„Krokusowa rewolucja” – jedna z najbardziej pozytywnych i społecznych akcji dla zielonego Szczecina – w sobotę dotarła do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, wciągnęła najmłodsze pokolenie os. Polonia, a także zainspirowała do kotylionowej zabawy wspólnoty mieszkaniowe „Platana”. Wspónie posadziliśmy 5,5 tysiąca kwiatowych cebul. „Dzięki tej pracy nasza dzielnica i miasto będą coraz piękniejsze” – przekonywali m.in. mieszkańcy ul. Zawadzkiego.
W kameralnym gronie spotkaliśmy się najpierw na zieleńcu przy siedzibie krwiodawców. Aby posadzić „krokusowe pole nadziei” obok tablicy: „Podaruj krew – ocal życie”.
- Lata temu mojemu bardzo choremu mężowi bezinteresowna pomoc wielu ludzi, w tym społeczności krwiodawców i dawców szpiku, uratowała życie – opowiadała generał Lidia Mołodecka, dyrektor Izby Celnej w Szczecinie, która również podjęła wyzwanie "krokusowej rewolucji" z córką Igą i przyjacielem Sebastianem. - Stąd w naszej rodzinie każdy ów dar życia teraz przekazuje innym. Poza tym… sami jesteśmy pozytywnie zakręceni i chętnie bierzemy udział w rozmaitych społecznych akcjach. Fajne działanie obywatelskie dla jednych zaczyna się na trawniku, dla innych w zbieraniu środków na ratowanie dzieci albo karmy dla zwierząt, a dla jeszcze innych to kreatywne wspieranie kultury. Każdy pozytywny uczynek to przecież jakaś zmiana świata na lepsze.
Kiedy jedni społecznicy przy al. Wojska Polskiego 80 sadzili kwiatowe cebule, wtedy inni oddawali krew. Dla tych ostatnich Sylwiusz Mołodecki z „Zielonych Ogrodów” przekazał prezenty „krokusowej rewolucji” – sadzonki na zaczątek kolejnych kwiatowych dywanów, jakie kolorami będą nas-szczecinian budziły na wiosnę.
A już teraz moc pozytywnej energii, jaka niezmiennie towarzyszy wielkiej społecznej "krokusowej rewolucji", pobudziła do działania jedno z najmłodszych szczecińskich osiedli mieszkaniowych: Polonia (Pomorzany). To za sprawą Agnieszki Pietrygi - jej kwiaciarni i pracowni „Pachnidło”, która dla lokalnej społeczności ufundowała 1 tysiąc krokusów.
- Młode osiedle, bo ledwie półroczne, na którym mieszka gros młodych małżeństw z dziećmi. Chciałam dać tym ludziom szansę na poznanie się i spędzenie wolnego czasu rodzinnie, z dziećmi, w naturze. Przy wspólnej zabawie i pracy: dla własnej radości, satysfakcji, a też dla dobra innych – mówiła p. Agnieszka, którą w sadzeniu krokusów wokół miejscowego placu zabaw wspierała córka Diana.
Polonia: budynki w tonacji szarości, dość symbolicznie otoczone zielenią.
- Dobry pomysł, żeby tę monochromatyczną przestrzeń ożywić kwiatami, kolorami. Już widzę, jak to nasze dzieło będzie pięknie rozkwitało wiosną – komentowała Katarzyna Paszkowska, która w sadzeniu krokusów pomagała 6-letniej córce Natalii i 3-letniemu synowi Ksaweremu. – Poza tym pogoda piękna, więc warto ten czas spędzić rodzinnie, poza murami. A dla dzieci frajda, by zabawić się w ogrodników, trochę pokopać w ziemi.
- Świetna okazja, by poznać sąsiadów. To jedna z pierwszych takich społecznych akcji, za sprawą której integrujemy naszą małą społeczność – dodawał Bartosz Misiewicz, który wraz z babcią Grażyną pomagał sadzić kwiatowe cebule 2-letniej córce Marcie. – Przy okazji wprowadzamy własny osobisty akcent w to wciąż dla nas nowe osiedle. Ożywiamy i miejsce, i ludzi.
- Całe bym obsadził, bo wciąż jakieś takie smutne. Trzeba zrobić z sąsiadami zrzutkę na więcej krokusów – twierdził Paweł Skrzek, który w wir „krokusowej rewolucji” wciągnął rodzinę: żonę Annę i 4-letniego syna Piotra. – Cały tydzień mamy zabiegany. Sobota, więc czas na oddech. Okazja do spędzenia wspólnego czasu poza domem. Poza tym, nie ukrywam, szukamy towarzystwa dla naszego jedynaka. Kto wie, może znajdziemy też przyjaciół?
Jak na os. Polonia zamierzali, tak zrobili: pokolorowali swój plac zabaw. Jak nieco później przedstawiciele wspólnot mieszkaniowych, zarządzanych przez „Platan”, trawniki między swymi budynkami: ul. Zawadzkiego 2-4-6. Tyle że tu spotkanie ludzi pozytywnie zakręconych – zainicjowane przez zarządy tychże nieruchomości oraz Marcina Abramczuka - nabrało większego rozmachu. Z „Kurierem” 4 tysiące krokusów sadziła blisko 50. sąsiadów. Wszyscy uzbrojeni pasją i uśmiechem. Wsparci słoneczną aurą. Z własnoręcznie wykonanymi krokusowymi kotylionami na piersiach. Z kawą i herbatą ku pokrzepieniu. I dyplomami uczestnictwa dla najmłodszych. Zabawa, praca, spotkanie pokoleń. Wspólnoty. I… jedyny taki skuteczny sposób na piękniejszy Szczecin.
- Budujące, jak wiele w ludziach chęci do czynienia dobra – komentowała Maria Myśliwiec, której autorskim pomysłem jest nasza „krokusowa rewolucja”. ©℗
Arleta NALEWAJKO
Wiecej zdjęć Arlety Nalewajko oraz Sylwiusza Mołodeckiego w Galerii