Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

„Szczecińskie promy” po chrzcie

Data publikacji: 20 lutego 2020 r. 11:35
Ostatnia aktualizacja: 20 lutego 2020 r. 21:10
„Szczecińskie promy” po chrzcie
Prezentacja najnowszej książki Krystyny Pohl odbyła się w CKE Stara Rzeźnia. Fot. Marta TESZNER  

„Szczecińskie promy i nie tylko” – to najnowsza marynistyczna książka dziennikarki Krystyny Pohl. Oficjalna prezentacja i ceremonia chrztu tej monografii poświęconej statkom produkowanym niegdyś w Stoczni Szczecińskiej odbyła się 6 lutego w Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia w Szczecinie. Matką chrzestną była Jolanta Lisewska.

Zgodnie z tradycją książka została pokropiona wodą morską za pomocą czerwonej róży, po czym matka chrzestna wypowiedziała następujące słowa: – Podążaj książko tam, gdzie cię oczekują, sław dobre imię szczecińskich stoczniowców, projektantów i artystów. Nieś radość autorce i nam, wszystkim czytelnikom. Nadaję ci imię „Szczecińskie promy i nie tylko”.

Chrzty i wodowania marynistycznych książek to najmłodszy morski ceremoniał w Polsce. Zapoczątkowany został w latach 90. Wówczas w Gdyni na żaglowcu muzeum „Dar Pomorza” ochrzczono i zwodowano wznowioną książkę Karola Olgierda Borchardta „Znaczy Kapitan”. W Szczecinie po raz pierwszy taka uroczystość odbyła się w 2005 roku. W czasie Dni Morza, na pokładzie zabytkowego lodołamacza „Kuna”, została ochrzczona i zwodowana książka Romana Czejarka „Szczecińskie czterofajkowce”. Matką chrzestną była wówczas… Krystyna Pohl. Od tamtej pory w Szczecinie na różnych jednostkach są chrzczone i wodowane nowe książki o morskiej tematyce. Ceremonie najczęściej odbywają się na pokładach żaglowców i statków.

Jak przyznała Krystyna Pohl, jej nowa publikacja jest konsekwencją wcześniejszych działań związanych ze Stocznią Szczecińską.

– Dziesięć lat temu w stoczni pomyślano, by niektóre ciekawe i ważne statki uwiecznić chociażby na kartach książek – przypomniała. – Wymieniono trzy rodzaje statków: chemikaliowce, kontenerowce i promy. O dwóch pierwszych ukazały się już publikacje. Natomiast dwa lata temu Andrzej Strzeboński, ówczesny prezes Stoczni Szczecińskiej, zapytał mnie, czy nie podjęłabym się napisania książki o promach. Nie mogłam się nie zgodzić. Moim zdaniem, to był ostatni moment, by taka książka powstała. Przede wszystkim dlatego że żyją jeszcze ludzie, którzy tamte czasy pamiętają.

Autorka opowiadała o tym, jak powstawała książka i ile pracy ją to kosztowało. „Szczecińskie promy i nie tylko” to najprawdopodobniej pierwsza publikacja, która pokazuje, jak piękne i różnorodne były wnętrza statków produkowanych w Stoczni Szczecińskiej. Przyczynili się do tego artyści plastycy ze Szczecina.

– Właściwie każdą jednostkę doprowadziłam do końca, to znaczy dotarłam do informacji, czy nadal ona pływa, czy też została zezłomowana – mówiła K. Pohl. – Na początku wydawało mi się, że napisanie książki będzie lekkie, łatwe i przyjemne. Tylko to ostatnie życzenie się ziściło. Było naprawdę trudno dotrzeć do zdjęć czy dokumentów z tamtego okresu. W latach 60., 70. i 80. nie można było sobie wyobrazić, by ktoś z aparatem biegał po terenie stoczni. W dawkach aptekarskich są zdjęcia pokazujące urodę statków i ich wnętrz. Od 1995 roku, gdy zaczęłam się zajmować tematem stoczni, brałam udział we wszystkich niemalże chrztach i wodowaniach. Nie mogłam wówczas napatrzyć się na piękno tych statków, które – niestety – musiały opuścić Szczecin na zawsze.

Autorka wyjaśniała, że pod określeniem w tytule „i nie tylko” miała na myśli statki do zadań specjalnych.

– Były to jednostki mogące przewozić dużą liczbę osób na pokładach – tłumaczyła. – Między innymi przedstawiłam okręty szpitalne i naukowo-badawcze. Przede wszystkim skupiłam się na promach.

Krystyna Pohl podkreślała, że jednym z kryteriów oceny stoczni jest umiejętność budowy statków przeznaczonych do przewozu dużej liczby pasażerów. Pierwsze takie statki w Stoczni Szczecińskiej powstały w roku 1960. Wybudowano ich wówczas siedem.

– Były to tak zwane pielgrzymowce, ponieważ miały przewozić pielgrzymów – wyjaśniła autorka. – Zamówił je armator indonezyjski. Mogły one przewozić po trzysta i pięćset osób. Nie były luksusowe, ale wymogi bezpieczeństwa musiały spełniać. Pierwszym statkiem zaprojektowanym w Szczecinie był „Togaran”. Projektantem statku był wówczas Mikołaj Thierry.

Stocznia Szczecińska w ciągu kilku dekad zbudowała 58 statków przeznaczonych do przewozu dużej liczby pasażerów. Wśród nich jest 19 klasycznych promów pasażersko-samochodowych i drogowych, statki pasażersko-towarowe zwane pielgrzymowcami, statki szkolno-towarowe, okręty szpitale i statki naukowo-badawcze. Ponadto były ciekawe zaawansowane projekty pasażerskich jednostek, które z różnych przyczyn nie zostały zbudowane.

Z nowej publikacji Krystyny Pohl dowiedzieć się można o historii Stoczni Szczecińskiej, która powstała 11 czerwca 1948 roku. Jej nazwa zmieniała się kilkakrotnie. Przez pierwsze dwa lata była oddziałem Zjednoczenia Stocznie Polskie. W latach 1951-1958 nazywała się Stocznią Szczecińską. Przez kolejne 32 lata miała patrona i nosiła nazwę Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego. W latach 1991-1999 była Stocznią Szczecińską S.A. Na początku dwudziestego pierwszego wieku krótko nazywała się Stocznia Szczecińska Porta Holding. Jako Stocznia Szczecińska Nowa funkcjonowała od 2002 do 2009 roku.

W ciągu ponad sześciu dekad zakład zbudował 682 statki. Wśród nich były: drobnicowce, masowce, promy, statki naukowo-badawcze, szkolno-towarowe, oceaniczne holowniki, statki szpitale, chemikaliowce, kontenerowce i unikatowe con-ro. Po decyzji Komisji Europejskiej w 2009 roku stocznię zamknięto. KE stwierdziła, że opracowany program restrukturyzacji nie gwarantuje rentowności. Towarzystwo Finansowe Silesia z siedzibą w Katowicach w 2010 roku kupiło w przetargu najważniejsze części majątku dawnej stoczni. Rok później zarząd TF Silesia te kluczowe wydzierżawił spółce Krafport, ale mimo deklaracji nie podjęła ona działalności stoczniowej. Umowa dzierżawy w 2013 roku decyzją sądu została unieważniona.W listopadzie tego samego roku powołano spółkę Szczeciński Park Przemysłowy, która przejęła od TF Silesia postoczniowy majątek, rozpoczynając tym samym działalność na własny rachunek. Nazwa Stocznia Szczecińska wróciła w październiku 2018 roku. Od tego czasu firma inwestuje w nowe urządzenia i ciągi produkcyjne.

(KK)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA