W tym roku ma się rozpocząć komercyjne użytkowanie świnoujskiego terminalu LNG. Umożliwi on import jednej trzeciej gazu ziemnego potrzebnego rocznie Polsce. Podobna ilość miała być sprowadzana duńsko-polskim podmorskim gazociągiem Baltic Pipe z kierunku północnego, ze złóż norweskich. Pomysł wraca, a jego realizacja dałaby uniezależnienie od dostaw z Rosji.
Gazowy zwrot na północ zapowiedziały nowe władze Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
– Zadaniem spółki jest budowa połączenia gazowego z Norwegią, by do 2022 roku sprowadzać kilka miliardów metrów sześciennych gazu, które grupa będzie wydobywać na Morzu Północnym – oświadczył pod koniec stycznia Janusz Kowalski, wówczas prokurent, a obecnie wiceprezes ds. korporacyjnych PGNiG.
W 2022 roku kończy się kontrakt na dostawy do Polski gazu z Rosji. Budowa połączeń na północy ma być strategicznym kierunkiem dywersyfikacji. Sprzyja temu fakt, że PGNiG od lat prowadzi działalność poszukiwawczo-wydobywczą na norweskim szelfie kontynentalnym. Koncesje dotyczą złóż na morzach: Północnym, Barentsa i Norweskim.
– Chcielibyśmy tak rozwinąć infrastrukturę, by umożliwić sprowadzanie swojego, lub kupowanego, gazu z kierunku północnego – powiedział nam wiceprezes Kowalski. – Jako PGNiG mamy tam złoża, a rocznie wydobywamy około 600 mln m sześc. gazu. Byłoby więc naturalne dla Polski połączenie. W jego skład wchodziłby 200-kilometrowy odcinek Baltic Pipe, łączący systemy polski i duński. To inwestycja Gaz-Systemu, popierana od lat przez Unię Europejską. Wpisuje się w ten projekt pozostała część, czyli połączenie Dania-Norwegia. Jest ono kwestią analiz po stronie naszej spółki.
Wiceprezes PGNiG dodał, że na razie za wcześnie mówić, jaka będzie ostateczna „architektura” tego połączenia.
Elżbieta KUBOWSKA
Więcej w magazynowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu
Na zdjęciu: Podmorski gazociąg Baltic Pipe po stronie polskiej ma „lądować” w rejonie Pogorzelicy.
Fot. Archiwum