Jak się żyje tuż za granicą, która została zamknięta? O wypowiedź poprosiliśmy Martę Szuster, radną gminy Mescherin. Z mężem, który pracuje w Gryfinie, i trojgiem małych dzieci mieszkają we wsi Staffelde, półtora kilometra od Pargowa i trzy kilometry od Gryfina.
– Jesteśmy tu w najlepszym miejscu na takie czasy. Wieś jest mała, mało ludzi, po raz kolejny odkrywamy piękno życia rodzinnego, lecz także sąsiedzkiego. W ubiegłym tygodniu umówiliśmy się telefonicznie z sąsiadami, że będziemy malować naszą ulicę kolorowymi kredami, każda rodzina przed swoim domem. Między rodzinami była spora odległość – około 50 metrów. Pozdrawialiśmy się, rysowaliśmy słońca, kolorowe tęcze, niebo, kwiaty, uśmiechy – rodzice z dziećmi. Dla dzieciaków i dla nas była to wielka frajda.
Jest dużo utrudnień, ludzie nie wiedzą, co mają robić. Jeśli rodzice, którzy mieszkają w Mescherin i pracują w Polsce, a dzieci chodzą do szkoły w Niemczech, w Gartz albo Tantow, to rodzicom nie należy się dodatkowy zasiłek opiekuńczy na dziecko, wprowadzony w Polsce z powodu epidemii. Gdy zamknięto przejście w Mescherin, ludzie, którzy dojeżdżali do pracy np. w Dolnej Odrze, musieli zamiast pięciu jechać 55 kilometrów. Od piątku są w kropce, granicę i dla nich faktycznie zamknięto. Teoretycznie mogliby zostawić rodzinę i nie wiadomo na jak długo przenieść się do krewnych w Polsce, jeśli ich mają, przeszedłszy najpierw dwutygodniową kwarantannę, ale na jak długo? Przecież do pracy mają dużo bliżej niż ci mieszkańcy osiedla Słonecznego, którzy jeżdżą do pracy w centrum Szczecina i to często publicznymi środkami komunikacji. W szpitalu w Schwedt pracuje około pięćdziesięcioro lekarzy i pielęgniarek, którzy mieszkają w Polsce. Z pracy nie mogli zrezygnować, zostali w Schwedt, do domu nie mogą dojechać.
Problemy mają emeryci, którzy mieszkają w Polsce, a emerytury dostają z Niemiec, bo w Niemczech pracowali i tu są ubezpieczeni. Dotychczas dojeżdżali do lekarzy w Niemczech – teraz nie mogą. Można wykupić im leki w Niemczech, lecz nie można dostarczyć do Polski.
Trzeba szukać rozwiązań tych spraw. Fatyczne zamknięcie granicy dotknęło każdego z nas. Musimy to wytrzymać, musimy być silni. Nie wiadomo, kiedy granica zostanie otwarta. Wszystko może potrwać do jesieni. Za otwartą granicą będziemy tęsknić coraz bardziej. Ale zostanie otwarta i znów stanie się to codziennością. Życie wróci do normy, choć na pewno świat bardzo się zmieni. Będziemy musieli się starać, żeby był lepszy.
My tu, w Staffelde, jesteśmy otoczeni z trzech stron. Z dwóch stron mamy zamkniętą granicę z Polską, ale nie możemy też pojechać do Meklemburgii-Pomorza Przedniego, kilkanaście kilometrów stąd, bo mieszkamy w Brandenburgii, a granicę między landami mogą przekraczać tylko ci, którzy jadą do pracy. Na zakupy możemy pojechać tylko do Gartz i Schwedt. Robimy je co dwa tygodnie.
Całą rodziną szyjemy maseczki i wysyłamy do Hamburga, dla opiekunek osób starszych, które odwiedzają je w domach.
Musimy być silni. Musimy robić to, co do nas należy i starać się wyjść z tego wszystkiego w możliwie najlepszym stanie. Stawka jest najwyższa, bo chodzi o to, żeby nie umierali ludzie.
Pozdrawiamy wszystkich, którzy mieszkają po polskiej stronie granicy.
Marta SZUSTER