Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Jak doszło do tragedii na Głębokim?

Data publikacji: 17 sierpnia 2015 r. 19:35
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:51
Jak doszło do tragedii na Głębokim?
 

To było pierwsze od siedmiu lat utonięcie dziewczynki w Szczecinie na kąpielisku strzeżonym. W miniony czwartek - o czym pisaliśmy - tragedia spotkała rodzinę dwunastolatki. Tę śmierć przeżywają także ratownicy ze szczecińskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego. 

W poniedziałek do naszej redakcji przyszedł świadek zdarzenia, nie chciał jednak podać swojego imienia i nazwiska. Przyniósł za to okulary do pływania, które na drugi dzień znalazł w pobliżu miejsca wypadku - w jeziorze Głębokie.

- Nie wiem, czy należały do tej dziewczynki, czy też nie... Pomyślałem jednak, że jeśli były jej własnością, może bliscy będą chcieli je odzyskać. Byłem przy całej akcji ratowniczej. Na początku z głośników płynęły komunikaty o poszukiwaniach dziecka, podawano imię. Dopiero potem ratownicy wskoczyli do wody. Byłem przy tym, gdy małą jeden z nich wyciągnął. Miał jeszcze wtedy nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Dziwi mnie tylko to, że gdy podjechała karetka, brama wjazdowa była zamknięta i ekipa musiała biec ze sprzętem. Nie mam pojęcia, czy nie dało się tego w inny sposób załatwić? Gdy przyjechała policja, brama została otwarta. Ratownicy robili co mogli...

 W czwartek plaży nad jeziorem pracowało pięciu ratowników oraz dwóch stażystów. Nie było zatem mowy o obsadzie niezgodnej z zawartą umową. 

- Postępowanie prowadzą odpowiednie służby. My natomiast też rozmawialiśmy z naszymi ratownikami, w piątek i sobotę pracował z nimi psycholog, dostali też trzy dni wolnego. Dla nas wszystkich ten wypadek jest wielką tragedią - mówi Mirosław Gosieniecki, wiceprezes WOPR w Szczecinie. - Z tego, co nam powiedzieli pracujący tego dnia nad jeziorem, wprowadzono ich początkowo w błąd. Poinformowano o zaginięciu dziecka. Dopiero po kilku minutach wyjaśniono, że dziewczynka była w wodzie. Jak znalazła się poza boją? Czy przyszła ze strzeżonej strony czy też nie, to wszystko już wyjaśni policja i prokuratura.

Dwunastolatka wypoczywała nad Głębokim z siostrą i koleżanką.

- W poniedziałek miały wpłynąć materiały, z którymi prokurator Prokuratury Szczecin Zachód musi się zapoznać. Zawsze w takich przypadkach zlecana jest sekcja zwłok - informuje Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. ©℗

E. KOLANOWSKA

Fot. R.STACHNIK

 

 

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

ratownik
2015-08-18 19:03:33
Ratowników teraz wszyscy będą bronić co ich znają i są powiązani. Prawda jest taka ,że zbyt późno wskoczyli z pomocą . Na szczęście jest za dużo świadków którzy wiedzą jak było więc myślę ,że poniosą tego konsekwencje . Jestem ratownikiem i nie ma obowiązku nawoływania przez megafon i to tyle czasu !!!!
magda
2015-08-18 15:43:10
Jak łatwo jest osądzać -mowiąc ze to była wina ratowników - idąc na strzezoną plaże nie możemy zwolnić naszego mózgu z myślenia tam jest 5 ratownikow na 500 osób.Najlepiej jest oceniac przeciez oni wyciagneli małą z wody, a ze nawoływali ja przez megafon - zawsze sie najpierw nawołuje !!!!
e tam...
2015-08-18 15:30:51
Do Ja a skąd wiesz ? Może zaczekaj z opiniami do czasu rozstrzygnięcia sprawy. Może dojdzie do rozprawy i wtedy zobaczymy , a może już prokurator umorzy postępowanie. Wiem wtedy napiszesz że to jedna mafia ale cóż tam... Tak przy okazji pomyśl trzy sie kapią - dwie wychodzą z wody i po jakimś czasie ida do ratownika nie na plaży tylko w domku ratowników mówiąc ze gdzieś im sie siostra zagubiła. itd. itp. ech......
ja
2015-08-18 09:09:17
Nie była poza boją tylko pomiędzy czerwona i żółta boją. Gdyby był monitoring to bez problemu sąd wskazalby winę ratownikow
ja
2015-08-18 09:06:30
Nie była poza boją tylko pomiędzy czerwona i żółta boją.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA