojonymi w różowe akcenty - balony, kokardy, broszki, okulary... Przynieśli też ze sobą transparenty z hasłami o treści edukacyjnej, np. „Badać piersi żaden trud. To zajmuje kilka minut". Przeszli w sobotę ulicami miasta, by przypomnieć paniom - młodym i starszym - o konieczności badania i samobadania.
- Powszechnie myślimy, że rak piersi atakuje kobiety po pięćdziesiątce. To niestety nieprawda - podkreśla Joanna Sawicka-Budziak, organizatorka szczecińskiego marszu. - Chorują już panie po 30. Dlatego zwracamy się również do młodych: nie zapominajcie o samobadaniu, w dziesiątym dniu cyklu.
Podobne marsze Różowej Wstążki co roku odbywają się w wielu miastach w Polsce i na świecie - zawsze w październiku, bo właśnie ten miesiąc ochrzczono miesiącem raka piersi i akcji związanych z tą chorobą. Ich celem jest zapoznanie ludzi z problematyką związaną z nowotworem piersi.
Szczeciński marsz zakończył się na pl. „Solidarności", gdzie rozstrzygnięto konkurs na najciekawszy strój, oczywiście różowy.
(lw)
Fot. Grzegorz Siwa, Sylwester Suliga